Znaleźć się w rankingu między Lesoto (136. pozycja) a Gabonem (138.) zapewne nie jest szczytem ambicji i możliwości Polski. Tym bardziej, że mówimy o inwestycyjnej „wizytówce”, jaką dla każdego państwa stanowi coroczny raport Banku Światowego Doing Business.

Biorąc jednak pod uwagę grupę głównych odbiorców raportu (tj. potencjalnych inwestorów zagranicznych), nie będzie żadnym nadużyciem stwierdzenie, że dopiero 137. miejsce Polski w kategorii „getting electricity” może budzić pewne zastrzeżenia. Warto bowiem pamiętać, że spora część inwestorów zagranicznych lokuje swoje przedsięwzięcia biznesowe albo w jednej z 14 funkcjonujących w Polsce specjalnych stref ekonomicznych, albo korzysta z dopasowanej do swoich oczekiwań oferty wynegocjowanej z władzami konkretnego samorządu terytorialnego. W przypadku obu tego rodzaju lokalizacji proces przyłączenia inwestycji do sieci elektroenergetycznej trwa zdecydowanie krócej niż 161 dni wytknięte nam w raporcie, charakteryzuje się też „odchudzonymi” procedurami.
Dlatego to odległe miejsce w rankingu dostępności do energii elektrycznej dla firm powinniśmy potraktować jako silną motywację do sprostania najważniejszemu z wyzwań w obszarze infrastruktury energetycznej. Otóż, obecnie ponad 40 proc. mocy wytwórczych w polskiej energetyce jest przestarzała, nieefektywna i liczy sobie ponad trzy dekady. Z drugiej strony, wszelkie wiarygodne prognozy o zapotrzebowaniunaszego kraju w energię elektryczną podkreślają, że do 2030 r. wzrośnie ono o ponad 50 proc. Można zatem powiedzieć, że pierwsze ćwierćwiecze wolnej Polski upłynęło pod znakiem tworzenia infrastruktury drogowej, drugie 25 lat musi minąć pod znakiem — niestety bardziej kapitałochłonnego, ale niezbędnego — tworzenia nowoczesnej i terytorialnie efektywnej infrastruktury energetycznej.
Natomiast w kwestii codziennych bolączek związanych z przyłączami do sieci energetycznej, np. firm z sektora MSP, powinni usiąść jak najszybciej przy okrągłym stole (pod patronatem resortu gospodarki) przedstawiciele: URE, rządu, samorządów, branży energetycznej i pracodawców. Przy dobrej woli każdej ze stron z pewnością szybko udałoby się zdefiniować i naprawić największe przeszkody o charakterze proceduralno-administracyjnym. Chodzi o to, by przedsiębiorcy przestali być tylko odbiorcami i stali się klientami dla koncernów energetycznych, a wypracowane ścieżki współpracy opierały się na strategii win-win.