Frankowicze domagają się odszkodowania za przewlekłość postępowania w sprawie pozwu zbiorowego — łącznie 25 mln zł
Nikt z frankowiczów przystępujących do pozwu zbiorowego przeciwko Millennium nie spodziewał się, że sprawę uda się wygrać w kilka miesięcy. Przykład klientów procesujących się z mBankiem wskazywał, że trzeba uzbroić się w cierpliwość. „Nabici”, jak nazwała się grupa walutowych kredytobiorców, wystąpili z pozwem zbiorowym w 2012 r., w styczniu 2013 r. sąd opublikował ogłoszenie o postępowaniu grupowym, a pierwszy wyrok zapadł dopiero kilka miesięcy później.

Sprawa zakończyła się w 2015 r. w Sądzie Najwyższym, który skierował pozew do ponownego rozpatrzenia. Do dzisiaj rozstrzygnięcia jednak nie ma. Klienci mBanku jednak przynajmniej wiedzą, na czym stoją — jaki materiał muszą zebrać do dalszej batalii sądowej. Frankowicze z Millennium złożyli pozew zbiorowy w czerwcu 2014 r. i również do dzisiaj nie doczekali się rozstrzygnięcia. Postępowanie… nawet się nie zaczęło.
Utknęli w blokach
Procedura w przypadku pozwów zbiorowych rozpisana jest na trzy etapy. W pierwszym sąd analizuje, czy pozew spełnia ustawowe wymagania i czy powinien być rozpatrywany. Jeśli decyzja jest na „tak”, publikowane jest ogłoszenie w mediach, żeby powiadomić potencjalnych zainteresowanych o możliwości dołączenia do grupy.
W kolejnym etapie ustalana jest ostateczna liczba uczestników pozwu, a w następnym sąd rozpatruje pozew już pod kątem merytorycznym. W przypadku frankowiczów z Millennium sąd pozew przyjął, ale nie opublikował ogłoszenia. Po ponad 3 latach oczekiwania zainteresowani powiedzieli „dość” i złożyli w sądzie apelacyjnym skargę o odszkodowanie z tytułu przewlekłości postępowania.
— To nie była łatwa decyzja, ponieważ cel zawiązania grupy był zupełnie inny. W trakcie trwającego 3,5 roku postępowania doszło jednak do tylu bulwersujących zdarzeń, że uznaliśmy, iż nie mamy wyboru. Reprezentując ponad 5 tys. osób, dla których sprawa kredytów frankowych jest jedną z najważniejszych spraw życiowych, nie mogliśmy bezczynnie patrzeć na to, jak sprawa przez lata nie może ruszyćz miejsca — mówi adwokat Zbigniew Drzewiecki z kancelarii Drzewiecki, Tomaszek i Wspólnicy. Wyjaśnia, że każda czynność w ramach postępowania „znacząco przekraczała czas, który można by uznać za racjonalny i uzasadniony”.
— Doszło do kilku pomyłek, które trudno nam zrozumieć. Np. postanowienie o stwierdzeniu dopuszczalności pozwu wydano na posiedzeniu niejawnym, podczas gdy przepis mówi o decyzji na rozprawie — relacjonuje Zbigniew Drzewiecki.
Składając wniosek o odszkodowanie, frankowicze chcą osiągnąć dwa cele. Pierwszy jest finansowy. Ustawa z 2004 r. o skardze na przewlekłość postępowania daje im prawo do żądania od 2 tys. zł do 20 tys. zł. Frankowicze chcą dostać po 5 tys. zł. Skromnie, ale po przemnożeniu przez 5 tys. uczestników postępowania uzbiera się 25 mln zł, które skarb państwa będzie musiał zapłacić, o ile w sądzie apelacyjnym zapadnie taki wyrok. Drugi cel to nagłośnienie sprawy i zwrócenie uwagi na sposób prowadzenia postępowania w przypadku pozwów zbiorowych.
— Prawo o pozwach zbiorowych jest bardzo sensowne, ale musi być stosowane — mówi Zbigniew Drzewiecki. Nie udało nam się poznać stanowiska sądu okręgowego, gdyż nie ma rzecznika prasowego, zajmującego się sprawami cywilnymi, ani jednostki do kontaktów z mediami.
Wygrana w apelacji
Spór frankowiczów z Millennium dotyczy nielegalnych klauzul stosowanych przez bank w kredytach indeksowanych do franka szwajcarskiego. Millennium, podobnie zresztą jak inne banki, przeliczał walutę na złote według własnego kursu, znanegoklientom. Nieznane były im natomiast zasady, wedle których kredytodawca układał tabelę kursową. Pozew w tej sprawie trafił do Sądu Okręgowego w Warszawie w 2014 r., który w maju 2015 r. go odrzucił. Cztery miesiące później Sąd Apelacyjny orzekł jednak, że sprawę należy rozpoznać.
Liczba skarg rośnie
Z sądowych statystyk wynika, że przeciętna wielkość odszkodowania zasądzana z tytułu przewlekłości postępowania sądowego wynosi nieco ponad 3 tys. zł, a sprawy tego typu nie są zbyt liczne. Nie ma jeszcze danych za 2017 r., ale w 2016 r. budżet zapłacił za opieszałość temidy 5,7 mln zł. To najwyższa suma od 2012 r. Liczba skarg systematycznie rośnie: z 8,7 tys. w 2012 r. do 18 tys. w 2016 r. Znaczny odsetek jest jednak oddalany albo odrzucany przez sądy. © Ⓟ
Podpis: Eugeniusz Twaróg