Wciąż niewielka i mało znana zwykłym zjadaczom chleba spółka Pilab, która pracuje nad technologią wykorzystywaną w zaawansowanych systemach analitycznych, zrobiła ostatnio furorę wśród inwestorów. Nie przeszkodziło jej, że jest notowana na NewConnect, co oznacza ograniczenia lub wręcz zakaz inwestowania dla niektórych TFI. Nie zaszkodziły wydarzenia w Grecji, przez które np. Enter Air, przewoźnik czarterowy, wycofał się z planów emisji.
— Planowaliśmy pozyskanie z emisji 15 mln zł, ale ostatecznie zebraliśmy z rynku 21,15 mln zł, a historycznie Pilab zdobył ponad 30 mln zł. Mamy już w akcjonariacie kilka TFI, część z nich wkrótce będzie o tym informować — mówi Paweł Wieczyński, prezes Pilabu.
Wszystkie poprzednie rundy podnoszenia kapitału spółka realizowała we własnym zakresie, ale teraz związała się z Banco Espirito Santo de Investimento.
— Pozyskane pieniądze pozwolą nam przez dwa lata skupić się na jednym celu: zdobyciu referencji i klientów w USA — mówi Krystian Piećko, twórca technologii i członek zarządu Pilabu.
Półtora roku temu Pilab rozpoczął w Polsce „fazę beta”, czyli testowanie technologii u klientów. W maju zakończył ten etap premierą produktu w Polsce i spółka rozpoczęła sprzedaż m.in. narzędzi do detekcji defraudacji, której efekty pokaże najpewniej w przyszłym roku. Latem Pilab rozpoczął weryfikacjęzastosowania technologii w USA.
— Jeszcze w tym roku rozpoczniemy pilotażowe wdrożenia. Premiera produktu w USA odbędzie się najwcześniej w trzecim kwartale przyszłego roku — mówi Paweł Wieczyński. Uważa, że jedynym konkurentem Pilabu jest Palantir Technologies, firma, która pod koniec 2014 r. była wyceniana na 15 mld USD, a ostatnio uzyskała od inwestorów trzecią transzę 500 mln USD, dzięki czemu jej wycena urosła do 20 mld USD.
— Palantir rośnie w kosmicznym tempie, choć jego produkty są horrendalnie drogie, trudne w utrzymaniu i czasochłonne przy wdrożeniu. W USA korporacje zaczęły zaprzęgać technologię, by zrozumieć połączone informacje z zewnątrz i wewnątrz organizacji. Weszliśmy w środek tej burzy z technologią, która daje niespotykanewcześniej możliwości integracyjne i analityczne. W przypadku konkurencyjnych rozwiązań wdrożenie trwa kilkanaście miesięcy, a w naszym — kilka tygodni — podkreśla Sergiursz Borysławski, najpierw inwestor, teraz także członek zarządu Pilabu.
Firma, w którą zaangażował się m.in. Kirk Bradley, jeden z pierwszych członków zespołu Oracle’a, Gabor Gotthard, współtwórca sukcesu 3PAR, która została przejęta za 2,4 mld USD przez HP, czy Andrzej Frys, założyciel wrocławskiej Tety, którą sprzedał z zyskiem, kusi wielu programistów.
— Stworzenie technologii, która jest wprowadzana na rynki globalne, to ukoronowanie kariery informatyka. Nie możemy zatrudnić wszystkich, musimy mieć najlepszych. Proces rekrutacji jest selektywny — mówi Paweł Wieczyński.