Wtorkową sesje ropa kończyła gwałtowną sięgającą niemal 4 proc. przeceną, choć początek dnia nie zapowiadał aż tak mocnego uderzenia strony sprzedających. Inwestorzy negatywnie zareagowali na informacje o najwyższych od lipca średnich dostawach ropy drogą morską przez Rosję, a także o podniesieniu prognoz wydobycia ropy w Stanach Zjednoczonych.
W środowy poranek kontrakty terminowe na ropę amerykańskiej odmiany WTI z opcją realizacji w styczniu zniżkowały o 0,3 proc. kształtując swoja wycenę na pułapie 68,42 USD za baryłkę. W podobnej skali taniały lutowe futures na europejski benchmark Brent, które oscylowały wokół 73,04 USD/b.
Powszechnie dominują obawy, że mimo zadeklarowanych cieć w produkcji ropy ze strony przedstawicieli aliansu OPEC+, w tym Arabii Saudyjskiej i Rosji, nieformalnych przywódców tego sojuszu, na rynek będzie trafiać więcej ropy zwiększając ryzyko utrzymania nadpodaży. Większa produkcja oczekiwana jest m.in. ze strony Stanów Zjednoczonych. Uaktualnione prognozy EIA zakładają, że produkcja ropy naftowej w USA w całym 2023 r. wyniesie średnio 12,93 mln baryłek dziennie. To o 300 tys. baryłek więcej niż sugerowała poprzednia projekcja.
Wpływ na przebieg środowej sesji na rynku ropy może mieć zaplanowana na dzisiaj publikacja comiesięcznego raportu kartelu OPEC oraz decyzja amerykańskich władz monetarnych odnośnie poziomu stóp procentowych. Z kolei jutro światło dzienne ujrzą prognozy dla rynku ropy sporządzone przez Międzynarodową Agencję Energetyczną.