Produkcja przemysłowa w największych gospodarkach świata rośnie w dość solidnym tempie, ale sprzedaż detaliczna - już nie. Od paru miesięcy podaż towarów zaczyna nadrabiać zaległości z ostatnich dwóch lat, a jednocześnie popyt powoli się chłodzi. To oznacza, że nierównowaga między popytem a podażą znika, co powinno sprzyjać obniżeniu inflacji cen towarów. Już widać pierwsze tego symptomy w różnych miejscach świata.

W maju produkcja przemysłowa w Stanach Zjednoczonych i Chinach liczona razem wzrosła o 2,5 proc. wobec kwietnia, a sprzedaż detaliczna zwiększyła się o 1,7 proc. Wzrost jest efektem ograniczania lockdownów w Chinach. Kluczowy jest jednak fakt, że już od kilku miesięcy produkcja ma tendencję do wyprzedzania sprzedaży pod względem dynamiki. Ilość towarów wprowadzanych na rynek rośnie szybciej niż popyt na te towary (popyt pochodzi oczywiście nie tylko od konsumentów, ale też od inwestujących firm, jednak dodanie sprzedaży dóbr inwestycyjnych nie zmieniłoby istotnie obrazu sytuacji).
Sygnalizowałem to zjawisko już dwa miesiące temu, a teraz wydaje mi się, że widać coraz więcej jego konsekwencji.
Z wielu miejsc dobiegają sygnały, że zapasy towarów są wysokie w stosunku do sprzedaży. Wczoraj Puls Biznesu pisał o tym w kontekście produktów stalowych, których ceny zaczęły w Polsce szybko spadać. W Stanach Zjednoczonych dużo się mówi o wysokich zapasach spółek handlowych i możliwych wyprzedażach latem.
Możemy więc obserwować odwrócenie dynamicznego cyklu zapasów, który w ostatnich kilku miesiącach napędzał popyt w wielu gospodarkach. W ekonomii takie zjawisko nazywa się „efektem bicza” (ang. bullwhip effect) – zaburzenie popytu wśród konsumentów, czyli na końcu łańcucha dostaw, prowadzi do potężnych wahań popytu na zapasy wśród dostawców komponentów, czyli na początku łańcucha dostaw.
W 2021 r. popyt konsumpcyjny wzrósł nienaturalnie mocno wskutek realizacji odłożonych decyzji zakupowych oraz potężnej stymulacji fiskalnej w Stanach Zjednoczonych. To doprowadziło w drugiej połowie 2021 r. do rozkręcenia gigantycznego cyklu akumulacji zapasów, który z kolei wywołał wysoką dynamikę produkcji.
Teraz mamy do czynienia z osłabieniem popytu konsumpcyjnego na towary w wielu krajach wskutek inflacji, lockdownów oraz powolnego wygaszania realizacji odłożonych decyzji zakupowych. Produkcja jeszcze pędzi z powodu decyzji podjętych przez firmy w poprzednich miesiącach, ale cykl zapasów już powoli się odwraca.
Wszystko skończyć się może recesją. O głębokości tej recesji zdecyduje to, czy inflacja wywołana przez nienaturalnie szybkie ożywienie popytu będzie długotrwała, czy nie. Jeżeli zacznie opadać wraz z cyklem zapasów, to recesja może być bardzo płytka. Jeżeli inflacja będzie uparcie wysoka, to banki centralne będą dalej mocno podnosić stopy procentowe, aż do punktu, w którym gospodarka może zacząć się, mówiąc obrazowo, rozsypywać.