Polityczny trójkąt

Jacek Zalewski
opublikowano: 2006-05-12 00:00

Odejście ministra Stefana Mellera i nominacja Anny Fotygi, całkowicie oddanej prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, znów wywołały dyskusję, kto winien tworzyć zewnętrzny wizerunek Polski. Konstytucja rozwiązuje to tak: „Prezydent Rzeczypospolitej w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem”. Łatwo zapisać, ale trudniej (czasem bardzo trudno) wykonać.

Konsekwencją tego zapisu jest to, iż ministrów spraw zagranicznych realnie mamy... trzech. Nominalny wymieniony został w pierwszym akapicie. Kolejny — to podsekretarz stanu w kancelarii prezydenta. U Aleksandra Kwaśniewskiego był to Andrzej Majkowski. U Lecha Kaczyńskiego — to Andrzej Krawczyk. Trzecim jest sekretarz stanu w kancelarii premiera. Znaczenie tego ministra zależy od umocowania go przez szefa. Obecnie jest nim Ryszard Schnepf, który obsługuje zagraniczną aktywność premiera.

Powołanie minister Anny Fotygi wiązało się z niepozorną, ale znamienną nominacją: Kazimierz Marcinkiewicz przejął przewodnictwo Komitetu Integracji Europejskiej po ministrze Mellerze. To sygnał o specjalizacji ośrodków władzy — stosunki z UE bierze na siebie premier, a prezydent i szef MSZ skoncentrują się na Wschodzie i Ameryce. Szef rządu w nową rolę wszedł szybko i w Dniu Europy wygłosił w Berlinie filozoficzne wręcz — nie tylko wiążące się z przyziemnym budżetem — przemyślenia.

Dzisiaj w Wiedniu, na szczycie UE z Ameryką Łacińską, Polskę reprezentują oczywiście i premier, i szefowa MSZ. Tak po prostu nakazuje protokół, godzący rozwiązania dotyczące polityki zagranicznej przyjęte w różnych państwach.