Zapotrzebowanie na surowce dla sektora stalowego rośnie. O ile niezbędnego hutom koksu mamy w kraju pod dostatkiem, o tyle z zakupem rudy mogą być kłopoty.
Pod koniec 2003 r. Międzynarodowy Instytut Żelaza i Stali (IISI) szacował, że produkcja stali wzrośnie o 6 proc. i w roku 2004 osiągnie 950 mln ton. Już styczniu 2004 produkcja zwiększyła się prawie o 8,5 proc. i wyniosła 81,2 mln ton. Największym producentem na świecie są Chiny. Tamtejsze huty produkują miesięcznie blisko 20 mln ton stali. Polskie huty wytworzyły w styczniu 820 tys. ton stali, czyli o 26,7 proc. więcej niż przed rokiem. Skala przyrostu jest nawet nieznacznie większa od wzrostu, jaki w tym samym czasie osiągnęły Chiny.
Zwiększony popyt na stal sprawia, że swoją marżę zwiększają też polscy dystrybutorzy.
— W 2002 roku przychody 100 firm zrzeszonych w Polskiej Unii Dystrybutorów Stali osiągnęły 6 mld zł. Miniony rok nie jest jeszcze podsumowany, ale ze złożonych raportów wynika, iż obroty wzrosły o 30-40 proc. — zaznacza Andrzej Ciepiela, dyrektor Polskiej Unii Dystrybutorów Stali.
Kłopotliwy wzrost
Dystrybutorzy są zaniepokojeni szybkim wzrostem cen. Wcześniej duże i gwałtowne wzrosty koniunktury nie trwały dłużej niż rok i kończyły się radykalnymi załamaniami cen na rynku.
— Obecna sytuacja, paradoksalnie może również doprowadzić do spadku zużycia stali w dłuższej perspektywie — przestrzega Andrzej Ciepiela.
— Niekontrolowany wzrost cen utrudnia działalność nie tylko nam, ale i naszym partnerom — mówi Marek Glogaza, prezes Technologii Buczek.
Dla producentów kluczowym zagadnieniem staje się dostęp do surowców. O ile w Polsce stosunkowo tani i dostępny jest koks, o tyle kopalnie rud żelaza zaspokajające potrzeby polskiego rynku znajdują się na Ukrainie, w Rosji, Kazachstanie i Brazylii.
Grupa LNM — właściciel Polskich Hut Stali (PHS) zakłada, że przemysł stalowy czeka konsolidacja. Nie ukrywa, że chce stworzyć giganta, który zdominuje globalny rynek i ustanowi na nim własne zasady działania.
Kupując PHS, LNM przejął też koksownie. Do PHS należy koksownia Zdzieszowice — największy w Europie zakład w branży — oraz koksownia przy Hucie Sendzimira. LNM rozważa przejęcie Jastrzębskiej Spółki Węglowej, wydobywającej węgiel koksujący. JSW kontroluje również drugą co do wielkości w Polsce koksownię — Przyjaźń.
Po tej operacji PHS mogą mieć około 48 proc. udziałów koncernu, którego wartość księgowa wyniesie 1,7 mld zł. Wartość rynkowa może być wyższa, bo na świecie koks to towar deficytowy. Jeśli ten plan powiedzie się, LNM będzie kontrolować 70-80 proc. krajowej produkcji koksu i taki sam obszar rynku hutniczego.
Polska jest drugim po Chinach eksporterem koksu. Około 15 proc. sprzedawanego na świecie koksu pochodzi właśnie z naszego kraju. W skali eropejskiej jest to 40 proc. Zużywamy za to rocznie 6 mln ton rud stali, w tym aż 5 mln ton sprowadzamy z Ukrainy.
Sporna huta
Obecnie nikt nie może zagwarantować, że korzystne stosunki gospodarcze z Ukrainą się utrzymają. A to za sprawą incydentu dotyczącego przetargu na Hutę Częstochowa.
— Tryb postępowania i sposób podjęcia przez stronę polską decyzji o udzieleniu Grupie LNM wyłączności na negocjacje w sprawie prywatyzacji Huty Częstochowa został przez ukraińskich przedsiębiorców odebrany jako złamanie zasady dobrych obyczajów handlowych. Teraz potrzebny jest spokój i rozwaga. Czekamy na przekonujące argumenty ze strony polskiego rządu — mówi Konstanty Litwinow, prezes Arksteelu — ramienia ukraińskiego Związku Przemysłowego Donbasu (ZPD).
— Nie przesądzam, że to LNM kupi Hutę Częstochowa. Jeśli nie porozumiemy się do końca marca, wrócę do Donbasu — zapewnia Andrzej Szarawarski, wiceminister nadzorujący hutnictwo w resorcie skarbu państwa.
Wiceminister nie obawia się też, że silny związek z ukraińskim zapleczem surowcowym został za sprawą incydentu przetargowego o HCz naruszony. Trudno jednak przewidzieć, czy Ukraina nie ograniczy dostaw surowców do Polski po skierowaniu większej uwagi na inne rynki zbytu albo nie zacznie podnosić cen rud żelaza.