POLMOSY MARZĄ O PRYWATYZACJI
TANIA WÓDKA: Emilowi Wąsaczowi, ministrowi skarbu, może nie udać się zarobić dużych pieniędzy na Polmosach. fot. Borys Skrzyński
Falstart prywatyzacji Polmosów oznacza dla nich utratę rynku i pogarszanie się ich kondycji. Pozycja spółek jest coraz słabsza również dlatego, że państwowi producenci są obciążeni dodatkowymi opłatami. Muszą budżetowi oddawać 15 proc. zysku brutto i dywidendę od zysku netto.
W 1999 roku rynkową wartość Polmosów, które podzieliły między siebie krajowe prawa do marek wódek, szacowano na około 1 mld USD (4,3 mld zł). Jednak ubiegłoroczna utrata przez nie jednej trzeciej rynku spowodowała spadek szacunkowej wartości spółek do 600-700 mln USD (2,58-3 mld zł). Ministerstwo Skarbu Państwa liczy, że wartość księgowa wódczanych spółek sięga 3 mld zł.
Resort, który planował wcześniej sprywatyzować w tym roku wszystkie Polmosy, chciałby jednak zarobić na nich znacznie więcej. Dlatego też stara się, by producenci odebrali Agrosowi prawo do zagranicznych rejestracji około 20 alkoholowych marek. Dzięki temu wartość spirytusowej branży ma podobno zwiększyć się o 500 mln USD (2,15 mld zł).
Mniejsze wpływy
Jest już jednak pewne, że w tym roku resort tych pieniędzy nie dostanie. MSP nie zdecyduje się raczej na sprzedaż większości najlepszych firm, czyli fabryk z Zielonej Góry, Białegostoku, Wrocławia czy Bielska-Białej. Prywatny ma natomiast być — drugi w rankingu — Polmos Poznań, właściciel Wyborowej. Jeśli jednak nadal będzie się przeciągać sprawa przyznania spółce zagranicznej rejestracji tej marki, także i ten producent może pozostać państwowy, chyba że MSP zdecyduje się sprzedać tanio poznański Polmos francuskiemu Pernod Ricard. Koncern jest już inwestorem w Agrosie, mającym prawo do Wyborowej za granicą.
Nierówne szanse
Prywatyzacyjny falstart odbije się niekorzystnie nie tylko na tegorocznych wpływach budżetu. Przede wszystkim stracą producenci.
— Legalny rynek wyrobów spirytusowych kurczy się, a konkurencja staje się coraz ostrzejsza. Prywatyzacja z inwestorami strategicznymi wzmocniłaby sytuację Polmosów — uważa Leszek Filipowicz, dyrektor Business Management & Finance, doradcy niemieckiego Eckesa, który planuje przejęcie Polmosu z Poznania, Zielonej Góry lub Białegostoku.
Rywalizację z prywatnymi producentami utrudnia Polmosom m.in. fakt, że jako państwowe firmy muszą wnosić do budżetu dodatkowe opłaty.
— Spółki, w których udział Skarbu Państwa przekracza 50 proc., muszą wpłacać do budżetu 15 proc. od zysku brutto i dywidendę od zysku netto — w przypadku naszej spółki było to 8,5 proc. — mówi Ryszard Jakubiuk, prezes Polmosu Zielona Góra.
Można spodziewać się, że w tej sytuacji inwestorzy będą proponować coraz mniej pieniędzy za Polmosy.
Poskromiony apetyt
Niewykluczone, że oferty nabywców nie poprawi nawet otrzymanie przez Polmosy prawa do zagranicznej rejestracji należących obecnie do Agrosu znaków towarowych wódek. Nawet jeśli uda się bowiem przeforsować ustawę Prawo własności przemysłowej, nakazującą — ogólnie mówiąc — oddanie przez Agros zagranicznych rejestracji marek na rzecz Polmosów, wartość producentów nie musi znacząco wzrosnąć. Będą oni bowiem musieli przerejestrować marki na siebie i jeśli uda im się tego dokonać, uwikłają się w zagraniczne procesy z Pernod Ricard. Potencjalni inwestorzy Polmosów liczą się więc z tym, że będą musieli ponosić koszty zagranicznych bojów prawnych z francuskim koncernem. Już dziś mówią więc nieoficjalnie, że to ryzyko wpłynie na oferowaną przez nich cenę.