Niskie zarobki mogą zahamować rozwój Chin

Polska Agencja Prasowa SA
opublikowano: 2005-11-29 18:36

Chińczycy ciągle mało zarabiają, choć od ponad 20 lat wzrost gospodarczy jest bezprecedensowy, sięgający 9-10 proc. rocznie. Uczestnicy toczącej się w kraju dyskusji wskazują, że niskie płace mogą już niebawem stać się hamulcem rozwoju. Chiński "cud" gospodarczy może się wtedy rozpłynąć w powietrzu.

Chińczycy ciągle mało zarabiają, choć od ponad 20 lat wzrost gospodarczy jest bezprecedensowy, sięgający 9-10 proc. rocznie. Uczestnicy toczącej się w kraju dyskusji wskazują, że niskie płace mogą już niebawem stać się hamulcem rozwoju. Chiński "cud" gospodarczy może się wtedy rozpłynąć w powietrzu.

    W liczących co najmniej 1,3 mld mieszkańców Chinach, na kluczowym, miejskim rynku pracy jest tłok, potęgowany jeszcze corocznym napływem milionów osób do dużych ośrodków: Pekinu, Szanghaju, Kantonu czy Qongqingu. Na prowincji jest ok. 150 mln chętnych znaleźć zatrudnienie w "wielkim świecie", brakuje jednakofert pracy.

    Oficjalnie szacuje się, że w miastach bez stałego zajęcia pozostaje 17 mln ludzi. Nieoficjalnie - może ich być minimum dwa razy tyle. Zabiegające o etat armie petentów powodują zaniżanie wysokości wynagrodzeń; mając bowiem w kim wybierać, pracodawca nie musi śrubować pensji. Ludzie zadowalają się głodowymi stawkami.

    Eksperci obliczyli, że dzięki finansowemu "niedopieszczaniu" podwładnych, oszczędzaniu na "socjalu", bossowie przedsiębiorstw osiągają dodatkowe, roczne zyski rzędu 54 mld dolarów. Oznacza to, że taka suma nie trafia do kieszeni pracowników, czyli nie jest przeznaczana na potrzeby i wydatki konsumpcyjne.

    Na przykład, napływowi robotnicy pracujący na budowach w Pekinie nierzadko zarabiają miesięcznie maksimum 400 juanów, czyli 50 dolarów. Co prawda, mają darmowe zakwaterowanie w prowizorycznych barakach lub w namiotach, ale wypłacane im skromne środki wystarczyć muszą na wyżywienie i utrzymanie rodzinnych domów.

    W podobnym położeniu materialnym są, również przybyli z niedorozwiniętego centrum i zachodu kraju, ludzie-drogowskazy, pokazujący np. drogę do centrów handlowych, targowisk, do restauracji, kelnerzy, parkingowi, ochroniarze. Notabene, dla podreperowania ich budżetu, zbiórki pieniędzy i odzieży dla gastarbeiterów i ich rodzin często organizują w Chinach, głównie w Pekinie, cudzoziemcy, w tym także tutejsza Polonia.

    To m.in. wyzysk "prowincjuszy" powoduje, że w obiegu nie ma takich pieniędzy, które byłyby proporcjonalne do wielkości i liczby ludności kraju. Państwo nie ingeruje w stosunki pracy i relacje płacowe. Boi się, że odgórnie nakazawszy podniesienie płac, co w tutejszych warunkach byłoby możliwe, doprowadzi do osłabienia konkurencyjności kraju. To zaś z kolei pociągnąć by mogło za sobą odpływ inwestycji. Chiny z łatwością wygrywają dziś współzawodnictwo z innymi, bo dysponują tanią, a zarazem zdyscyplinowaną i mało wymagającą siłą roboczą.

    Chińczycy nie buntują się, nie strajkują, związki zawodowe nie wdają się w spory pracownicze, lecz współpracują z rządem tak, jak dawne centralne związkowe w krajach realnego socjalizmu. Ludzie chcą więcej, ale nie mają odwagi wyrazić tego publicznie, bo przed oczami staje im widmo bezrobocia. Tworzy się błędne koło.

    Przeciwnicy narzucania przez aparat państwowy podwyżek płacowych podnoszą też, że byłoby to nie tylko rozwiązanie nierynkowe, ale i kolejna zachęta dla właścicieli zakładów i firm, by odrzucać przy rekrutacji ludzi żądających wyższych wynagrodzeń. Można przewidzieć, że pracodawcy decydowaliby się raczej na ryzykowne,lecz za to tanie zatrudnianie "na czarno", co i tak jest już nagminne.

    Tymczasem zaś, chroniczny niedobór prywatnej gotówki sprawia, że to nie popyt konsumpcyjny jest motorem postępu w Chinach, tak jak to się dzieje w innych, bardziej rozwiniętych krajach. Wzrost gospodarczy napędza głównie eksport, który - co nietrudno przewidzieć - kiedyś natknąć się może na bariery. Jest bowiem jasne, że zaostrza się walka o klienta na świecie. W czołowych, chłonnych  państwach Zachodu, czyli tam, gdzie Chińczycy na razie prawie bez przeszkód lokować mogą góry towarów, narasta opór wobec chińskich produktów, przede wszystkim dlatego, że są one sprzedawane po cenach dumpingowych.

    Jeśli dla obrony swego przemysłu, te i inne państwa podejmą w końcu znaczące restrykcje importowe, to żyła złota może się Chińczykom wyczerpać. Wówczas zaś chińską gospodarkę będzie musiała utrzymać wewnętrzna konsumpcja, zwłaszcza stabilny popyt na dobra trwałego użytku - samochody, mieszkania, domy, sprzęt gospodarstwa domowego. Tylko, że na to potrzebne będą duże pieniądze. Jest jednak nadzieja, że być może wtedy Chińczykom zaczną wreszcie więcej płacić.