Inwestor, który swoja reputację zrobił na krótkiej sprzedaży hipotecznych kredytów subprime przed kryzysem finansowym w latach 2008-09, nie ma ostatnio łatwego życia i jest utożsamiany z synonimem „nieszczęścia” z powodu zaangażowania na rynku złotego kruszcu. Przecena tego surowca w ostatnich miesiącach doprowadziła bowiem do gigantycznych strat PFR Gold Fund. Wartość środków zainwestowanych w „złoty fundusz” obniżyła się bowiem od początku roku o ponad 65 proc.

Swoistą pomocną dłoń wyciągnął do niego w ostatnich dniach Ben Bernanke, szef Fed, który zapowiedział, że nie dojdzie do szybkiego zakończenia programu luzowania ilościowego. To dobra wiadomość dla funduszu Paulsona, który wykorzystywany był do inwestowania w złoto jako zabezpieczenie przed inflacją.
„Mimo, że Fed drukuje ogromne ilości pieniędzy, wzrost inflacji był jak do tej pory bardzo mały. Ci którzy kupowali wcześniej złoto stracili cierpliwość” – powiedział Paulson przemawiając na konferencji Delivering Alpha. Dodał, że „uzasadnienia dla posiadania złota nie zniknęły”.
„Trzeba być świadomym, że zawsze konsekwencją drukowania pieniędzy była, jest i będzie inflacja. Problemem jest tylko dokładne przewidzenie, kiedy do tego dojdzie” – tłumaczy Paulson.
Zarządzający sugeruje również zainteresowanie się rynkiem nieruchomości.
„Co prawda osiągnął on już dno, ale nadal nie jest za późno by się na nim zaangażować. Kupno domu to najlepsza inwestycja, jaką może każdy zrobić” – podsumowuje Paulson.