Polską telekinezę ciągnie do Doliny Krzemowej

Alina Treptow
opublikowano: 2012-07-04 00:00

Wokół Neuro-Code kręci się kilku absztyfikantów, m.in. amerykański fundusz venture capital i kanadyjskie miasta z dwóch prowincji

Polska myśl technologiczna wychodzi w świat, czego przykładem jest Neuro- Code, spółka badawczo-rozwojowa, która pracuje nad technologią pozwalającą kierować falami bioelektrycznymi mózgu, m.in. postacią w grze komputerowej. Pod koniec lutego pisaliśmy, że pomysłami krakowskiej spółki interesują się fundusze venture capital oraz prywatni inwestorzy, m.in. dwóch przedsiębiorców z pierwszej dziesiątki najbogatszych Polaków.

Krzemowo-klonowe szanse

Zainteresowani są również Amerykanie oraz Kanadyjczycy.

— W USA rozmawiamy z kilkoma inwestorami finansowymi oraz indywidualnymi. Wśród nich jest m.in. fundusz venture capital z Doliny Krzemowej — twierdzi Rafał Aleksandrowicz, prezes Neuro-Code. Dolina Krzemowa stawia jednak wysoką poprzeczkę. Polską spółkę czeka długi proces weryfikacji — analiza badań i programów, nad którymi Neuro-Code dzisiaj pracuje.

— Właśnie go rozpoczynamy — twierdzi Rafał Aleksandrowicz. Neuro-Code ma plan B i równolegle prowadzi rozmowy z innymi inwestorami, m.in. kanadyjskimi. W Kraju Klonowego Liścia spółka może liczyć na publiczne wsparcie.

— Zostaliśmy zaproszeni do inwestycji przez kanadyjską ambasadę. Wstępne rozmowy mamy już za sobą. Możemy liczyć na pomoc tamtejszych instytucji — twierdzi Rafał Aleksandrowicz.

O polską spółkę zabiegają dwie prowincje — Quebec oraz Nowa Funlandia, a dokładniej miasto portowe St. John’s. Rafał Aleksandrowicz nie ukrywa, że rozważa przeniesienie biznesu do krajów, gdzie toczą się rozmowy z inwestorami. Na górze listy są właśnie USA i Kanada. Czy Dolina Krzemowa to nie za wysokie progi? Zdaniem Mariusza Ignatowicza, eksperta w PwC, niekoniecznie.

— Polscy przedsiębiorcy nie powinni mieć kompleksów, ponieważ są firmy, które odnoszą sukcesy poza Polską, również w USA. Doskonałym przykładem są producenci gier — Marek Tymiński z City Interactive oraz Michał Kiciński i Marcin Iwiński z CD Projekt — mówi Mariusz Ignatowicz.

Łatwy pierwszy zastrzyk

Według prof. Ryszarda Tadeusiewicza z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, Neuro-Code ma spore szanse na pieniądze z Doliny Krzemowej.

— Tamtejsze venture capital są skłonne finansować każdy nowy pomysł, nawet na pozór bardzo zwariowany, bo jeśli jeden na sto wypali, to przyniesie zysk pokrywający wszystkie nieudane próby. Dlatego dostać pierwszy zastrzyk jest łatwo, także firmom zagranicznym. Trudniej jest z kontynuacją finansowania, bo wtedy zaczynają patrzeć na efekty — twierdzi Ryszard Tadeusiewicz.

Zdaniem profesora, Neuro-Code pierwszą transzę dostanie, ale później mogą zacząć się schody. — Początkowy sukces jest wielce prawdopodobny, ale prawdziwy nastąpi po komercjalizacji produktu na wielką skalę. Osobiście uważam, że ten ostatni jest mało prawdopodobny — mówi Ryszard Tadeusiewicz.

Pechowe wynalazki made in Poland

Polska myśl technologiczna miała kilka szans. Niewykorzystanych. Jacek Karpiński mógł stać się polskim Billem Gatesem. Pod koniec lat 60. zaprojektował komputer K-202, który miał 8MB i wykonywał milion operacji na sekundę — więcej niż pierwsze komputery osobiste IBM PC, które powstały 10 lat później. W nagrodę inżynierowi odebrano paszport i dostał zakaz pracy przy komputerach. Pod koniec XIX wieku Karol Pollak uzyskał niemiecki patent na prostownik elektroniczny aluminiowy. Półtora roku po Pollaku powszechnie stosowany mostkowy układ czterech prostowników stykowych opatentował niemiecki fizyk Leo Graetz. Dziś układ jest znany jako układ Graetza. Internet również mógł powstać w Polsce. W latach 70. Służba Bezpieczeństwa postanowiła stworzyć system informacji o Polakach — bazę PESEL. System, nad którym pracowali najlepsi polscy specjaliści, był na tyle rozwinięty, że z każdego miejsca na świecie możliwe było odczytanie danych, zarządzanie systemem czy drukowanie dokumentów. Pod koniec lat 80. prace ustały.