W polskim handlu detalicznym prowincja bije na głowę stolicę. Największe sieci z rodzimym kapitałem centrale mają w niewielkich miejscowościach — Dino wywodzi się z wielkopolskiego Krotoszyna, PoloMarket ma siedzibę w Giebni pod Inowrocławiem, a w podpoznańskich miejscowościach aż roi się od siedzib handlowych potentatów stworzonych przez Polaków, ale sprzedanych zagranicznemu kapitałowi.

Wśród polskich sieci, które pierwsze kroki stawiały w Warszawie, najsilniejszą rynkową pozycję osiągnęła Polska Grupa Supermarketów (PGS). Zrzesza ona mniejszych przedsiębiorców i ma ponad 40 udziałowców.
— Naszą sieć tworzy obecnie ponad 600 sklepów, których łączne roczne obroty sięgają 3,5 mld zł. Tylko w styczniu przyłączyliśmy ponad 60 placówek, większość na Podlasiu, które działały wcześniej pod innym szyldem franczyzowym. Celem na ten rok jest 700 sklepów w sieci — mówi Michał Sadecki, prezes PGS.
Odróżnienie od dyskontów
PGS powstała w 2002 r. jako Warszawska Grupa Supermarketów. Nazwę zmieniła w 2007 r., kiedy przekształciła się z sieci lokalnej w ogólnopolską. Obecnie działa w 12 województwach, głównie pod szyldem Top Market. W ramach grupy działają jeszcze dwie mniejsze sieci: delikatesowa Delica i małe sklepy Minuta8.
— Większość sklepów ma powierzchnię 300-400 m kw. To odpowiednia powierzchnia przede wszystkim dla mniejszych miejscowości i miejskich sypialni. Wkrótce otworzymy też flagowy sklep o powierzchni ponad 1000 m kw. w Galerii Kupieckiej w Otwocku. W centrach dużych miast, zwłaszcza w Warszawie, ze względu na wysokość czynszów bardziej efektywne są mniejsze sklepy — mówi Michał Sadecki.
PGS jako operator sieci odpowiada za jej marketing i koordynację, a także za dużą część dostaw, realizowanych z magazynu centralnego w Warszawie.
— Z magazynu centralnego do sklepów dostarczana jest połowa asortymentu dostępnego w sklepach sieci. Na polskim rynku trzeba się wyróżnić, aby nie zginąć, mamy więc w ofercie znacznie więcej produktów niż dyskonty czy sklepy convenience,z którymi rywalizujemy. To ponad 4 tys. pozycji asortymentowych — mówi szef PGS.
Od dwóch lat w sklepach sieci dostępne są też produkty pod markami własnymi. To szeroka paleta produktów spożywczych, sprzedawanych głównie pod marką O! Dobre Pewne Twoje. Do tego dochodzi odrębna marka własna alkoholi i najnowsza, obejmująca asortyment bio.
— Produkty bio to rosnąca kategoria. Ich sprzedaż nie jest wysoka, ale popyt rośnie, ale cechuje je wysoka marżowość — mówi Michał Sadecki.
Kontrola kosztów
Największe ryzyko dla detalistów wiąże się z rosnącymi kosztami pracy.
— Nie mamy problemu z dostosowaniem asortymentu do potrzeb i oczekiwań klientów. Musimy je jednak odpowiednio wyeksponować i tu istotna jest praca ludzka. Posiłkujemy się pracownikami z Ukrainy, ale ich oczekiwania płacowe również rosną. Rynek niemiecki okazuje się dla nich bardzo atrakcyjny — mówi Michał Sadecki.
Jednym z rozwiązań problemu rosnących kosztów pracy może być inwestycja w kasy samoobsługowe.
— Inwestujemy w takie kasy od połowy ubiegłego roku, w planach mamy też uruchomienie sklepu samoobsługowego bez pracowników, w którym będzie dostępnych 400-600 produktów — mówi Michał Sadecki.
Część sklepów PGS prowadzi już sprzedaż w internecie.
— W tym roku wejdziemy szerzej w e-sprzedaż przy współpracy logistycznej z jednym ze start-upów. Chcemy prowadzić sprzedaż internetową w Warszawie, Trójmieście, Krakowie, Lublinie, być może w Płocku. Kluczowa dla rentowności w tym biznesie jest kontrola kosztów, outsourcing jest postawą naszej strategii i posiłkujemy się nim przy każdej nadarzającej się okazji — mówi Michał Sadecki.
OKIEM EKSPERTA
Jest miejsce obok dyskontów
MARIA ANDRZEJ FALIŃSKI, prezes Forum Dialogu Gospodarczego
Ogłaszanie planów dynamicznej ekspansji przez sieci, takie jak Top Market, a wcześniej PSH Lewiatan, dowodzi kilku rzeczy. Po pierwsze, model franczyzowy w polskich warunkach jest skuteczny i można się w nim rozwijać. Po drugie, format marketów osiedlowych, czyli tzw. sklepów proximity, w obecnych warunkach rynkowych dobrze się sprawdza jako uzupełnienie dla mocno wyprofilowanej oferty dyskontowej. Takie sklepy często działają w pobliżu dyskontów, a fakt, że nie tylko przetrwały, ale też chcą się rozwijać, świadczy o tym, że ich oferta jest komplementarna, a cenowo też nie odbiegają już, tak jak kiedyś, od dyskontów.