Z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego kraju zakłócenia w dostawach gazu z Rosji dla PGNiG mogą niepokoić, ale z finansowego — okazują się korzystne.

— Trwające od początku września redukcje w dostawach gazu z Gazpromu mają pozytywny wpływ na nasze wyniki, choć na razie kwoty nie są znaczące — mówi Jarosław Bauc, wiceprezes PGNiG ds. finansowych.
Im mniej, tym lepiej
4 września rosyjski Gazprom zaczął dostarczać polskiej spółce mniej gazu, niż ta zamawiała, tłumacząc to koniecznością uzupełnienia własnych magazynów przed zimą. PGNiG, które też zapełnia magazyny, musiało się posiłkować dodatkowym importem z Niemiec. I dobrze na tym wyszło, bo ceny gazu na giełdzie niemieckiej były niższe od cen gazu w kontrakcie z Rosjanami. Na dodatek PGNiG przysługuje od Gazpromu rekompensata w postaci upustu na kolejne dostawy.
— Wpływ tych czynników na wyniki trzeciego kwartału był niewielki, bo sytuacja trwała tylko miesiąc. Jeśli nic się nie zmieni, to na koniec roku pozytywny efekt może już być znaczący, choć należy zauważyć, że ceny gazu w Niemczech ostatnio odbiły, co czyni import mniej interesującym — podkreśla Jarosław Bauc. W ramach renegocjacji kontraktu z Gazpromem (rozmowy ruszyły formalnie z początkiem listopada) PGNiG opłacałoby się walczyć o zmniejszenie wolumenu dostaw, a mniej — o obniżenie ceny.
Nie będzie to jednak łatwe. — Zgodnie z kontraktem możemy w tej chwili rozmawiać tylko o cenie, ale w ramach rozmów pozakontraktowych można rozmawiać o wielu sprawach — przypomina Mariusz Zawisza, prezes PGNiG.
Mniejsze dostawy z Rosji byłyby pożądane również dlatego, że w przyszłym roku uruchomiony zostanie gazoport w Świnoujściu, poprzez który popłynie do Polski zakontraktowany gaz z Kataru. Kosztowny, według nieoficjalnych informacji, mimo że jego cena jest powiązana z notowaniami zniżkującej ropy.
Dzięki ropie cena gazu katarskiego jest mniej nieatrakcyjna, niż była, wskazują dyplomatycznie przedstawiciele PGNiG. Rozmowy z Katarczykami na temat warunków kontraktu trwają. Do tego dochodzą plany Polenergii kontrolowanej przez Jana Kulczyka, która planuje budowę rurociągu gazowego Bernau-Szczecin, czyli dodatkowego interkonektora łączącego Niemcy z Polską. — Przyglądamy się temu projektowi — przyznaje Mariusz Zawisza.
Będzie za dużo gazu
Zarówno w kontrakcie rosyjskim, jak i w kontrakcie katarskim PGNiG obowiązuje klauzula take or pay (bierz lub płać). Umowa z Gazpromem obowiązuje do 2022 r., a z Katarem — przez trzydzieści lat. To oznacza, że rozwój importu z innych kierunków będzie oznaczał nadpodaż gazu na polskim rynku. I spadek ceny, bo klienci wybiorą tańszy surowiec, np. z Niemiec. To scenariusz o tyle prawdopodobny,że już dziś niezależne firmy chętnie kupują gaz na giełdzie niemieckiej i oferują klientom w Polsce. Widać to w danych dotyczących krajowego importu. Przy okazji publikacji wyników za trzeci kwartał PGNiG podało, że od stycznia do września jego udział w imporcie gazu obniżył się o 6 pkt. proc., do 88,3 proc.
— Rynek się liberalizuje, inni dostawcy rozwijają działalność — komentuje Mariusz Zawisza.
Z usług innych dostawców skorzystały m.in. nawozowe Azoty, zużywające jedną piątą całego polskiego zapotrzebowania na gaz. PGNiG podało, że w trzecim kwartale zauważalne było zmniejszenie sprzedaży do Azotów o 180 mln m sześc. w porównaniu z 2013 r., „przypuszczalnie ze względu na atrakcyjne ceny na TGE i giełdach europejskich”. O ile zmniejszy się udział rynkowy PGNiG w przyszłym roku, wyjaśni się w najbliższych tygodniach.
— Składane są właśnie zamówienia gazowe na 2015 r. Zobaczymy, o ile mniejsza może być nasza sprzedaż w przyszłym roku — mówi Jerzy Kurella, wiceprezes PGNiG ds. handlowych.