Oto raj dla zwolenników selekcji akcji

Kamil ZatońskiKamil Zatoński
opublikowano: 2021-09-14 22:24

Szwedzka giełda dość niespodziewanie stała się w Unii Europejskiej rynkiem z największą liczbą notowanych spółek.

Przeczytaj i dowiedz się:

  • ile spółek notowanych jest na parkiecie w Szwecji i ile zasiliło ją w tym roku,
  • jak na tym tle wypada GPW,
  • dlaczego spółki idą ławą na giełdę w Sztokholmie,
  • jaka jest specyfika rynku i rola, jaką grają fundusze VC/PE,
  • który z polskich funduszy jest aktywny na tym rynku.

Choć debiut Woodpeckara na rodzimym NewConnect był już 22 w tym roku, a na głównym rynku GPW pojawiło się 8 nowych spółek, to z powodu wycofań liczba firm wcale nie przyrasta. W Warszawie notowanych jest obecnie około 800 spółek, a więc o kilka mniej niż pod koniec 2020 r. i około 100 mniej w najlepszych pod tym względem latach 2013-2017.

Tymczasem na parkiet w Szwecji (rynku głównym oraz First Growth, odpowiedniku naszego NewConnect) weszły od początku roku 83 spółki (najwięcej od ponad 20 lat), dzięki czemu liczba notowanych podskoczyła do 950. To najwięcej w Unii Europejskiej. Jak zauważa agencja Bloomberg, ponad 80 proc. emitentów to firmy o małej kapitalizacji, co na rozwiniętych rynkach oznacza wartość rynkową nieprzekraczającą 1 mld USD (3,86 mld zł; w Polsce poniżej tej bariery jest ponad 91 proc. spółek).

– Tętniący życiem rynek dla mniejszych firm odzwierciedla to, co dzieje się na scenie startupowej w kraju. Rozwojowi sprzyjają też niezbyt uciążliwe regulacje oraz głęboka baza inwestorów - uważa Jonas Strom, prezes banku inwestycyjnego ABG Sundal Collier.

Caroline Forsberg z SEB Investment Banking fenomen tłumaczy przedsiębiorczością Szwedów i apetytem na ryzyko i innowacje.

Podobieństwa i różnice

Nie wszystkie szwedzkie firmy marzą jednak o lokalnym rynku. Wiosną tego roku prosto na NYSE poszedł producent mleka owsianego Oatly (debiut w Nowym Jorku zakończył się zwyżką o 30 proc.), trzy lata wcześniej tą samą drogę wybrał serwis streamingowy Spotify. Obecnie największe emocje wzbudzają fintechy: Klarna Bank i Trustly, które jeszcze nie zdecydowały, czy wybiorą Nasdaq Stockholm.

Główny indeks giełdy w stolicy Szwecji - OMX 30 - urósł od początku roku o jedna czwartą, a szerszy wskaźnik o 28 proc. To nieco lepsze wyniki niż osiągnięte przez WIG20 (niespełna 20 proc.) i WIG (26 proc.). Różnic pomiędzy rynkami jest jednak więcej, mówi Rafał Dobrowolski, zarządzający funduszem Tar Heel Capital Globalnej Innowacji FIZ, który część portfela wypełnił akcjami spółek skandynawskich.

– W porównaniu do GPW widać na pewno różnica wielkości – znacząco mniej jest transakcji i spółek poniżej 100 mln EUR kapitalizacji. Dla wielu lokalnych inwestorów są to okolice minimalnego progu w zakresie wielkości, często też mniejsze nie spełnią ich kryteriów płynności akcji - mówi Rafał Dobrowolski.

Jak przyznaje, dla zwolenników selekcji akcji, takich jak on, jest to rynek atrakcyjny, bo licznie reprezentowane są na nim innowacyjne spółki, których atutem jest dość dobra płynność i wciąż niezbyt duża rozpoznawalność na świecie.

Dobry grunt:
Dobry grunt:
Rafał Dobrowolski, zarządzający funduszem Tar Heel Capital Globalnej Innowacji FIZ, w Skandynawii inwestuje od lat. Jak podkreśla, w masie spółek nie brakuje innowacyjnych o wysokiej płynności obrotu.
Marek Wiśniewski

– To na pewno daje świetny grunt dla selekcji. Zazwyczaj mamy na radarze przynajmniej kilka spółek ze Szwecji, Norwegii i Finlandii. W związku z wysoką koncentracją na pojedynczych firmach nie mamy szczegółowego obrazu całego rynku, ale w ostatnich kwartałach stale udaje się znaleźć szybko rosnące i bardzo atrakcyjnie wycenione firmy, w które wierzymy, że warto zainwestować na długie lata. W naszym przypadku to podmioty tworzące oprogramowanie, oferujące usługi digitalizacji lub związane z zaawansowanym sprzętem lub maszynami - dodaje Rafał Dobrowolski, którego fundusz w I półroczu 2021 osiągnął stopę zwrotu w wysokości 17,1 proc.

Zarządzający zaznacza, że po covidowym kryzysie rynek zalała olbrzymia fala kapitału od skandynawskich i zagranicznych inwestorów. Konsekwencją były skrajnie wysokie wyceny oraz przewaga popytu nad podażą na rynku pierwszych ofert publicznych (IPO).

– Oczywiście skusiło to też gorszej jakości emitentów, którzy wychodzili do inwestorów z wycenami i oczekiwaniami odzwierciedlającymi skrajnie pozytywne scenariusze rozwoju. Wydaje się jednak, że to pojedyncze przypadki, a nie obraz całego rynku, co mogłoby zwiastować „bańkę” - dodaje Rafał Dobrowolski.

Nie ma reguły

Specjalista zwraca uwagę, że wiele spółek giełdowych ze Skandynawii ma lub miała w przeszłości w akcjonariacie fundusze private equity lub venture capital.

– Taka przeszłość daje często większą profesjonalizację zarządzania, raportowania czy rekrutacji i rozwoju biznesu, ale bałbym się postawić na taki portfel spółek tak po prostu bez szczegółowych analiz. Wynika to z tego, że na szwedzkim rynku jest rzeczywiście dużo aktywów i operuje wiele tego typu funduszy, które same w sobie są mocno niejednorodną grupą - mówi zarządzający.

Spółki ze Szwecji często już przed debiutem mają zdywersyfikowaną strukturę akcjonariatu - tworzą ją nie tylko fundusze PE/V, pełniące zarówno rolę akcjonariuszy mniejszościowych, jak i wiodących, ale również inwestorzy i tzw. aniołowie biznesu z całego świata.

– Stopień wpływu, jakość czy sam horyzont PE/VC jest przy tym bardzo zróżnicowany. Poza oczywistymi sukcesami, którymi ten rynek się chwali, widzieliśmy transakcje IPO, które były prowadzone tak, by wyjść po najlepszej do osiągnięcia wycenie. Byłaby ona w normalnych warunkach trudna do uzyskania od innego funduszu lub inwestora strategicznego, co zazwyczaj implikowało niestety słabe zachowanie akcji po debiucie. Trafialiśmy też na spółki, które radziły sobie słabo z rozwojem biznesu pomimo wcześniejszego zaangażowania funduszy - zaznacza Rafał Dobrowolski.