Giełda reformuje mały parkiet. Zaostrzy wymagania zarówno wobec emitentów, jak i autoryzowanych doradców.



— Wprowadzamy zmiany, które poprawią bezpieczeństwo dla inwestorów, ale nie zamkną rynku dla drobnych przedsiębiorstw, ponieważ wtedy NewConnect straciłby rację bytu — podkreśla Adam Maciejewski, prezes warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych.
Od 1 czerwca 2013 r. spółki zabiegające o wejście na NewConnect będą musiały mieć przynajmniej 500 tys. zł kapitałów własnych i przedstawić audytowane sprawozdanie finansowe za ostatni rok obrotowy. Jeśli więc spółka będzie istniała 2-3 miesiące albo już na tym etapie zleci badanie swojego sprawozdania, albo dołączy początek działalności do następnego roku obrotowego, będzie musiała dłużej czekać na debiut.
Dokumenty informacyjne będą przy tym musiały zawierać opinie biegłych rewidentów dotyczące wartości aportów wnoszonych do spółek w okresie dwóch lat przed debiutem oraz życiorysy członków zarządów i rad nadzorczych.
Przez rok od emisji GPW nie będzie wyrażała zgody na wprowadzanie do obrotu akcji obejmowanych po cenie o co najmniej połowę niższej od ceny pozostałych emisji, jeśli emisja uprzywilejowana cenowo miała miejsce w okresie dziewięciu miesięcy poprzedzających planowany debiut.
Raport to ma być raport
Spółki już notowane będą musiały czekać rok, jeśli akcje z emisji uprzywilejowanej cenowo są o połowę tańsze od trzymiesięcznej średniej akcji już notowanych. Ograniczenie to nie będzie obowiązywać papierów kupowanych z prawem poboru. Kwartalne sprawozdania finansowe, zamiast wybranych danych, będą musiały teraz zawierać co najmniej bilans, rachunek zysków i strat, przepływów pieniężnych oraz zestawienie zmian w kapitale własnym.
W przypadku start-upów będą też musiały zawierać relację z harmonogramu realizacji podanych w dokumencie informacyjnym działań inwestycyjnych. Wszyscy emitenci będą ponadto musieli raportować liczbę zatrudnionych. Zmiany związane z raportami kwartalnymi zaczną jednak obowiązywać dopiero od września. Na nie zaś osoby związane z New- Connect najbardziej czekają. — Od dłuższego czasu bolączką był brak danych finansowych pozwalających właściwie oceniać kondycję notowanych spółek — podkreśla Piotr Cieślak, wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.
— Ten rynek jest w marnym stanie. Płynności w zasadzie nie ma. Od niepublicznego różni się tym, że spółki są bardziej transparentne. Ale raporty kwartalne często pozostawiają wiele do życzenia — zaznacza Radosław Tadajewski, prezes Grupy Trinity, która wprowadziła na NewConnect dwie spółki i szuka na tam okazji inwestycyjnych. Również Paweł Małyska z Allianz TFI, jednego z większych inwestorów instytucjonalnych na NewConnect, uważa, że zmiany idą w dobrym kierunku.
— Zmierzają do prezentowania rzetelnego obrazu spółek i osób nimi kierujących. Ale 500 tys. zł kapitału to spółki powinny mieć przed emisją bezpośrednio poprzedzającą wejście na NewConnect, a nie dopiero po zebraniu pieniędzy od inwestorów — mówi Paweł Małyska z Allianz TFI.
Doradcy do przeglądu
GPW zajmie się też porządkowaniem środowiska autoryzowanych doradców. Tylko wczoraj z grona podmiotów wprowadzających spółki na NewConnect ubyło dziewięć firm. Od czerwca autoryzowanymi doradcami nie zostaną podmioty powiązane kapitałowo lub personalnie z innymi autoryzowanymi doradcami.
— Mieliśmy do czynienia z tworzeniem grup, w ramach których inni autoryzowani doradcy wprowadzali na NewConnect bardzo dobre podmioty, a inni bardziej ryzykowne — zaznacza Beata Jarosz. Zdaniem Radosława Tadajewskiego, reforma roli autoryzowanego doradcy powinna być znacznie głębsza.
— Jedną z krytycznych kwestii jest rola autoryzowanych doradców. Obecnie znajdują oni spółki, przygotowują ich dokumenty informacyjne, a potem zmieniają w reprezentantów rynku kapitałowego i sami je zatwierdzają. To GPW powinna badać dokumenty informacyjne. Niech robi to nawet przez dwa miesiące, ale niech będzie jakiś niezależny od emitenta podmiot weryfikujący rzetelność przekazywanych przez niego danych — proponuje Radosław Tadajewski.