Produkcja rośnie i nie wykazuje poważniejszych oznak spowolnienia, mimo że kilka miesięcy temu takowe były widoczne. Co się dzieje? Jedna odpowiedź to korzystne przetasowania w łańcuchach dostaw. Druga – Ukraina. Wszystko jednak odbywa się w warunkach rosnącej zmienności: część firm ewidentnie jest w recesji, nawet głębokiej.

GUS we wtorek podał kilka interesujących danych za listopad (w środę będzie kolejna paczka). Moją uwagę najbardziej przyciągnęły dane o produkcji, które okazały się zaskakująco dobre. Produkcja w samym przetwórstwie wzrosła o 6,5 proc. r/r. To wprawdzie wyraźnie mniej niż niemal 10 proc. zanotowane w październiku, ale zmiana jest wyłącznie efektem wysokiej bazy odniesienia sprzed roku – wtedy w listopadzie rozkręcał się wielki cykl zapasów, firmy kupowały komponenty do magazynów i produkcja wystrzeliła. Teraz z miesiąca na miesiąc rośnie w niezłym tempie.
Jak pokazuję na wykresie, polska produkcja w przetwórstwie wygląda kosmicznie na tle innych krajów regionu i Niemiec. Jeszcze w pierwszej połowie 2022 r. wydawało się, że to jakaś anomalia, efekt ogromnej akumulacji zapasów przez zachodnie koncerny, w czym pomagała polska produkcja różnych części. Dziś jednak widać, że ten trend się nie odwrócił, nie nastąpił powrót do długookresowej średniej. Produkcja jest wciąż bardzo wysoka.
Co się dzieje? Niektórzy wyjaśniają to odblokowaniem łańcuchów dostaw, co rzeczywiście widać w motoryzacji, która przeżywa miniożywienie. Są wreszcie dostępne półprzewodniki, szybciej trwa transport, więc i sprzedaż z fabryk rośnie. To nie może być jednak czynnik wyjaśniający wyjątkowo dobre wyniki polskiej produkcji, bo on dotyczy wszystkich krajów. Co więcej, u nas produkcja samych aut nie waży dużo w ogólnej produkcji, polski przemysł w motoryzacji jest mocniej oparty na częściach i akcesoriach.
Ważniejsze mogą być więc inne wyjaśnienia. Przede wszystkim większa część zamówień zachodnich koncernów może być relokowana do Polski. Powodem mogą być zmiany w łańcuchach dostaw po pandemii czy atrakcyjne koszty pracy ze względu na deprecjację polskiej waluty.
Ponadto wygląda na to, że polski przemysł odgrywa rolę hubu produkcyjnego dla międzynarodowej pomocy dla Ukrainy. Widać to na przykład po wyjątkowo wysokiej produkcji w kategorii dóbr inwestycyjnych, do której należą nie tylko maszyny i pojazdy, ale też broń i amunicja. Ani maszyny, ani pojazdy nie mogą tłumaczyć obserwowanych wolumenów produkcji w tym obszarze, więc pewnie dużo jest tam elementów zbrojeniowych. A do nich przecież potrzebne są materiały, komponenty itd., które też pewnie zamawiane są w Polsce. Co więcej, widać też wyjątkowo wysoki na tle historycznym wolumen produkcji dóbr FMCG (nietrwałe dobra konsumpcyjne), takich jak żywność i chemia domowa. To też jest prawdopodobnie efekt związany z wojną, tyle że bardziej z popytem generowanym przez Ukraińców w Polsce.
Ten mocny wzrost produkcji na pewno nie dotyczy natomiast wszystkich firm, a może nawet nie większości firm. Warto przypomnieć, że wskaźniki koniunktury przemysłowej znajdują się na bardzo niskim poziomie. Nastroje w biznesie są generalnie słabe, a jakby na złość statystyce jedna z większych polskich prywatnych firm przemysłowych – małopolskie Kęty – poinformowała we wtorek o mocnym cięciu szacunku zysku na ten rok.
Mamy prawdopodobnie do czynienia z dualizmem. Wiele firm jest już w recesji z powodu spadku popytu na dobra konsumpcyjne na świecie. Niektóre jednak, szczególnie duże i zagraniczne, wciąż zwiększają wolumeny produkcji.