Oto dwie szkoły inwestowania

opublikowano: 02-02-2021, 20:00

Ilu inwestorów, tyle strategii, ale popularne są dwa nurty. Jeden to inwestowanie w wartość, drugi - we wzrost

Z tego artykułu dowiesz się:

  • na czym polega inwestowania w wartość,
  • jakie są cechy spółek wzrostowych,
  • czy obie strategie są sprzeczne,
  • dla kogo jest strategia growth, a dla kogo value.

Stwierdzenie, że każdy inwestor jest inny, trąci banałem. Ale tak jest. Ludzie przychodzą na rynek kapitałowy z odmiennymi potrzebami, różną tolerancją na ryzyko, w różnym wieku i różnymi celami inwestycyjnymi. Jedni są młodzi, dynamiczni i chcą jak najszybciej pomnożyć niewielki kapitał. Inni są starsi, bardziej doświadczeni i dążą do tego, aby nie ponieść straty w kategoriach realnych (czyli pobić inflację). Dlatego też różni inwestorzy mogą wybrać inne strategie rynkowe.

Po pierwsze: wartość

Inwestowanie w wartość (ang. value investing) opiera się na przekonaniu, że rynek nie jest doskonale efektywny. Hipoteza rynku efektywnego niegdyś popularna w kręgach akademickich zakłada, że w każdej chwili ceny papierów wartościowych w pełni odzwierciedlają wszystkie dostępne informacje. O tym, że w praktyce tak nie jest, szybko dowiaduje się każdy początkujący inwestor. W realnym świecie informacje bywają ukryte, potrafią zaskakiwać nawet najlepszych ekspertów, a czasami nawet z pozoru oczywiste zależności potrzebują czasu, aby zmaterializować się w tabeli notowań.

Inwestujący w wartość wierzą, że istnieje coś takiego jak obiektywna „wartość wewnętrzna” dla każdej akcji. Jeśli ją poprawnie oszacują, to cała reszta jest już „łatwa”. Wystarczy kupować walory niedoceniane przez rynek. Czyli takie, których cena jest niższa od ich wartości wewnętrznej. „Cena jest tym, co płacisz. A wartość tym, co otrzymujesz” – mawiał Warren Buffett, legendarny inwestor i zwolennik inwestowania w wartość.

Cała trudność polega na poprawnym oszacowaniu wartości danej spółki. Zwolennicy value investing wykorzystują w tym celu przede wszystkim analizę fundamentalną. Przyglądają się modelowi biznesowemu spółki i jej pozycji konkurencyjnej. Oceniają perspektywy branży, biorąc przy tym poprawkę na fazę cyklu koniunkturalnego w całej gospodarce. Analizują jej sprawozdania finansowe: bilans, rachunek wyników oraz przepływów pieniężnych. Patrzą na wskaźniki finansowe takie jak wolne przepływy pieniężne, nakłady inwestycyjne, stosunek ceny akcji do przypadających nań zysków (C/Z) czy stosunek ceny do wartości księgowej (C/WK).

Dla „fundamentalistów” liczy się, jak silny strumień wolnych przepływów pieniężnych dana spółka jest w stanie wygenerować w perspektywie najbliższych 2-3 lat. Ważne jest, czy (oraz ile) wypłaci dywidendy lub wyda na skup akcji własnych. Inwestujący w wartość nierzadko lubią biznesy duże i stabilne finansowo, hojnie dzielące się zyskiem (tj. dywidendą) z akcjonariuszami. Aczkolwiek dobrą spółką typu „value” może być zarówno naftowy monopolista jak i niewielka firma informatyczna. Inwestujący w wartość nie są wybredni co do branż – nie pogardzą walorami firmy ze schyłkowego sektora gospodarki, jeśli tylko jej bieżąca rynkowa wycena wydaje im się znacząco niższa od oszacowanej wartości wewnętrznej.

„Kupuj tanio, sprzedawaj drogo” – to nieco zwulgaryzowana filozofia inwestowania w wartość. Uważany za ojca tej koncepcji Benjamin Graham powiedziałby raczej: kupuj wyraźnie niedowartościowaną spółkę (Graham kupował z dyskontem nie mniejszym niż 33 proc.) i sprzedaj, gdy cena przekroczy jej wartość. Inwestowanie w wartość nierzadko łączy się też z kontrariańskim podejściem do rynku i zakłada podążanie wbrew tłumowi. Inwestor zorientowany na wartość chętnie kupi taniejący i (w jego ocenie) mocno niedowartościowany walor spółki z niezbyt modnego sektora. Natomiast raczej nie będzie skłonny zapłacić wysokiej premii (tj. nadwyżki wyceny ponad rynkową średnią) za akcje modnej i szybko rosnącej spółki.

Po drugie: wzrost

To drugie podejście wybiorą za to inwestorzy preferujący inwestowanie we wzrost (ang. growth investing). Ta strategia polega na wyszukiwaniu takich spółek, co do których inwestor spodziewa się dynamicznego wzrostu skali biznesu i przepływów pieniężnych. Celem poszukiwań są firmy, które w najbliższych kilku latach zwiększą (lub dopiero wypracują) zyski i przychody, rosnąc szybciej niż konkurenci lub działają w szybko rozwijający się sektorach gospodarki.

Zwykle mianem spółek wzrostowych określa się względnie młode i jeszcze małe spółki. Ale nie zawsze tak musi być. Najlepszym tego przykładem są technologiczni giganci spod szyldu FANG (Facebook, Amazon, Netflix, Google). Są to już dojrzałe i globalne biznesy, które jednakże wciąż cechują się dynamicznym wzrostem, ponieważ działają na szybko rosnącym rynku. W tym podejściu liczy się wykorzystanie mega-trendów (np. cyfryzacja gospodarki, odejście od paliw kopalnych, itp.) lub wczesne zidentyfikowanie nowych zjawisk (np. zachowania proekologiczne, prozdrowotne, etc.).

Inwestor zorientowany na wzrost przede wszystkim patrzy na to, czy spółka ma potencjał do szybkiej poprawy wyników finansowych. Bywa mocno wybredny względem branży, w której działa spółka. Często szuka firm z młodych i perspektywicznych sektorów, oferujących produkty bazujące na nowych technologiach czy wykorzystujące świeże mody wśród konsumentów. Patrzy na historyczną i oczekiwaną dynamikę przychodów, zysków, stopy zwrotu z kapitału (ROE) oraz marże.

O ile zwolennicy inwestowania w wartość lubią wysokie dywidendy i stabilne modele biznesowe, o tyle inwestujący we wzrost skoncentrowani są na osiągnięciu zysków kapitałowych. Czyli sprzedaży akcji wyraźnie drożej, niż je zakupili. Spółki postrzegane jako wzrostowe zwykle jednak odznaczają się wyższym ryzykiem (i większą zmiennością kursów akcji) od dojrzałych (i wolno rosnących) spółek tylu „value”. Co więcej, są one na ogół wyceniane wyżej niż średnia rynkowa. Inwestorzy płacą bowiem premię za perspektywę wzrostu.

O ile spółka typu value wyceniana na 15-krotność oczekiwanych przyszłorocznych zysków uchodzi za stosunkowo drogą, to spółka wzrostowa notowana nawet przy dwukrotnie wyższym mnożniku wcale nie musi być przewartościowana. A to dlatego, że w jej cenie wliczone są znacznie wyższe oczekiwania względem przyszłych zysków. Możliwe (i wcale nie aż takie rzadkie) są przypadki, gdy szybko rosnący biznes podwaja wyniki w ciągu roku. Wtedy C/Z nawet rzędu 30 i więcej po roku lub dwóch maleje do akceptowalnych wartości.

Stare kontra nowe

Zwykle inwestowanie w wartość przeciwstawiane jest inwestowaniu we wzrost i odwrotnie. Owszem, obie filozofie inwestycyjne zasadniczo różnią się podejściem do rynku i kryteriami doboru spółek do portfela. Inwestujący we wzrost wybiegają daleko w przyszłość i zwykle skłonni są zaakceptować wyższe ryzyko. Z kolei inwestorzy zorientowani na wartość bywają karykaturyzowani jako chciwi i nierozumiejący współczesnego świata i jego nowych trendów czy technologii.

Inwestowanie w wartość nie jest ostatnio zbyt popularne. Od dobrych kilku lat na fali jest inwestowanie we wzrost. Na rynku amerykańskim po roku 2009 spółki wzrostowe radzą sobie zdecydowanie lepiej niż spółki typu „value”. Tendencja ta jeszcze nasiliła się w ostatnich pięciu latach. Przez ten okres indeks Russell 1000 Growth urósł o 160 proc., podczas gdy Russell 1000 Value wzrósł raptem o 47 proc., przy czym ostatnie trzy lata praktycznie dreptał w miejscu.

Wśród analityków nie ma zgody co do tego, czy tendencja słabości spółek wzrostowych utrzyma się w najbliższych latach. Niektórzy twierdzą, że z powodu zmian technologicznych (rosnącego znaczenia wartości niematerialnych) i prawnych (walka z „globalnym ociepleniem” wykańcza tradycyjne spółki energetyczne i przemysłowe) inwestowanie w „wartość” jest już skończone. Inni z kolei uważają, że to spółki wzrostowe są skrajnie przewartościowane i że mamy do czynienia z powtórką bańki internetowej sprzed 20 lat. Są też tacy, którzy wiążą trwającą przez ostatnią dekadę dominację „wzrostu” nad „wartością” z polityką utrzymywania ultra-niskich stóp procentowych przez banki centralne. Nikt jednak nie wie, co przyniesie przyszłość. I czy np. za kolejne 10 lat nie zaczną powstawać artykuły obwieszczające śmierć inwestowania w spółki wzrostowe.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Polecane