Wyciek paliwa okrętowego z japońskiego masowca m/v „Wakashio”, który 25 lipca osiadł na mieliźnie u wybrzeża Mauritiusa, to największa katastrofa ekologiczna w historii tej rajskiej wyspy. Olbrzymie będą też koszty szkody wyrządzonej przez to zdarzenie.

Droższe polisy morskie
Wypadek szkodzący środowisku może przydarzyć się każdej firmie korzystającej w działalności z jakichkolwiek substancji lub materiałów, które po niekontrolowanym przez człowieka uwolnieniu są szkodliwe. Przedsiębiorcy, których działalność wiąże się z ryzykiem wyrządzenia szkód przyrodzie, mogą się jednak odpowiednio zabezpieczyć. W przywołanym przypadku katastrofy japońskiego masowca w grę wchodzi ubezpieczenie zabezpieczające armatora przed szkodami środowiskowymi, które jest częścią szerszej ochrony OC Armatora.
— Koszt tego ryzyka jest więc wkalkulowany w składkę całkowitą, którą w ramach ubezpieczenia armator płaci za dany statek. Pewne typy statków, jak na przykład tankowce, oznaczają większe ryzyko, więc muszą liczyć się z wyższymi kosztami ubezpieczenia — mówi Radosław Marciniak, dyrektor zespołu ubezpieczeń morskich w STBU Brokerzy Ubezpieczeniowi.
Dodaje, że w przypadku firm armatorskich każdy statek powinien spełniać odpowiednie wymogi bezpieczeństwa i mieć takie ubezpieczenie. Szkodę wyrządzoną przez masowiec, z którego ropa wyciekła u wybrzeży Mauritiusa, szacuje się na 500 mln dolarów. Nie zostanie ona pokryta jednak tylko przez bezpośredniego ubezpieczyciela statku — Japan P&I Club.
— Całkowity koszt, powyżej pewnej ustalonej kwoty, zostanie rozdzielony pomiędzy 13 członków międzynarodowej grupy P&I oraz ich reasekuratorów — mówi Radosław Marciniak.
Tłumaczy, że system odszkodowawczy wśród klubów P&I to skomplikowane, wypracowane w ciągu dziesiątków lat narzędzie składające się z różnych poziomów udziału w odszkodowaniu. W efekcie koszty szkody wyrządzonej przez m/v „Wakashio”, podobnie jak każdej innej dużej szkody morskiej, poniosą w zasadzie wszyscy uczestnicy ubezpieczeniowego rynku.
— Podobnie było w tak spektakularnych szkodach, jak wybuch i wyciek ropy na morskiej platformie wydobywczej „Deepwater Horizon” w 2010 r., wyciek olejów z kontenerowca „Rena” w 2011 r. czy zatonięcie statku pasażerskiego „Costa Concordia” w 2012 r. Znacząco wpłynęły one na cały rynek ubezpieczeniowy, w tym klientów z Polski, którzy odczuli skutki tych wydarzeń na własnej kieszeni. Wszystko dlatego, że w ich wyniku wzrosły koszty reasekuracji, a to odbiło się na składkach ubezpieczeń dla podmiotów z gospodarki morskiej — tłumaczy Radosław Marciniak.
Przedsiębiorcy działający na lądzie mają do wyboru rozszerzenia polisy OC o klauzulę szkód w środowisku albo wykupienie specjalistycznej polisy środowiskowej.
— Najpopularniejsze jest ubezpieczenie w formie rozszerzenia polisy OC o klauzulę szkód w środowisku. Obejmuje ona jednak wyłącznie szkody powstałe w sposób nagły, niezamierzony i nieoczekiwany, np. wskutek wybuchu i rozszczelnienia zbiornika z paliwem. Znacznie szersze zakresowo, ale droższe jest specjalistyczne ubezpieczenie szkód w środowisku — mówi Konrad Drzewicki, kierownik działu ubezpieczeń OC w firmie brokerskiej Marsh.
Taka polisa obejmuje nie tylko odpowiedzialność cywilną za szkody nagłe. Ubezpieczyciel w jej ramach zapłaci również za skutki zanieczyszczeń powstających stopniowo, kary administracyjne, szkody polegające na zanieczyszczeniu własnego mienia i utratę zysku wskutek zanieczyszczenia środowiska. Pokryje także szereg kosztów dodatkowych związanych z usuwaniem zanieczyszczenia.
— Jeśli chodzi o wyłączenia, ubezpieczenie środowiskowe nie zadziała przede wszystkim w przypadku szkód, które firma wyrządziła umyślnie, na przykład celowo działając niezgodnie z obowiązującym pozwoleniem czy odpowiednimi przepisami prawa. Ubezpieczyciel nie zapłaci też za zdarzenia, które powstaną, jeżeli firma porzuci prowadzenie działalności w danym miejscu — mówi Łukasz Jastrzębski, menedżer do spraw underwritingu ubezpieczeń środowiskowych w polskim oddziale Colonnade Insurance.
Koszty i branże
Koszt klauzuli szkód w środowisku w ramach ubezpieczenia OC to zwykle niewielki ułamek składki, którą przedsiębiorca płaci za całą polisę odpowiedzialności cywilnej.
— Natomiast w przypadku ubezpieczenia środowiskowego ceny zaczynają się od kilkunastu tysięcy złotych. Jednak na przykład przewoźnik kolejowy specjalizujący się w transporcie paliw płynnych, który ma bogatą historię szkód, może zapłacić kilkaset tysięcy złotych i więcej — zwraca uwagę Konrad Drzewicki.
Łukasz Jastrzębski wylicza, że składka zależy m.in. od skali działalności danej firmy i tego, w jakim stopniu prowadzona przez nią działalność jest ryzykowna dla środowiska.
— Średnia składka za ubezpieczenie środowiskowe to około kilkunastu tysięcy złotych rocznie — mówi Łukasz Jastrzębski.
Polisa szkód w środowisku zazwyczaj kojarzona jest z branżą petrochemiczną, recyklingiem odpadów, przewozem paliw płynnych i szeroko pojętą produkcją. Ale szkodę przyrodzie wyrządzić może także wiele innych podmiotów.
— Nawet produkcja, do której prowadzenia potrzebne są stosunkowo nieduże ilości szkodliwych substancji, jest narażona na ryzyko ich emisji. Zanieczyszczenie środowiska może spowodować też na przykład duży pożar biurowca, za który odpowiedzialny będzie deweloper lub właściciel nieruchomości — mówi Konrad Drzewicki.