Od przybytku głowa boli

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2012-08-29 00:00

Big data: Firmy, które umieją wykorzystać duże zbiory danych, radzą sobie lepiej niż te, które uważają je za ciężar

Jak wynika z badania IDC Digital Universe „Extracting Value from Chaos”, liczba informacji na świecie podwaja się co dwa lata. A tylko w 2011 r. utworzono i zreplikowano aż 1,8 zetabajtów (bilionów gigabajtów) danych. Jest to równoważne np. ponad 200 miliardom dwugodzinnych filmów HD, których obejrzenie zajęłoby jednej osobie 47 milionów lat (gdyby nawet na chwilę nie odchodziła od ekranu).

— Przyrost danych ma dwa główne źródła. Pierwszym jest postępująca cyfryzacja w wielu dziedzinach, takich jak służba zdrowia, sektor energetyczny, telekomunikacja. Drugim to, że jako konsumenci tworzymy na co dzień nasz cyfrowy cień, na przykład tworząc i publikując materiały multimedialne coraz lepszej jakości — mówi Paweł Tokarski, dyrektor techniczny w firmie EMC.

Dodaje, że problem nadmiaru danych nie dotyczy tylko korporacji. Bo ich przyrost w małych i średnich firmach jest, co prawda, niższy w liczbach bezwzględnych, za to bardzo dynamiczny w ujęciu procentowym.

Od nowości nie ma odwrotu

Jak zatem nie utonąć w cyfrowej powodzi? — Cała nadzieja w nowej generacji technologii i architektur określanych terminem „big data”, które pozwalają wyławiać wartościowe informacje z oceanu różnych danych. Wykorzystując te rozwiązania, będziemy korelować dane z systemów zajmujących się ich gromadzeniem (ERP, CRM) i przetwarzaniem (Business Inteligence) z sygnałami płynącymi w czasie rzeczywistym z otoczenia biznesowego, ze wskaźników makroekonomicznych oraz tendencji konsumenckich dających o sobie znać m.in. w mediach społecznościowych — tłumaczy Krzysztof Łapiński, kierownik ds. klientów kluczowych w T-Systems Polska. Na razie jednak znaczna część polskich przedsiębiorstw wydaje się nie dostrzegać problemu z nadmiarem informacji. Dowód: tylko nieznaczny odsetek firm zdecydował się na przeniesienie swoich danych do tzw. data centers (centra danych).

— Około 90 proc. kadry zarządzającej wyższego szczebla ma świadomość, że informacjastanowi element przewagi rynkowej, ale zaledwie 10 proc. dysponuje narzędziami pozwalającymi oszacować ich wartość. To się jednak powoli zmienia. Krajowy rynek reaguje z dwu-, trzyletnim opóźnieniem, ale od wykorzystywania technologii big data nie będzie odwrotu — przekonuje Krzysztof Łapiński.

Ale i na świecie jeszcze stosunkowo rzadko stosuje się big data do osiągania celów biznesowych. Według IDC, tylko 10 proc. specjalistów IT z górnej półki rozpoczęło ten proces. Około 20 proc. zamierza uruchomić go w następnych 24 miesiącach. Ale większość — niemal 64 proc. — po prostu nie ma żadnych planów w tym zakresie. Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, zazwyczaj chodzi o pieniądze.

— Wielu dyrektorów ds. informacji niepokoi się o koszty zarządzania dużymi zbiorami danych i nie wie, skąd wziąć na to fundusze. Mają też problemy ze wskazaniem konkretnych korzyści biznesowych lub zmierzeniem potencjalnego zwrotu z inwestycji — twierdzi Tomasz Jangas, dyrektor ds. rozwoju w Hitachi Data Systems Poland.

Dużo niuansów do rozważenia

Przed wdrożeniem big data firmy powstrzymuje także brak wiedzy o tym, jakie rozwiązania byłyby akurat dla nich najlepsze. A rzeczywiście trzeba wgryźć się w wiele technologicznych niuansów, aby wdrożenie było efektywne.

— Choć zasilanie, chłodzenie i kontrola kosztów pozostają najważniejszymi kwestiami w zarządzaniu centrami danych, pojawiają się także nowe zagadnienia — w tym wpływ IT na środowisko, efektywność energetyczna i wykorzystania mocy, warunki współpracy z dostawcami energii i mediów, a także zwrot z inwestycji — uświadamia Dariusz Koseski, wiceprezes Schneider Electric.

Jego zdaniem, przy wyborze oprogramowania ważne jest ustalenie, czy współdziała ono z urządzeniami pochodzącymi od różnych dostawców. Platforma powinna mieć także możliwość rozbudowy zależnie od zmieniających się potrzeb biznesowych poprzez dodawanie licencji na kolejne urządzenia i dodatkowe moduły nadzoru, zarządzania wydajnością i zmianami.

— W przypadku małych i średnich przedsiębiorstw zasadne jest zadanie sobie pytania, czy budować rozwiązania własne, czy zwrócić się raczej w kierunku dostawców usług i skorzystać z ich doświadczenia i potencjału — dodaje dyrektor Paweł Tokarski.