Po wyborach do PE, umocnienie prawicowych formacji w największych państwach UE

WST
opublikowano: 2024-06-10 07:16

Wybory do Parlamentu Europejskiego zmieniły nieco układ sił na scenie politycznej. Co prawda pozycję nieznacznie umocnił sojusz Europejskiej Partii Ludowej i socjalistów, zachowując większość w PE, jednak prawicowe siły „złapały wiatr w żagle”.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Zakończone w niedzielę wybory do PE dały jasny sygnał, że prawa część elektoratu w wielu krajach, co najważniejsze w Niemczech i Francji, dwóch de facto przywódczych państwach w Unii Europejskiej, może coraz mocniej wpływać na decyzje zapadające w PE.

Media mówią wręcz o "trzęsieniu ziemi" i marszu "suwerenistów" we Francji i Niemczech. Z kolei we Włoszech wzmocniona została pozycja premier Giorgii Meloni i jej rządu, który z oporem poddaje się dyktatowi Brukseli.

We Francji wygrana Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen zmusiła prezydenta Emmanuela Macrona do ogłoszenia przedterminowych wyborów. Pierwsza ich tura ma obyć się już 30 czerwca. Decyzja Macrona interpretowana jest jako chęć zapobieżenia kwestionowaniu prawomocności obozu rządzącego przez skrajną prawicę.

Z kolei w Niemczech z poparciem rzędu 30 proc. wybory wygrała chadecja (CDU/CSU). Ważniejszy jednak może okazać się wynik prawicowej Alternatywy dla Niemiec, która zameldowała się w wyborach na pozycji wicelidera. O prawdziwej klęsce mówi się w przypadku partii wchodzących w skład rządzącej koalicji SPD, Zielonych i FDP. Wszystkie odnotowały stratę poparcia. Zgodnie z prognozą, socjaldemokratyczna SPD uzyskała jedynie 13,9 proc. głosów. Porażka SPD jest „zasługą” kanclerza Olafa Scholza, który był główną twarzą kampanii. Wynik socjaldemokratów nie wróży dobrze ani partii, ani kanclerzowi przed przyszłorocznymi wyborami do Bundestagu w 2025 r.

We Włoszech, które są trzecią pod względem wielkości gospodarką UE, eksperci podkreślają dobrą ocenę, jako w wyborach uzyskał rząd premier Giorgii Meloni. Jej partia odniosła lepszy wynik niż w wyborach parlamentarnych półtora roku temu, a ona sama jest jedną z nielicznych szefów rządów, którym udało się uzyskać dobry wynik i utrzymać pozycję.

W czwartej gospodarce strefy euro, w Hiszpanii wybory do PE wygrała centroprawicowa Partia Ludowa (PP) zdobywając 22 mandaty. Największe opozycyjne ugrupowanie hiszpańskiego parlamentu poparło 34,2 proc. wyborców. Formacja na czele której stoi Alberto Nunez Fejoo wyprzedziła rządzącą krajem Hiszpańską Socjalistyczną Partię Robotniczą (PSOE) premiera Pedro Sancheza. O ile PP będzie mieć 9 dodatkowych mandatów w izbie, o tyle socjaliści stracili w europarlamencie jedno miejsce.

Natomiast w Austrii w wyborach do Parlamentu Europejskiego pierwsze miejsce zajęła Austriacka Partia Wolności (FPOe). Na drugiej pozycji uplasowała się Austriacka Partia Ludowa (OeVP). Frekwencja wyniosła 55,8 proc. Oznacza, to że Austria po Francji i Niemczech została trzecim krajem w UE ze wzmocnieniem prawej strony sceny politycznej.

Tymczasem w Bułgarii, gdzie wraz z wyborami do PE odbywały się również wybory do parlamentu krajowego, wyraźne poparcie uzyskała centroprawicowa partia GERB (około 26-27 proc. głosów), nie gwarantując jednak wyjścia z trwającego trzy lata politycznego impasu. Były to szóste wybory od 2021 roku. GERB wyraźnie wyprzedza reformatorów z koalicji Kontynuujmy zmiany/Demokratyczna Bułgaria (około 15 proc.).

Rządząca na Węgrzech koalicja Fidesz-KDNP zdobyła pierwsze miejsce w wyborach do PE uzyskując sięgające 44 proc. poparcie (po przeliczonych blisko 90 proc. głosów). Niemniej jednak zwycięstwo ma nieco gorzki smak, gdyż był to jednak najgorszy rezultat Fideszu w historii eurowyborów, które ugrupowanie władzy wygrywało za każdym razem od 2004 r. Partia Viktora Orbana zdobyła 11 z 21 mandatów w europarlamencie, o dwa mniej niż w wyborach pięć lat temu. Drugie miejsce uzyskała partia TISZA Petera Magyara, głównego krytyka Orbana.