Pierwszy raz warunki przepowiedni zostały spełnione 31 maja. Choć potwierdzenie ważności przepowiedni wymaga dwóch sygnałów, to do tej pory padło ich łącznie sześć, a wciąż mogą paść kolejne. Zaistnienie obserwacji wymaga zaistnienia na giełdzie nowojorskiej szeregu okoliczności technicznych, sprzyjających rynkowemu załamaniu (między innymi tego, że jednocześnie odpowiedni odsetek spółek notuje nowe roczne maksima oraz nowe minima).
„Istotą tego wskaźnika jest to, że w normalnych warunkach albo znaczna część spółek wychodzi na nowe szczyty, albo ich część schodzi na nowe minima, ale nie dzieje się to jednocześnie. Takie zjawisko wskazuje na dramatyczną rozbieżność, która rzadko zapowiada zwyżki na rynku” – tłumaczył w jednym z raportów specjalizujący się w timingu rynkowym analityk Peter Eliades.
Nawet wygenerowanie potwierdzonego sygnału w wielu przypadkach wcale nie prowadziło do załamania. Z drugiej jednak strony zaistnienie obserwacji poprzedziło w ciągu ostatnich 32 lat wszystkie krachy na rynku amerykańskim, z wyjątkiem jednego. Często też zapowiadało głębszą korektę, a to powinno skłaniać inwestorów do ostrożności.
„Potwierdzony sygnał przepowiedni Hindeburga oznacza, że prawdopodobieństwo krachu jest wyższe niż zwykle, a prawdopodobieństwo co najmniej głębokiej przeceny jest znaczące” – ocenia w komentarzu Robert McHugh, prezes firmy analitycznej Main Line Investors.
Związane z przepowiednią okno czasowe na wystąpienie krachu trwa od potwierdzenia sygnału przez cztery miesiące, czyli do końca września, zauważa specjalista. Według jego obliczeń w ostatnich 32 latach spośród 43 potwierdzonych obserwacji warunków przepowiedni 22 proc. poprzedzało we wspomnianym horyzoncie czasowym krach, rozumiany jako gwałtowny spadek indeksu o co najmniej 15 proc. Jeżeli jednak sygnałów było aż sześć, czyli tak jak obecnie, prawdopodobieństwo krachu wzrastało do 28 proc.
