Rajdy samochodowe były treścią jego życia. Wydawał na tę pasję każdą złotówkę, ścigał się i wygrywał. Dziś prowadzi w Hajnówce wielobranżową Constans Group, której flagowym produktem jest trawa żubrowa. Bogumił Klimiuk już nie startuje w rajdach, wciąż jednak lubi imprezy samochodowe, podczas których nie zdejmuje nogi z gazu.

Ciekawe, co stoi w garażu rajdowca.
– Nazbierało się tego trochę – przyznaje Bogumił Klimiuk, właściciel Constans Group.
I wylicza: Fiat 126p z 1979 r., dostał go w prezencie. Nissan Micra został mu z czasów rajdowych – do tego auta ma największy sentyment. Citroën C4 by Loeb – na pamiątkę zwycięstw Sebastiana Loeba w WRC. Kilka VW golfów 8, którymi jego firma prowadzi szkolenia w Akademii Bezpiecznej Jazdy, oraz VW Passat Alltrack i Porsche Carrera.
– Alltrack, rodzinne auto. Szybkie, 240 KM. Oszczędne, biorąc pod uwagę moc i masę samochodu. Wygodne, dobrze wyposażone. Nie brakuje w nim miejsca na bagaże. To pierwszy samochód, do którego moja żona pakuje wszystkie rzeczy na rodzinny wyjazd. A to nie jest łatwe. Natomiast porsche to zabawka dla dużych chłopców – uśmiecha się przedsiębiorca.
„W pierwszych wyścigach Grand Prix, które odbywały się w 1906 r. w Le Mans, formuła wyścigowa stawiła tylko jeden warunek: ciężar samochodu nie mógł być większy niż 1000 kg. (…) Wzięły w nich udział 32 samochody, w większości wozy marek francuskich. Z zagranicznych startowały Mercedesy, Fiat i Itala” – Aleksander Rostocki, „Historia starych samochodów”.

Miał zaledwie sześć lat, gdy ojciec posadził go za kierownicą Fiata 125p.
– Potem nie mogłem w nocy spać, myśląc, co zrobić, żeby jak najszybciej znowu usiąść na fotelu kierowcy. Ta jazda zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie i nie zapomnę jej nigdy – twierdzi Bogumił Klimiuk.
Motoryzacja stała się jego pasją i zaczął marzyć o własnych autach: Fiacie 126p, rajdowym Fiacie Seicento.
– Z czasem te marzenia udało się zrealizować, parkują w garażu. Na pewno pojawią się też nowe. Może jakiś zabytkowy samochód? Chyba się starzeję – śmieje się właściciel Constans Group.
Jego pierwszym pojazdem z silnikiem była jednak motorynka Pony.
– Okropnie się psuła. Sześć dni w tygodniu ją naprawiałem, żeby w niedzielę przejechać kilkadziesiąt kilometrów, i tak w kółko. Następnie nastała era MZ, ETZ. Kupowałem te motory i przerabiałem, żeby były szybsze. W końcu zamieniłem je na cztery koła, czyli pierwsze maluchy. Miałem ich cztery, każdy kolejny nowszy i lepszy. Przerabiałem je pod kątem udziału w Konkursowej Jeździe Samochodem, czyli amatorskich rajdach. Wybrałem tę dyscyplinę, bo jak żadna dostarczała mi wiele emocji, adrenaliny. Oglądałem najkrótsze nawet wzmianki w telewizji o rajdach. Zacząłem brać w nich udział w 1998 r., kiedy sukcesy odnosili Juha Kankkunen i Carlos Sainz – wspomina.

Ale to dwudziestokrotny mistrz Polski Marian Bublewicz był dla chłopaka z Podlasia wzorem sportowca.
– Wspaniały człowiek i kierowca rajdowy, tytan pracy. Śledzenie jego kariery sprawiło, że zainteresowałem się tym sportem. Niezwykle przyjazny, zawsze pomocny, nawet dla rywali. Jest moim sportowym idolem. Niestety za wcześnie odszedł [wypadek podczas Zimowego Rajdu Dolnośląskiego w 1993 r. – przyp. red.]. Po długiej przerwie nadeszły w polskich rajdach czasy Krzysztofa Hołowczyca. Bardzo mu kibicowałem za dynamiczny, widowiskowy styl jazdy. W ostatnich latach dominuje Francuz Sebastien Ogier, siedmiokrotny mistrz świata. Niektórzy mówią, że jest komputerem niepopełniającym błędów. Zimna krew, perfekcjonizm na każdej rajdowej płaszczyźnie to jego główne cechy. Dynamicznie wchodzi do tego sportu młode pokolenie, np. synowie byłych mistrzów, a wśród nich Kalle Rovanpera i Oliver Solberg. Mają po 20 lat, a odnoszą ogromne sukcesy w rajdach WRC – chwali młodych kierowców Bogumił Klimiuk.
„Do najważniejszych wyścigów w Anglii należały wyścigi o nagrodę Tourist Trophy, odbywające się dookoła wyspy Man. W 1906 r. zwycięskim samochodem był Rolls-Royce, (…) uzyskał średnią szybkość 63,3 km/h” – Aleksander Rostocki, „Historia starych samochodów”.

Największe sukcesy odnosił w Seicento Sporting i dwóch Nissanach Micra w najmocniejszej specyfikacji.
– Fiaty były przyjazne kierowcy, przewidywalne, wybaczające błędy. Nissany ze względu na małą masę, dużą moc i mocne hamulce były nerwowe w czasie jazdy. Trzeba było je ostro w ryzach trzymać. To już prawdziwe urządzenie rajdowe, mogące zrobić załodze krzywdę – przyznaje były rajdowiec.
Za największy sukces uważa wygrany dwa lata z rzędu w swojej klasie Rajd Elmot w Kotlinie Kłodzkiej w 2008 i 2009 r.
– Klasyk polskich rajdów. Zawsze była tam duża konkurencja miejscowych kierowców. Nie ułatwiali nam zadania. Za to najtrudniejszym rajdem był trzydniowy 61. Rajd Polski w Kotlinie Kłodzkiej w 2004 r., rozgrywany jako eliminacja Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Europy. Wymagające odcinki specjalne, duża międzynarodowa konkurencja. Wysokie czerwcowe temperatury powodowały, że w niektórych miejscach topniał asfalt. Mimo awarii technicznych, w tym pożaru samochodu na przedostatnim odcinku specjalnym, udało mi się zdobyć drugie miejsce w mocno obsadzonej klasie. Ten wynik uważam za najcenniejszy. Największe sukcesy odnosiłem z doświadczonym pilotem Markiem Kaczmarkiem, uczestnikiem legendarnego Rajdu Monte Carlo – mówi Bogumił Klimiuk.
Na sukces w rajdach składa się wiele czynników: od kondycji i zgrania kierowcy i pilota po przygotowanie samochodu i pracę serwisu w czasie rajdu. Przede wszystkim jednak potrzeba dużo szczęścia, bez tego nie ma co ruszać na rajd.
– Dzięki startom zdobyłem przydatne umiejętności, m.in. organizacyjne. Rajdy są najbardziej zespołowym sportem, jaki można sobie wyobrazić. Od pilota przez mechaników, ludzi od PR na zespole sponsorskim kończąc. Koordynując ich działania, nauczyłem się dobrej organizacji, która przydaje mi się w zarządzaniu grupą sześciu firm. Sprawne działanie pod presją czasu i w chronicznym stresie to kolejna umiejętność, którą wyniosłem ze startów w rajdach. Kolejnym plusem tego hobby jest to, że nigdy nie ciągnęło mnie do papierosów, alkoholu czy gorszych rzeczy. Już w młodości miałem zakodowane, że nawet jedno piwo może mnie spowolnić na odcinkach specjalnych. Starty pochłaniały mnie bez reszty, każdą wolną chwilę poświęcałem na przygotowania do kolejnych imprez rajdowych – mówi przedsiębiorca.
Uważa, że startując w rajdach, trzeba podporządkować temu wszystko: rodzinę, życie zawodowe. Dopiero wtedy można liczyć na dobre wyniki.
Między rajdami trenował ze swoim pilotem na Mazurach, w okolicach Mikołajek, Giżycka. Sprawdzali rozmaite ustawienia zawieszenia, przełożenia skrzyni biegów. Tak przepracowane kilka dni przed rajdem procentowało dobrą prędkością w zawodach.

Lata, w których odnosił największe sukcesy (2008-09) przypadły na ogólnoświatowy kryzys finansowy. Trudno było pozyskać pieniądze na wyścigi, bo firmy cięły wydatki marketingowe. Ostatni sezon, w którym startował, kosztował go około 200 tys. zł. Udało mu się pozyskać finansowanie, bo po dobrym sezonie 2008 wiedział – i to było jego atutem przy szukaniu sponsorów – że w sezonie 2009 będzie walczył o mistrzostwo. Na rajd potrzebowali 12 opon, a jedna kosztowała 1 tys. zł. Nissan jeździł na rajdowym paliwie, którego litr kosztował 3 euro, a tych litrów potrzebowali 50. Nissan był samochodem A-grupowym, czyli z przeróbkami. Większość części można było kupić tylko w Nissan Motorsport. Ceny były ogromne, np. klocki hamulcowe, które starczały na 100 km podczas odcinków specjalnych, kosztowały 3 tys. zł.
Chcąc w kolejnym sezonie zmienić auto na samochód wyższej klasy, musiał zebrać 2,5 raza więcej. Szukanie sponsorów to ciągłe chodzenie, pukanie do drzwi prezesów, dyrektorów marketingu.
– Karierę zakończyłem z prozaicznego powodu: braku pieniędzy na przejście do klasy wyższej i walkę o kolejne mistrzostwo. Nie chciałem dublować wyniku, tylko iść wyżej, niestety nie udało się – przyznaje Bogumił Klimiuk.
Ale szybko jeździć nie przestał. Jak mówi: „podczas eventów samochodowych przypominają się czasy rajdowe i wtedy nie zdejmuję nogi z gazu nawet na chwilę”. Na Podlasiu można się ścigać na torze wyścigowym Wschodzący Białystok na lotnisku Krywlany. Organizowane są tam m.in. imprezy motoryzacyjne i sportowo-szkoleniowe.
– Znakomity jak na nasze warunki tor, na którym jako ABJ Klimiuk prowadzimy szkolenia. Profesjonalna obsługa sprawia, że coraz więcej osób z niego korzysta. W moim przypadku z wiekiem przyszło uspokojenie za kierownicą. Na co dzień jeżdżę płynnie, spokojnie i co najważniejsze – odpowiedzialnie za siebie, pasażerów, innych użytkowników dróg – podkreśla przedsiębiorca.
„W roku 1907 odbyły się wyścigi na trasie Moskwa–Petersburg. W wyścigach wzięło udział 26 uczestników, z których 14 dojechało do mety. Najwyższą średnią szybkość (73,5 km/h) osiągnięto na samochodzie Lorraine-Dietrich” – Aleksander Rostocki, „Historia starych samochodów”.

Zdecydował się na ekonomię w Białymstoku. Te studia miały mu pomóc w prowadzeniu rodzinnego biznesu. W 2005 r. przejął od rodziców sezonowo działający skup runa leśnego. Teraz firma pracuje w sezonie na trzy zmiany, sukcesywnie zwiększa się liczba produktów i klientów. Siedem lat temu Bogumił Klimiuk wprowadził na rynek markę Matecznik Tradycja z Natury – produkty spożywcze premium z Puszczy Białowieskiej. Są to konfitury, miody, grzyby, syropy owocowe. Marka zagościła na stołach 30 krajów.
– To duży sukces rodzinnej manufaktury. Przez 16 lat firma weszła w zupełnie niezależne branże i się rozwija. To Constans – Grzyby, Zioła, Owoce, Constans – Centrum Językowe, Mobilne Reklamy, ABJ Klimiuk, Sun Boats Luxury – wylicza biznesmen.
Flagowy produktem Constans – Zioła, Grzyby, Owoce jest trawa żubrowa. Od sześciu lat Bogumił Klimiuk dostarcza ją do Polmosu Białystok, w którym powstaje Żubrówka Bison Grass. Są dwie odmiany trawy żubrowej: leśna, dziko rosnąca i tzw. plantacyjna. Do wódki trafia tylko dziko rosnąca. Zbiera ją w Puszczy Białowieskiej kilka rodzin, dobrze się znających na zbiorze, selekcji i sezonowaniu trawy. We wstępnej selekcji dzieli się ją na dwie klasy. Pierwsza, najwyższej jakości, trafia do butelek w formie źdźbła ozdobnego. Druga to siano na nalew, z którego powstaje aromatyczny płyn. Długotrwałe sezonowanie przebiega tak, by trawa w jak największym stopniu zachowała zieloną barwę. Sezon zbioru żubrówki trwa od czerwca do końca września. To czas intensywnej pracy zbieraczy.
Inne produkty Matecznika są dostępne m.in. w domu handlowym Harrods w Londynie i paryskiej galerii Lafayette. Klienci zagraniczni najbardziej cenią miody i syropy owocowe, polscy – konfitury i grzyby marynowane. Z kolei Dubaj jest odbiorcą produkowanych przez hajnowskiego przedsiębiorcę jachtów i katamaranów. Szejkowie kupili już sześć jednostek marki Sun Boats Luxury.
– Pandemia dała firmie mocno w kość. W czasie tego koszmarnego roku były miesiące, w których sprzedaż spadła o 75 proc. w porównaniu do analogicznego okresu w 2019 r. Pauzują szkolenia językowe i doskonalenia techniki jazdy, eventy. Mobilne kampanie reklamowe, które prowadzimy dla firm, również się zatrzymały ze względu na lockdowny. Na szczęście na klientów Matecznika można liczyć i w tej branży nie odnotowaliśmy dużych spadków. Nasza stocznia na Podkarpaciu, nad Soliną, również pracuje według planu założonego przed pandemią. W tym ciężkim czasie dla wszystkich przedsiębiorców doceniam, że Constans Group działa w wielu branżach. Przez to udaje nam się przetrwać i utrzymać zatrudnienie. Bo pracownicy są największą wartością naszej firmy i dużą tragedią byłoby zwolnienie nawet jednego z nich – podkreśla Bogumił Klimiuk.