O (podobno) najważniejszej książce roku
Do Polski nie dotarła jeszcze Piketty-mania, ale zdecydowana część Europy i Stany Zjednoczone zostały nią ogarnięta. Co naprawdę siedzi w bestsellerze roku? Odpowiada bloger Random Jog.
Chodzi o powszechną fascynację lub oburzenie części społeczeństwa oraz ekonomistów najnowszą książką Thomasa Piketty, który napisał 696 stron o nierównościach dochodowych i majątkowych. O dziwo temat stał się tak popularny, że już nagminnie pojawia się w światowej prasie, a fenomen ten jest najlepiej opisywany chyba przez fakt, że liczba wyszukiwań słowa „Piketty” w google w różnych krajach gwałtownie wzrosła. Z kolei na przykład liczba zapytań z terenu Polski jest tak mała, że Google Trendy zwraca komunikat: „Brak wystarczającej liczby wyszukiwań do wyświetlenia wykresów”. Innymi słowy fenomen ma charakter globalny, ale w Polsce na razie się nie przyjął i można zgadywać, że zmieni się to dopiero wówczas gdy książka zostanie przetłumaczona na polski.
Dla osób, które nie mają czasu na czytanie siedmiuset stron tylko po to, aby wiedzieć o czym mówią inne osoby, które też nie przeczytały tej książki, wystarczy zapewne krótki kurs typu „Piketty w weekend”. Poniżej starałem się wybrać z książki to co najważniejsze, pomijając co prawda kilka interesujących ale mniej istotnych tematów.
Powyższe punkty oraz wykres opisują kluczowe argumenty poruszane z książce Piketty’ego i powinny wystarczyć każdemu kto chce zrozumieć toczącą się dyskusję, oszczędzając jednocześnie bardzo dużo czasu (przeczytanie książki zajęło mi jakieś trzy tygodnie…).
Mocna krytyka
Każdy, kto przeszedł powyższy kurs z Piketty’ego domyśla się że jego poglądy, a szczególnie opisane w ostatnim punkcie rekomendacje, wywołały bardzo żywe reakcje. Dla części osób o lewicujących poglądach jest to prawda objawiona, która obala wszelkie wolnorynkowe mity. A to dlatego, że zgodnie z książką bogaci po prostu są zawsze w bardziej uprzywilejowanej sytuacji i pomimo zapewniania wszystkim obywatelom „równych szans” w dostępie do edukacji, gospodarka rynkowa bynajmniej nie prowadzi do zmniejszenia nierówności.
Z kolei dla osób o spojrzeniu wolnorynkowym Piketty to dyletant i marksista. Jego argumenty są uznawane za nawoływanie do konfiskaty majątku najbogatszych po to aby rozdystrybuować go wśród osób ubogich. Wiele osób uważa na przykład, że nierówności majątkowe i dochodowe to odzwierciedlenie naturalnych procesów sprowadzających się do tego, że lepsi i zdolniejsi bogacą się szybciej.
W rozwiązaniu sporu na pewno nie pomaga też fakt, że ten Francuz w swojej książce ironicznie krytykuje amerykańskich ekonomistów, co akurat jest często słuszną i miejscami zabawną krytyką. Biorąc jednak pod uwagę, jak obie strony się okopały na swoich pozycjach, ewidentnie widać, że dyskusja ma charakter polityczny i niewiele osób jest w stanie dać się przekonać do przeciwnych poglądów.
Pojawiło się oczywiście wiele analiz wytykających Piketty’emu błędy logiczne i merytoryczne, a największe poruszenie wywołał niedawny tekst z Financial Times, w którym dziennikarze po przeanalizowaniu jego plików, znaleźli szereg błędów. Choć sam mam duże wątpliwości co do niektórych rekomendacji Piketty’ego, wielu jego krytyków rozdmuchuje drobne problemy i używa wątpliwych argumentów. Na przykład większość krytyki ze strony FT można sprowadzić do stwierdzenia, że Piketty w swojej książce nie wyjaśnił w wystarczającym stopniu dlaczego wykorzystywał takie a nie inne dane, albo w jaki sposób je przekształcał aby otrzymać porównywalne wyniki. Takie pytania są słuszna, ale trudno uznać je za miażdżącą krytykę… Moim zdaniem na pewno nie można też Piketty’ego posądzać o intencyjne manipulowanie danymi, bo on sam na początku – wraz z książką – opublikował szczegółowe pliki z wszystkimi danymi oraz wykorzystywanymi formułami, umożliwiając innym poszukiwanie błędów.
Mimo wszystko warto
Czasami bywa tak, że ktoś może pomylić się w niektórych wnioskach (nawet kluczowych), ale jego praca ma sens. Tak jest w przypadku tej książki, bo ona po raz pierwszy pokazała w jaki sposób zmieniał się poziom kapitału i nierówności w ciągu ostatnich wieków – począwszy od przynajmniej XIX wieku. Czy ktoś na przykład wcześniej zastanawiał się poważnie czemu 10% amerykańskiego społeczeństwa posiada 70% całego majątku w USA? Albo czy ktoś – poza wyspecjalizowanymi ekonomistami – zastanawiał się, czy wkrótce rozwarstwienie może przyjąć rozmiary porównywalne z tymi sprzed wybuchu francuskiej rewolucji? Może globalny podatek majątkowy lub podatek dochodowy ze stawką 80% dla najbogatszych nie ma sensu, ale dobrze, że ktoś nad tym się w ogóle zastanawia.
Dlatego właśnie chociaż z niektórymi rekomendacjami Piketty’ego się nie zgadzam, to śmieszy mnie oburzenie jego krytyków. Po prostu nie zauważają oni, że z punktu widzenia społeczeństwa większą wartość mają książki skłaniające do refleksji niż książki w 100% poprawne.
Zamiast recenzji (bardzo subiektywnie)
Na zakończenie zamiast recenzji, której i tak nie potrafiłbym napisać, postanowiłem podsumować moje subiektywne wrażenia:
- Tematyka poruszona w książce jest bardzo ciekawa, podobnie jak przedstawione tam wykresy pokazujące zmiany nierówności majątkowych i dochodowych w przeciągu ostatnich wieków
- Mimo to książka jest zbyt długa – to samo można przekazać na 300 stronach, oszczędzając czas czytelnika…
- Niektóre argumenty i ton książki są bardzo subiektywne i dlatego nie dziwię się, że niektórzy krytycy mają łatwe zadanie
- Idę o zakład, że zdecydowana większość osób, która kupiła książkę ostatecznie jej nie przeczytała. Gdybym nie był ekonomistą, to tematyka z tej książki wciąż by mnie interesowała ale bym jej nie przeczytał…
- Wniosek: Jeżeli nie masz 2-3 tygodni na książkę, przeczytaj przynajmniej jedno z jej wielu omówień (albo po prostu kurs Piketty w weekend na „Owczym Pędzie”)
Najciekawsze komentarze opublikujemy.
© ℗
Podpis: Random Jog