Przedstawiciele kartelu OPEC i współpracujące z nim kraje na czele z Rosją, zgodzili się na opóźnienie o miesiąc zwiększenia produkcji ropy, które zaplanowane było na grudzień. Decyzja tłumaczona jest zarówno niską wyceną surowca na światowych rynkach, jak i niestabilnymi perspektywami gospodarczymi.
To druga taka decyzja po wrześniowej, która odsuwała termin rozpoczęcia stopniowego zwiększania wydobycia o dwa miesiące z października na grudzień.
Alians któremu przewodzą Arabia Saudyjska i Rosja zamierzał rozpocząć serię miesięcznych wzrostów produkcji, dodając 180 000 baryłek dziennie. Taka deklaracja padła już w czerwcu i wstępnie zakładano jej wdrożenie na październik.
Tymczasem kontrakty terminowe na ropę Brent spadły o 17 proc. w ciągu ostatnich czterech miesięcy, kształtując swoją obecną wycenę na poziomie zbliżonym do 73 USD za baryłkę, co jest zbyt niską ceną dla Saudyjczyków i wielu innych krajów OPEC+, aby pokryć wydatki rządowe, przy ogromnym udziale wpływów ze sprzedaży surowca na ich budżety.
Zdaniem wielu specjalistów, kolejne opóźnienie, a być może i następne będą miały niewielki wpływ na rynek i ceny. Światowa gospodarka nadal bowiem mierzyć się będzie z nadwyżką surowca w przyszłym roku. Musiałoby dojść do drastycznej redukcji wydobycia, co z kolei przy utrzymujących się niskich cenach nie będzie zapewniać odpowiednich wpływów do krajowych budżetów. I koło się zamyka.
Na 1 grudnia zaplanowane jest posiedzenie 23 państw tworzących alians, na którym ma być omówiona polityka wydobywcza na 2025 r.