Zaledwie kilka dni przed atakiem wojsk rosyjskich na Ukrainę wiele polskich firm, które mają tam zakłady produkcyjne, deklarowało, że „bardzo uważnie śledzą” i „przyglądają się z troską” sytuacji za wschodnią granicą. Niektóre dodawały, ale bez szczegółów, że mają plany na wypadek zbrojnego konfliktu. Wojna zweryfikowała ich podejście.

- Nasze działania koncentrują się na ewakuowaniu części pracowników do Polski i zapewnieniu maksymalnego bezpieczeństwa dla osób, które pozostają. Zakłady Cersanitu w Ukrainie nie działają, nie prowadzą ani produkcji, ani sprzedaży – mówi teraz Maciej Gorzeliński, który reprezentuje spółki należące do Michała Sołowowa, właściciela m.in. Cersanitu oraz Barlinka, które mają fabryki na Ukrainie.
To samo dotyczy innych firm, które jeszcze w przededniu wojny starały się, by ich ukraińskie fabryki mogły nadal funkcjonować.
Produkcję wstrzymał należący holdingu z USA krakowski producent branży opakowaniowej Can-Pack. Firma ma fabrykę puszek w Wyszogrodzie oraz wytwórnię kapsli do butelek w Jaworowie w obwodzie lwowskim, kilkanaście kilometrów od granicy z Polską.
W tym mieście do wybuchu wojny działał też jedyny ukraiński zakład Śnieżki, podkarpackiego producenta farb i lakierów. 25 lutego zarząd spółki wstrzymał tymczasowo funkcjonowanie tej fabryki i poinformował akcjonariuszy, że majątek tamtejszego zakładu, który wytwarzał farby białe oraz szpachle – przynajmniej na razie – nie jest zagrożony. Pracownicy fabryki, łącznie około 200 osób, otrzymali z wyprzedzeniem uposażenie, a część z nich wraz z rodzinami pojechała do Polski. W poniedziałek zarząd ponownie przeanalizował sytuację fabryki, jednak nie podjął żadnej decyzji.
- Na ten moment utrzymujemy dotychczasowy stan rzeczy – zadeklarowała Aleksandra Małozięć, dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej Śnieżki.
Firma całą produkcję z tego zakładu sprzedaje w Ukrainie, która jest jej trzecim co do wielkości (po polskim i węgierskim) rynkiem sprzedaży. W ciągu trzech pierwszych kwartałów 2021 r. (ostatnie dostępne dane) nasz wschodni sąsiad odpowiadał za 9,6 proc. całkowitych przychodów podkarpackiej spółki.
Niektóre polskie firmy wciąż działają w Ukrainie.
- Częściowo prowadzimy nadal produkcję w ukraińskich zakładach - mówi Janusz Komurkiewicz, członek zarządu Fakro, sądeckiego producenta okien.
Wytwarzane w obwodzie lwowskim drewniane elementy były sprzedawane dotychczas głównie do odbiorców w Rosji.
- Wstrzymaliśmy tę wysyłkę, a produkcję przeznaczamy przede wszystkim na potrzeby lokalnego samorządu – mówi Janusz Komurkiewicz.
Fakro - producent okien dachowych z Nowego Sącza - włącza się tym samym do pomocy Ukraińcom (oprócz tego wysyła też transporty humanitarne z Polski). Menedżer dodaje, że wprawdzie firma liczyła się z tym, że może dojść do konfliktu zbrojnego między Rosją a Ukrainą, ale jego skala, a przede wszystkim ogromna fala uchodźców, którzy uciekają przed wojną na Zachód, była i jest nadal ogromnym zaskoczeniem.
Wszystkie działania w Ukrainie wstrzymał natomiast Velux, największy konkurent Fakro.
Sprzedaż w tym kraju zamierza nadal prowadzić wielkopolska Amica, producent AGD. Chce w ten sposób zminimalizować negatywny wpływ obecnej sytuacji na wyniki spółki.
- Jesteśmy w stałym kontakcie z kierownictwem spółki zależnej Hansa Ukraina z siedzibą w Kijowie, która jest odpowiedzialna za organizację sprzedaży produktów i towarów na rynku ukraińskim – informuje Amica w komunikacie.
W celu opracowywania scenariuszy działań dla różnych wariantów dalszego rozwoju sytuacji w Ukrainie utworzono specjalny zespół. Spółka dodaje jednak, że na razie nie można w wiarygodny sposób przewidzieć dalszego rozwoju wydarzeń, a co za tym idzie oszacować ich wpływu na funkcjonowanie firmy Hansa Ukraina.