Połowę obrotów na GPW generują cztery spółki

Tomasz Furman
opublikowano: 2002-05-29 00:00

Koncentracja handlu na akcjach czterech najwiekszych blue chipów wiąże się z uzależnieniem wyników finansowych graczy i instytucji od kondycji tych spółek. Z drugiej jednak strony, bez nich obroty mogłyby zupełnie zgasnąć.

W kwietniu na warszawskim parkiecie dokładnie 50 proc. obrotów zostało zrealizowanych na akcjach TP SA, Pekao SA, PKN Orlen i KGHM. Jeżeli do tego dodać handel akcjami kolejnych sześciu najbardziej płynnych spółek — BPH PBK, Elektrimu, BRE Banku, BZ WBK, Prokomu i BIG BG — to okaże się, że zaledwie dziesięć przedsiębiorstw generuje ponad 80 proc. obrotów całego rynku. Zjawisko koncentracji jest coraz bardziej widoczne. Jeszcze w 2001 r. handel papierami TP SA, Pekao SA, PKN Orlen i KGHM zazwyczaj raczej nie przekraczał połowy wszystkich obrotów. W tym roku nie spada poniżej tej wartości, a w lutym czołowa czwórka osiągnęła nawet rekordowy udział wynoszący 65,4 proc.

Odnotowywane na GPW skupienie handlu na akcjach zaledwie kilku spółek nie jest zjawiskiem odosobnionym.

— Zjawisko koncentracji obrotów występuje dziś na większości giełd papierów wartościowych. U nas może być ono większe, głównie ze względu na małą liczbę dużych spółek osiągających dość dobre wyniki finansowe — uważa Ryszard Czerniawski, wiceprezes GPW.

Potwierdzają to, przynajmniej częściowo, dane dotyczące giełd europejskich. Duża koncentracja obrotów widoczna jest zwłaszcza na giełdach: hiszpańskiej, skandynawskich, w Lizbonie i Luksemburgu oraz na parkietach Europy Środkowej. W naszej części kontynentu zdecydowanie większa centralizacja handlu niż na GPW ma miejsce w Wiedniu, Pradze i Budapeszcie. Rekordzistą pod tym względem są jednak Helsinki.

Zjawisko koncentracji jest zdecydowanie najmniejsze na dużych parkietach. W Londynie, Frankfurcie, Paryżu czy Mediolanie obrót akcjami pięciu najbardziej płynnych spółek nie przekracza połowy obrotów na całym rynku.

Koncentracja niesie ze sobą nie tylko niebezpieczeństwa, ale wiąże się również z pewnymi korzyściami.

— W długim terminie, z punktu widzenia jakości rynku, skupienie uwagi inwestorów dokonujących transakcji na GPW na zaledwie kilku spółkach, nie jest tendencją korzystną, gdyż oznacza brak obrotów na akcjach ponad dwustu emitentów. Z drugiej jednak strony, należy się cieszyć, że przynamniej te spółki przyciągają uwagę graczy — uważa Henryk Ciszewski, dyrektor departamentu doradztwa i analiz rynkowych DM BOŚ.

Negatywne konsekwencje koncentracji obrotu widzą również władze GPW.

— Rosnący udział obrotów dokonywanych na akcjach zaledwie kilku spółek często oznacza większe uzależnienie wahań indeksów od zmian kursów bardzo wąskiej grupy walorów. Wiąże się również z uzależnieniem wyników finansowych inwestorów i instytucji działających na rynku kapitałowym od kondycji najbardziej płynnych przedsiębiorstw — twierdzi Ryszard Czerniawski.

Jego zdaniem, ze względu na postępującą koncentrację maleje krąg spółek płynnych, co ogranicza możliwości inwestycyjne uczestników rynku. Z tego też m.in. powodu w zasadach budowania indeksów wprowadza się ograniczenia np. dotyczące udziału danych akcji.

Procentowy wzrost obrotów dokonywanych przez inwestorów na papierach wybranych spółek nie oznacza jednak wyłącznie zagrożeń. Dzięki koncentracji popytu i podaży na kilku walorach możliwe stało się wprowadzenie kontraktów terminowych na akcje.

— Płynne spółki to lokomotywy giełdy. Często dzięki nim na rynek wchodzą fundusze, które z góry mają określoną minimalną wartość środków, jakie mogą zainwestować. W efekcie, jeżeli już lokują swoje pieniądze na GPW, to tylko w akcje najbardziej płynne — mówi Ryszard Czerniawski.

Zjawisko to zachęca również innych emitentów do tego, by rosła płynności ich akcji. Sama giełda nie posiada jednak zbyt wielu instrumentów mogących przyczynić się do zwiększenia liczby przedsiębiorstw, których papiery powinny cieszyć się dużym zainteresowaniem graczy.

— O płynność akcji muszą dbać same spółki. Konieczne jest zwłaszcza konsekwentne poprawianie wyników finansowych. Wiele w zakresie płynności może zdziałać odpowiednio prowadzona polityka informacyjna, promocyjna i marketingowa. Potrzebna jest także poprawa klimatu makroekonomicznego — twierdzi Henryk Ciszewski.