i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Największy na naszym kontynencie słoń indyjski, zagrożone wyginięciem orangutany sumatrzańskie czy rekiny przepływające nad głowami ludzi idących podwodnym tunelem. Takie atrakcje czekają w Orientarium, które otwiera podwoje w łódzkim zoo.
To największa inwestycja w historii ogrodu. W ponad trzy lata zbudowano kompleks, w którym prezentowana jest fauna i flora Azji Południowo-Wschodniej. Orientarium powstało na ponad 7,5 ha. Otworzyło się dla zwiedzających 29 kwietnia.
Artykuł dostępny dla subskrybentów i zarejestrowanych użytkowników
REJESTRACJA
SUBSKRYBUJ PB
Zyskaj wiedzę, oszczędź czas
Informacja jest na wagę złota. Piszemy tylko o biznesie
Poznaj „PB”
79 zł5 zł/ miesiąc
przez pierwsze dwa miesiące później cena wynosi 79 zł miesięcznie
Cały artykuł mogą przeczytać tylko nasi subskrybenci.Tylko teraz dostęp w promocyjnej cenie.
przez pierwsze dwa miesiące później cena wynosi 79 zł miesięcznie
Od jakiegoś czasu nie masz pełnego dostępu do publikowanych treści na pb.pl. Nie może Cię ominąć żaden kolejny news.Wróć do świata biznesu i czytaj „PB” już dzisiaj.
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Największy na naszym kontynencie słoń indyjski, zagrożone wyginięciem orangutany sumatrzańskie czy rekiny przepływające nad głowami ludzi idących podwodnym tunelem. Takie atrakcje czekają w Orientarium, które otwiera podwoje w łódzkim zoo.
To największa inwestycja w historii ogrodu. W ponad trzy lata zbudowano kompleks, w którym prezentowana jest fauna i flora Azji Południowo-Wschodniej. Orientarium powstało na ponad 7,5 ha. Otworzyło się dla zwiedzających 29 kwietnia.
– Zdecydowaliśmy o wyborze Azji Południowo-Wschodniej nie tylko ze względu na atrakcyjność żyjących tam zwierząt, lecz także dlatego, że ten rejon jest poddany szczególnej presji człowieka. Wiele gatunków jest ekstremalnie zagrożonych – wyjaśnia Arkadiusz Jaksa, prezes łódzkiego zoo.
Inwestycja
Orientarium to największa inwestycja w historii łódzkiego ogrodu. Zdecydowaliśmy o wyborze Azji Południowo-Wschodniej nie tylko ze względu na atrakcyjność żyjących tam zwierząt. Wiele gatunków jest ekstremalnie zagrożonych - tłumaczy Arkadiusz Jaksa, prezes łódzkiego zoo.
K.Jarczewski
Cztery strefy
W pierwszej strefie Orientarium, słoniarni, zamieszkali Aleksander – największy słoń indyjski w Europie – i jego młodszy towarzysz Taru, a nad głowami zwiedzających latają azjatyckie ptaki. W drugiej strefie zwanej Celebes osiedliły się m.in. wyderki orientalne, kura bankiwa i makaki. W 26-metrowym tunelu podwodnym można podziwiać ponad 1300 ryb, w tym płaszczki i żarłacze rafowe. W czwartej strefie, którą są Wyspy Sundajskie, mieszka Kraken – krokodyl gawialowy – z partnerką Penelopą. Można też spotkać orangutany sumatrzańskie, gibony i niedźwiedzie malajskie.
Oprócz części wystawienniczo-hodowlanej w Orientarium funkcjonuje też komercyjna strefa konferencyjno-edukacyjna z salą na 300 osób, salkami edukacyjnymi, restauracją dla ponad 200 osób i strefą gastronomiczną obliczoną na 18 lokali. Standardowa cena za wstęp do ogrodu wyniesie 70 zł, osoby mające aktywna Kartę Łodzianina zapłacą 40 zł. Jeden bilet umożliwi zwiedzenie całego ogrodu zoologicznego.
– Biorąc pod uwagę doświadczenia wrocławskiego Afrykarium, szacujemy, że rocznie możemy obsłużyć strumień około 1,5 mln zwiedzających, który zapewni samofinansowanie obiektu. Wrocław udowodnił, że taki obiekt nie tylko może powstać w polskich warunkach, lecz także cieszyć się bardzo dużą popularnością. Myślę, że nasze oferty nie będą konkurencyjne, raczej komplementarne – wskazuje Arkadiusz Jaksa.
Prace przy realizacji Orientarium rozpoczęły się we wrześniu 2018 r. Termin otwarcia kompleksu, zbudowanego za ponad 260 mln zł, był kilkakrotnie przesuwany – nie tylko pandemia utrudniła dostawy materiałów budowlanych, ale okazało się, że nowi mieszkańcy, którzy trafili do Łodzi z innych ogrodów zoologicznych, potrzebowali długiej aklimatyzacji.
– Dla człowieka przeprowadzka to stres, dla zwierzęcia również. Robimy wszystko, by go zminimalizować, dlatego opiekunowie poszczególnych zwierząt najpierw jechali do ich rodzinnych ogrodów, poznawali nowych podopiecznych i warunki ich życia. Gdy zwierzę przyjeżdżało do Łodzi, opiekun był już kimś znanym – wyjaśnia prezes łódzkiego zoo.
Uljana Kałążny z wykształcenia jest hydrobiologiem, w Orientarium została kierowniczką jednej z sekcji hodowlanych.
– Pochodzę z Syberii, wyszłam za mąż za Polaka, mieszkam tu od prawie 15 lat. Praca w ogrodzie zoologicznym to moja pasja. O tej inwestycji dowiedziałam się z prasy, bardzo chętnie dołączyłam do zespołu. Niektóre zwierzęta szybko się przyzwyczajają do nowego miejsca, inne potrzebują więcej czasu. Przede wszystkim staramy się, by czuły się bezpiecznie – mówi opiekunka.
A do tego przydatna okazuje się… znajomość języków obcych. Wprawdzie dla zwierząt słowa to po prostu sekwencja dźwięków, ale ważne, by była znajoma, rozpoznawalna.
– Gdy przyjechał do nas orangutan Joko z zoo na zachodzie Francji, trzeba było się z nim porozumiewać po francusku. Teraz stopniowo przechodzimy na język polski – śmieje się opiekunka.
Myślac o zwierzętach
O inwestycji dowiedziałam się z prasy, bardzo chętnie dołączyłam do zespołu. Przede wszystkim staramy się, aby zwierzęta czuły się u nas bezpiecznie. Z orangutanem Joko z Francji, trzeba było się z nim porozumiewać po francusku. Teraz stopniowo przechodzimy na język polski - mówi Uljana Kałążny kierowniczka jednej z sekcji hodowlanych.
K.Jarczewski
Pierwszy lokator Orientarium, słoń Aleksander, przez lata mieszkał w ogrodzie zoologicznym w Münster. Do Aleksandra opiekunowie zwracają się po niemiecku. Gdy dołączył do niego Taru – przyzwyczajony do porozumiewania się po angielsku i węgiersku – zagadką dla opiekunów było to, jak się będzie układało ich wspólne życie.
– Tworzenie tzw. grup kawalerów to wielkie wyzwanie. Słonie tak funkcjonują w naturze – gdy młode samce zaczynają dorastać, są mniej lub bardziej elegancko wypraszane z rodzin przez dominującą samicę i dołączają do męskich stad. Tu różnica wieku jest ogromna – Aleksander ma 44 lata, Taru w sylwestra skończy 9. To dwa różne żywioły, młodszy jest w wieku, gdy jeszcze się bawi. Widać to podczas codziennej kąpieli w basenie, którą publiczność może oglądać przez szklaną szybę. Młodszy prawie fika koziołki, Aleksandra trzeba zachęcać do wejścia do wody przysmakami – opowiada Ireneusz Dąbrowski, opiekun słoni.
To ktoś więcej niż osoba zajmująca się karmieniem i sprzątaniem. Opiekun dba też o wyższe potrzeby zwierząt, ich dobrostan psychiczny, o to, by czuły się dobrze na ograniczonej przestrzeni.
– Prowadzimy treningi medyczne, które uczą współpracy. W bezpieczny sposób nawiązujemy ze zwierzętami kontakt niezbędny do akceptacji przez nie pewnych zabiegów – tłumaczy Michał Krause zajmujący się orangutanami i niedźwiedziami malajskimi. – Samiec orangutana jest sześć razy silniejszy od człowieka. Wszystkie małpy człekokształtne same sobie wybierają opiekunów, poznają ich, bardzo się do nich przyzwyczajają. A jeśli kogoś nie zaakceptują, jest właściwie niemożliwe, by taka osoba z nimi pracowała. Potrafią to zamanifestować, rzucając w człowieka wszystkim, co znajdą, również odchodami…
– Trening medyczny pozwala sprawdzić, czy słonie mają zdrowe nogi, kopyta, skórę, zęby, ciosy, ogon, uszy. Uczymy zwierzęta akceptacji ludzkiego dotyku, co służy bezpiecznej pracy opiekunów – słoń waży 6 ton, wydaje się spokojny i powolny, ale potrafi biec szybciej niż człowiek. Jego trąba to wyłącznie mięśnie, które mogą zrobić krzywdę. A akceptacja dotyku pozwala, w razie potrzeby, np. pobrać krew do badań – dodaje Ireneusz Dąbrowski.
Na ratunek ginącym gatunkom
Jeszcze w latach 60. do ogrodów zoologicznych trafiały zwierzęta odłowione z natury. Teraz pozyskiwanie nowych mieszkańców bazuje na wymianie między ogrodami, większość zwierząt jest objęta programami hodowlanymi. Mają swoich koordynatorów populacyjnych, którzy wiedzą np., które osobniki są ze sobą spokrewnione, a jakie można łączyć, by dały silne i zdrowe potomstwo. Gdyby nie działalność ogrodów i funkcjonowanie programów hodowlanych, części gatunków nie udałoby się już uratować.
Najmniejsze niedźwiedzie świata – biruangi malajskie – ze swoim wybiegiem oswajają się od kilku miesięcy. Samiec ma 22-23 lata, przyjechał do Łodzi z Holandii.
– Samiec Somnang (Szczęściarz) urodził się na wolności, jednak padł ofiarą nielegalnego handlu zwierzętami. W 2004 r. został odebrany przez Free the Bears Fund osobom, które traktowały go jak zabawkę. Trafił do ośrodka rehabilitacji w Kambodży, potem do europejskich ogrodów zoologicznych, gdzie jako cenny genetycznie samiec odnawiał populację niedźwiedzi malajskich. W 2010 r. Somnang został przeniesiony z ogrodu w Edynburgu do zoo w Arnhem – opowiada Michał Krause.
To bardzo rzadki gatunek narażony na wyginiecie w naturalnym środowisku głównie przez wycinkę lasów i niszczenie ich ekosystemu. W Azji ten proces przebiega bardzo szybko, nawet w parkach narodowych. Dlatego tak ważne jest, by ogrody zoologiczne były miejscami, w których zachowuje się pulę genetyczną zagrożonych gatunków. W Łodzi Somnang zamieszkał z czteroletnią samicą Batu. Opiekunowie liczą, że w przyszłości para doczeka się potomstwa, bo narodziny każdego nowego przedstawiciela tak zagrożonego gatunku są bezcenne. Mają też nadzieję na potomstwo pary orangutanów, które przybyły z zoo w Bazylei. Samica Ketawa ma 8 lat i waży około 30 kg. Samiec Budi to 17-letni osobnik ważący około 80 kg.
Michał Krause, zajmujący się orangutanami i niedźwiedziami malajskim
Orangutany sumatrzańskie to moi ulubieńcy i dla mnie najciekawszy gatunek w łódzkim Orientarium. Opieka nad nimi zachęciła mnie do przyjścia tu do pracy - mówi Michał Krause, zajmujący się w Orientarium orangutanami i niedźwiedziami malajskimi.
K.Jarczewski
– Na wybiegach wewnętrznych mają około 1000 m kw. do dyspozycji, na zewnątrz – kolejnych kilka tysięcy, które będziemy stopniowo przygotowywać. Orangutany to bardzo inteligentne zwierzęta, które od razu pokazują nam, co trzeba poprawić. W naturze przetrwało raptem 13 tys. osobników, to ogromny spadek populacji w ostatnich latach. Powodem jest głównie wycinka lasów tropikalnych związana z produkcją oleju palmowego - tłumaczy Michał Krause
Prezes zoo podkreśla, że nowoczesne ogrody nie służą niewoleniu zwierząt, tylko są próbą rewanżu za niszczenie przyrody, zabieranie zwierzętom domów, zabijanie ich dla piór, futer, rogów.
– Pamiętajmy, że zniszczenie jednego gatunku pociąga za sobą śmierć kolejnych, a my jesteśmy elementem tego łańcucha. Dlatego ważną częścią naszych działań będzie nie tylko pokazywanie zagrożonych gatunków, lecz także głośne mówienie o tym, co możemy zrobić, żeby je wspólnie ratować. Taka jest też misja łódzkiego Orientarium – konkluduje Arkadiusz Jaksa.