Jak nie możesz z gospodarzem, to spróbuj z sąsiadem. Orlen, który od dawna narzeka na wyniki litewskiej rafinerii w Możejkach i kłody rzucane pod nogi przez lokalne władze, zaczął szukać pomocy w negocjacjach nieco dalej na Wschód. Według naszych źródeł, Ireneusz Fąfara, prezes Orlen Lietuva, spotkał się w środę, 7 maja, z najwyższymi przedstawicielami łotewskich władz. Koncern potwierdził te informacje.

„Potwierdzamy, że prezes zarządu Orlen Lietuva spotkał się z premier Łotwy Laimdotą Straujumą. Celem spotkania było omówienie obecnej sytuacji Orlen Lietuva oraz perspektyw funkcjonowania rafinerii w przyszłości” — napisało biuro prasowe Orlenu w odpowiedzi na nasze pytania.
Obiecancki cacanki
Koncern nie ujawnia szczegółów rozmów. O konkretach nie chcieli też mówić przedstawiciele łotewskiej kancelarii premiera, z którymi skontaktowali się dziennikarze „Verslo žinios”, siostrzanej redakcji „PB”. Według naszych ustaleń, głównym tematem rozmów była sprawa rozebranej w 2008 r. linii kolejowej z Możejek do łotewskiej miejscowości Renge i możliwych scenariuszy jej odbudowy.
O co chodzi w całej sprawie? Orlen, który został właścicielem rafinerii w Możejkach w 2006 r., ma już dość strat ponoszonych na litewskim rynku. Polski koncern obwinia za nie przede wszystkim wysokie koszty logistyki. A te związane są z działaniami litewskich władz. Jeszcze w 2010 r. obiecały Orlenowi odbudowanie linii do Renge w ciągu dwóch lat, ale prace nawet nie ruszyły — Litwini nie mają na nie zarezerwowanych pieniędzy.
— Białorusini mają dobre połączenie kolejowe i z Litwą, i z Łotwą, mogą więc wygodnie wozić swoje paliwo do portów w obu tych krajach — dlatego wynegocjowali z Litwinami znacznie korzystniejsze od Orlenu stawki za korzystanie z torów i płacą ok. 30 proc. mniej. Orlen też chce płacić mniej — albo zdecyduje się na radykalne kroki — twierdzi nasze źródło.
Drastyczny scenariusz
Orlen ostatnio gra coraz ostrzej. W kwietniu koncern wydał oświadczenie, w którym wskazywał, że „konieczne jest pilne podjęcie zarówno przez litewskie władze jak i przez inne państwowe podmioty kooperujące z Orlen Lietuva takich decyzji, które umożliwią utrzymanie działalności rafinerii w Możejkach”.
Rafineria wykorzystuje dziś zaledwie 60 proc. mocy produkcyjnych. Koncern w tym tygodniu na spotkaniu z litewskimi dziennikarzami wyliczał również, że jego spółka córka — która jest tam największym przedsiębiorstwem i płatnikiem podatków, a także jednym z największych pracodawców — jest filarem dla wielu litewskich przedsiębiorstw, na czele z naftoportem w Kłajpedzie (odpowiada za 58 proc. jego wolumenu) i narodowym przewoźnikiem kolejowym (19 proc.).
— W grę wchodzą różne scenariusze — Orlen może zrezygnować z portu w Kłajpedzie i wozić paliwo przez Łotwę, choć przy obecnej infrastrukturze będzie to kosztowne. Ostatecznością jest zamknięcie rafinerii — mówi nasze źródło. Tymczasem Litwini mają bardzo gorący tydzień — w niedzielę bowiem odbędą się u nich wybory prezydenckie.
W najnowszych sondażach wyraźną przewagę nad konkurentami ma urzędująca prezydent Dalia Grybauskaite, ale wątpliwe, by udało się jej wygrać już w pierwszej turze. Jej głównym rywalem jest Zigmantas Balčytis z rządzącej partii socjaldemokratycznej. W tej sytuacji wszelkie negocjacje krajowych władz z przedstawicielami litewskiego oddziału Orlenu są szczególnie delikatne. Nic dziwnego więc, że Litwini jak ognia unikają konkretów.
„Informujemy, że do tej pory nie zostały nam przedstawione żadne konkretne rozwiązania ze strony władz litewskich zmierzające do poprawy trudnej sytuacji Orlen Lietuva” — napisało biuro prasowe Orlenu.