- W Iraku powstaną cztery wojskowe sektory stabilizacyjne i jeden z nich będzie prawdopodobnie pod dowództwem polskim - powiedział w niedzielę minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński. Według ministra, Polska obejmie w Iraku sektor północny albo tzw. środkowopołudniowy między Basrą a Bagdadem. Wstępnie przewiduje się, że polscy żołnierze będą stacjonować w Iraku około roku.
Każdy sektor obsadzą wojska w sile dywizji, czyli oddziały liczące mniej więcej od 7 do 9 tysięcy żołnierzy. Nie ustalono jeszcze ostatecznie, wojska jakich krajów wejdą w skład dywizji pod polskim dowództwem. Nie wiadomo też jaki będzie polski kontyngent. Szmajdziński uzależnia udział polskich wojsk od wsparcia finansowego ze strony USA.
W sobotę minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz informował, że dziesięć państw, które zadeklarowały wspólne sformowanie sił stabilizacyjnych w Iraku, ma nadzieję, że ich oddziały znajdą się tam pod koniec maja. Minister polskiej dyplomacji uczestniczył w Grecji w spotkaniu szefów dyplomacji 25 obecnych i przyszłych państw członkowskich Unii Europejskiej. W opinii Cimoszewicza, udział w siłach stabilizacyjnych jest logiczną konsekwencją włączenia się Polski do antysaddamowskiej koalicji.
O deklaracji dziesięciu państw, które zaoferowały skierowanie swych żołnierzy do sił stabilizacyjnych w Iraku, informował piątek przedstawiciel administracji USA. Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Polska, Ukraina, Włochy, Hiszpania, Dania, Holandia, Bułgaria i Albania zaproponowały żołnierzy do pełnienia funkcji policyjnych. Swoje wsparcie zadeklarowały Australia, Korea Południowa, Filipiny i Katar.
Amerykańskie plany podziału Iraku na sektory okupacyjne oraz powierzenie jednego z tych sektorów Polsce wzbudziły ostre komentarze w niemieckiej prasie. Tamtejsi komentatorzy uważają, że jest to próba ukarania sprzeciwiających się wojnie Niemiec i Francji oraz chęć utrwalenia podziału Europy. Według niemieckiej prasy, udział Polski w procesie stabilizacji Iraku pod egidą USA koliduje z unijnymi ambicjami Warszawy.
- Marzenie o roli oklaskiwanego zwycięzcy może już wkrótce prysnąć jak bańka mydlana. W rzeczywistości Polski nie stać na okupację Iraku, a udział 10 tys. żołnierzy musiałby być w całości opłacony przez Amerykanów. – komentuje dziennik "Tageszeitung".
„Neue Presse" nazywa postępowanie Waszyngtonu i Warszawy „dziwną grą”. - Niemcy i Francja zostały ukarane, przyszły członek UE, Polska, została dowartościowana jako nowy strategiczny partner. Taka polityka jest osłabieniem strefy euro, a podziały w NATO i UE są głębsze niż się obawiano - uważa "Neue Presse". Według "Stuttgarter Zeitung", amerykańskie plany wobec Iraku ponownie podgrzały konflikt w Europie i utwierdziły podział UE na dwa obozy.
Wyjątkiem wśród fali krytyki był berliński "Der Tagesspiegel". Dziennik ocenił, że wiodąca rola Polski nie jest powodem do krytyki, gdyż stabilizacja w Iraku leży w interesie wszystkich Europejczyków.
Brytyjski dziennik "Financial Times" ocenił, że rola Polski w powojennym Iraku jest przyjmowana z zaskoczeniem przez polityków unijnej Piętnastki i innych krajów kandydujących do UE oraz przez samych Polaków. Korespondentka "FT" Judy Dempsey oceniła, iż Niemcy i inne kraje Piętnastki mogą mieć trudności z uzasadnieniem przyznania Polsce znacznych środków na rolnictwo, skoro Polska może znaleźć fundusze na wysłanie kilku tysięcy żołnierzy do Iraku.
Paweł Kubisiak, PAP