Tak mogą zakrzyknąć zwolennicy Jerzego Grzegorzewskiego. Wprawdzie odbyło się „pożegnanie z tytułem”, ale jedno z najwybitniejszych przedstawień ostatnich lat wraca na afisz. Nie ma tu ról nietrafionych, wszystkie to prawdziwe majstersztyki. I plejada gwiazd: Igor Przegrodzki, Beata Fudalej, Ignacy Gogolewski, Jerzy Łapiński, Emilian Kamiński... I przede wszystkim Wojciech Malajkat w roli Mistrza Fiora, kreatora „męsko-damskich mód”. Spokojna, rzetelna, perfekcyjnie dopracowana praca Malajkata wymaga szacunku. Ogromny talent, aktorska wszechstronność, pracowitość stawiają go w rzędzie najciekawszych aktorów w Polsce. W „Operetce” sięga wyżyn nowoczesnego aktorstwa, gdzie już nie myśli się o dykcji i tzw. warsztacie (to się ma) ani nawet o „przewodniej myśli spektaklu” (to jest naturalne). To aktorstwo, które lewituje nad sceną i wbija widzów w fotele.
„Operetka” to trudny tekst, wielu reżyserów połamało na niej zęby. Tym razem powstało przedstawienie frapujące, które w wielu miejscach uzupełniło myśl Witolda Gombrowicza. Obok faszyzmu pojawił się temat totalitaryzmu zza wschodniej granicy. Jest i Kraków z Jamą Michalika i lajkonikami jako figura martwego miasta artystów. Rewelacyjna muzyka Stanisława Radwana. Inspirujące kostiumy Barbary Hanickiej. Piękny sceniczny fresk na finał. I poczucie, że może być mądrze, pięknie i przejmująco zarazem. Pod tym względem rzadkość w teatrze.
Do odzyskania pozostaje jeszcze „Morze i zwierciadło”. Na warszawskiej teatralnej pustyni potrzebne są takie oazy prawdziwej Sztuki. Patetyczne? A próbował ktoś przeżyć sezon teatralny na Saharze?
Teatr Narodowy, spektakle: 5, 6 V, godz. 16.00, bilety: tel. 022-69-20-604, faks 022-69-20-742, e-mail: [email protected], www.narodowy.pl,
Michał Mizera
krytyk teatralny