Przy ujemnej dynamice kufel piwa wciąż może być do połowy pełny. Najwięksi piwowarzy podsumowali zeszły rok. Jak wynika z badań Nielsena, sprzedaż detaliczna piwa skurczyła się w 2017 r. o 2,4 proc. w ujęciu wolumenowym i o 1,3 proc. w ujęciu wartościowym.

I to ten mniejszy spadek wartości niż wolumenu może cieszyć. Branża od lat mierzy się ze spadającą ceną piwa, dla porównania, podsumowanie 2016 r. pokazało ilościowy wzrost o 2,1 proc. (względem 2015 r.), a wartościowy o 1,4 proc. Andrew Highcock, prezes Kompanii Piwowarskiej i szef branżowego związku Browary Polskie, tłumaczy, że to m.in. wybór coraz lepszych, a więc też droższych produktów przynosi takie dane. Pytany o to, czy to koniec wojny cenowej na rynku, unika odpowiedzi
. — To polityka cenowa każdego z graczy — zastrzega Andrew Highcock. Agata Lorenc, dyrektor z Nielsena, podkreśla, że chociaż kategoria jako całość jest stabilna, to wiele zmienia się w jej segmentach.
— Np. rozwijają się piwne specjalności i piwa bezalkoholowe [ich zeszłoroczne zwyżki to odpowiednio 16,9 i 22,9 proc. wartościowo, jak podaje Nielsen — red.], tracą natomiast piwa mocne — mówi Agata Lorenc.
Zdaniem Andrew Highcocka, wolumenowo w skali całego rynku branża nie ma już wiele do ugrania. Z konsumpcją na poziomie 98 l na osobę jesteśmy w Europie numerem cztery. Wyprzedzają nas Czesi, Niemcy i Austriacy (z wynikami, odpowiednio: 143, 104 i 103 l). Szanse na wzrost wartości sprzedaży to rozwój właśnie kolejnych segmentów. Piwowarom może też nieco sprzyjać spadek piw produkowanych pod markami własnymi sieci handlowych, które straciły w 2017 r. wolumenowo 18,4 proc., a wartościowo 17,4 proc., jak wyliczył Nielsen.
76 l Tyle uwarzonego na naszym kontynencie piwa przypada średnio na Europejczyka. W tym 18 l to zasługa browarników w Niemczech, 8,3 l — tych z Wielkiej Brytanii, a 7,8 l dolewają nasi.