(ISB - analiza, powtórzenie) Pierwsze lata członkostwa Polski w Unii Europejskiej (UE) okażą się dla polskiej gospodarki i przedsiębiorców neutralne. Dopiero później można będzie się spodziewać impulsu dla wzrostu, nawet boomu inwestycyjnego i konsumpcyjnego, jeśli Unii uda się „wymusić” konieczne zmiany, uważają eksperci i analitycy. Jednocześnie zaznaczają, że na pewno nie czeka nas „recesja akcesyjna”.
O „szoku akcesyjnym” mówił ostatnio m.in. Jan Szomburg, prezes zarządu Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową (IBnGR), czy też w wywiadzie dla ISB Janusz Krzyżewski, członek Rady Polityki Pieniężnej (RPP), który spodziewa się spowolnienia gospodarczego w pierwszych latach po akcesji.
Pogorszenie się tempa wzrostu gospodarczego po wejściu Polski do UE ma, ich zdaniem, wynikać przede wszystkim ze zniesienia pozostałych jeszcze barier celnych i wzmożonej konkurencji silniejszych podmiotów gospodarczych z UE.
„Pierwszy etap [członkostwa – przyp. ISB] nie będzie się charakteryzować dramatycznymi zmianami, jeśli chodzi o siłę konkurencji unijnej. Już w tym momencie bariery handlowe są przecież w dużej mierze zniesione” – powiedział Marcin Mróz, ekonomista Societe-Generale.
Bariery celne nie są już nakładane na produkty przemysłowe, co oznacza, że większy i dobrze prosperujące polskie firmy, są już na rynku unijnym obecne. Ponadto dynamika wzrostu eksportu w ostatnich miesiącach pokazuje, że wiele polskich firm dobrze sobie na rynkach zagranicznych radzi.
„Akcesja nie jest wydarzeniem, jest procesem, który trwa od wielu lat i sam moment wstąpienia nie będzie się wiązał z gwałtownymi zmianami ani in minus, ani in plus. Jesteśmy już przecież w dużym stopniu zintegrowani, więc to, co się wydarzy 1 maja 2004 nie będzie żadnym wstrząsem” – powiedział Piotr Serafin, wicedyrektor departamentu analiz ekonomicznych i społecznych w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej (UKIE).
Zapewne pierwsze lata członkostwa w UE są jednak korzystniejsze dla firm dużych.
„Na pewno wiele firm małych może się spodziewać pewnych utrudnień po wejściu Polski do UE, wręcz wyeliminowania z rynku – dotyczy to np. firm transportowych, które zostaną wchłonięte przez większe organizmy, oferujące zmasowaną logistykę i świadczące usługi taniej. W niektórych branżach rzeczywiście mogą więc wystąpić wstrząsy” – uważa Jerzy Małkowski, dyrektor biura ekspertów Business Centre Clubc (BCC).
Jednocześnie będzie też postępował proces konsolidacji, co prawdopodobnie oznaczać będzie wchłanianie mniejszych firm przez większe.
„Większość tych firm nie zniknie więc z rynku, odnajdą się na nim prawdopodobnie po prostu w innej postaci” – uważa Małkowski.
„Na pewno będziemy mieli do czynienia z procesem konsolidacji w niektórych dziedzinach polskiej gospodarki, który będzie się wiązał z upadkiem mniejszych, niekonkurencyjnych podmiotów. Stąd też bilans w pierwszych latach będzie moim zdaniem neutralny, a dopiero później pojawi się impuls dla wzrostu” – uważa Serafin.
CZY UE STANOWI WIĘC ZAGROŻENIE DLA WZROSTU CZY NIE?
Odpowiedź na pytanie, czy tuż po wejściu do UE będzie miała miejsce „recesja akcesyjna”, zależy wyłącznie od Polski.
Zdaniem Małkowskiego bowiem bariery dla wzrostu gospodarczego i zawężania „luki cywilizacyjnej” między Polska, a krajami UE, są w większości barierami wewnętrznymi – „własnej roboty”.
Przede wszystkim chodzi tutaj o złą sytuację finansów publicznych, nieodpowiednio funkcjonujący system koncesjonowania, czy też przeregulowanie gospodarki.
„Liczymy na to, że Unia zmobilizuje polski rząd do koniecznych zmian, takich jak dokończenie restrukturyzacji, prywatyzacji, czy też deregulacji” – powiedział Małkowski. „1 maja to szansa dla firm, nie zagrożenie” – dodał.
Polska gospodarka będzie też w stanie przyciągać większe bezpośrednie inwestycje zagraniczne. Jako członek UE stanie się bowiem znacznie bardziej przewidywalnym i stabilnym krajem w oczach inwestorów.
„Można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że nawet jeśli wystąpią ‘szoki konkurencyjne’, będą one neutralizowane napływem nowych bezpośrednich inwestycji zagranicznych” – uważa Mróz. „Trzeba też pamiętać, że kluczowym elementem przyciągającym inwestycje jest wzrost gospodarczy, który w 2004 roku powinien przyśpieszyć” – dodał.
„Ogólnie więc rzecz biorąc, wejście Polski do UE będzie oznaczało powolny, pozytywny wpływ na wzrost PKB. Skłaniam się tutaj do takiej ewolucyjnej, a nie rewolucyjnej teorii” – podsumował Mróz.
Karolina Słowikowska