Strata po półroczu
zachwiała programem
opcji menedżerskich
w Wilbo. Zarząd dostanie
nowy cel: 1 mln zł zysku.
Rybny rynek okazał się w tym roku trudniejszy, niż przewidywały to władze Wilbo. Zarząd szacował wstępnie, że w 2009 r. spółce uda się zarobić 5 mln zł netto. Już wie, że nie da rady.
— Na rynku trwa wojna cenowa, a towarzyszą jej rosnące koszty. To sprawia, że nie jesteśmy w stanie podwyższać cen naszych produktów — tłumaczy Leszek Stypułkowski, prezes Wilbo.
Zysk niższy niż 5 mln zł oznacza, że zarząd nie wypełni warunków programu motywacyjnego. Jego regulamin przewiduje, że menedżment dostanie warranty umożliwiające objęcie akcji tylko wtedy, gdy spółka wypracuje konkretny zysk (nieuwzględniający wydarzeń jednorazowych).
— Rozpoczęliśmy negocjacje z radą nadzorczą dotyczące zmiany regulaminu. Nadzór rozumie sytuację rynkową, więc wymagania na ten rok zostaną prawdopodobnie obniżone do 1 mln zł. Cel na 2010 r., czyli 8 mln zł zysku netto, nie zostanie zmieniony — wyjaśnia Leszek Stypułkowski.
Jednak na trudnym rynku nawet wyjście na plus będzie wyzwaniem. Szef Wilbo przewiduje obecnie, że w 2009 r. jego firma zarobi na czysto 1,5--2 mln zł. Ale pod warunkiem.
— Musi się zakończyć wojna cenowa. Szacuję, że dojdzie do tego pod koniec trzeciego kwartału — wtedy rynek powinien się ustabilizować, a ceny wrócą do racjonalnego poziomu — twierdzi prezes.
Ostrzega jednocześnie, że jeśli powiodą się projekty akwizycyjne, może nie udać się wypracować zysku.
— Negocjacje i analizy spó-łek są kosztowne. W etapach wymagających zaangażowania doradców i audytorów poniesione zostaną dodatkowe koszty, które mogą przesądzić o stracie — przewiduje Leszek Stypułkowski.
Wilbo negocjuje zakup dwóch przedsiębiorstw: polskiego producenta marynat (o rocznych obrotach 50 mln zł) i niemieckiego przetwórcy ryb (generuje 50 mln EUR rocznej sprzedaży).
— Szykujemy się do podpisania listu intencyjnego — zapowiada prezes.
Po półroczu Wilbo ma na koncie 86 mln zł przychodów i 0,8 mln zł straty netto.