Powołanie nowego banku oraz przekazanie przez resort finansów nadzoru nad BGK resortowi rozwoju stoją pod dużym znakiem zapytania, a ponadto resort skarbu sugeruje podział ARP

Bilion na inwestycje — to najbardziej nośne hasło tzw. planu Morawieckiego. Wicepremier zapowiedział wielki plan inwestycyjny finansowany pieniędzmi unijnymi, kredytami z międzynarodowych instytucji finansowych, potencjałem inwestycyjnym spółek skarbu, blisko 240 mld zł leżącymi na lokatach przedsiębiorstw oraz 80-90 mld zł nadpłynności sektora bankowego. Kluczowym narzędziem do realizacji tego planu ma być Polski Fundusz Rozwoju (PFR). Podmiot określony podczas prezentacji wicepremiera „polskim bankiem rozwoju” ma skupić zadania związane ze wspieraniem małej i średniej przedsiębiorczości, z inwestycjami — w tym infrastrukturalnymi, eksportem, innowacjami i promocją Polski wśród inwestorów. Czyli tym wszystkim, czym dziś zajmują się: BGK, Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE), Agencja Rozwoju Przemysłu (ARP), Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP), Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIIZ) i spółka Polskie Inwestycje Rozwojowe (PIR). Według naszych informacji, prace nad powołaniem PFR są zaawansowane.
— Ostateczna struktura organizacyjna i zasady funkcjonowania Polskiego Funduszu Rozwoju — zgodnie z ustaleniami Rady Ministrów — są wypracowywane wspólnie ze wszystkimi resortami nadzorującymi jednostki, które staną się docelowo jego częścią. Zależy nam na bardzo dobrej integracji tych podmiotów. To warunek realizacji ambitnych zadań, jakie stoją przed nimi — mówi Marta Lau, rzecznik prasowy Ministerstwa Rozwoju. Według naszych ustaleń, chwalona przez ekspertów koncepcja scalenia kompetencji rozproszonych dziś po różnych instytucjach napotkała rafy, które sprawiają, że jej kształt będzie odmienny od pierwotnie anonsowanego. PFR miał działać na licencji bankowej i być kolejnym państwowym bankiem rozwojowym, który będzie realizował kluczowe dla władzy projekty, a ponadto dzięki wiarygodności kredytowej na poziomie Polski bez problemu pożyczy kapitał na globalnych rynkach.
Kolos na glinianych nogach
I właśnie pomysł koncentracji wszystkich instytucji pod jednym adresem budzi najwięcej zastrzeżeń. Aby mógł powstać nowy bank państwowy, potrzebna jest zgoda nie tylko Komisji Nadzoru Finansowego, ale też Komisji Europejskiej. Doświadczenia wielu państw UE, np. Wielkiej Brytanii czy Portugalii, świadczą, że takie procedury mogą trwać nawet trzy lata. Tym bardziej zasadne jest pytanie, czy taki bank jest potrzebny, skoro jest już instytucja, która z powodzeniem wypełnia jego rolę. — W Polsce mamy już jeden bank rozwoju — Bank Gospodarstwa Krajowego. W mojej ocenie powołanie kolejnego nie jest konieczne. BGK już dziś realizuje większość zadań stawianych przed PFR i jest właściwą instytucją do realizacji planu zapowiedzianego przez premiera Mateusza Morawieckiego — mówi Dariusz Kacprzyk, prezes BGK (wczoraj po południu został odwołany). Eksperci zwracają uwagę również na inne aspekty powołania jednego funduszu z tak wielu instytucji — rząd stworzy molocha, którym ciężko będzie zarządzać. — Wpadniemy w wiele pułapek związanych z koncentracją, ograniczeniami limitów inwestycyjnych i prawnych, które wiążą się z tak różnymi biznesami, jak działalność bankowa, funduszowa czy ubezpieczeniowa — mówi nam chcący zachować anonimowość menedżer wysokiego szczebla jednego z banków, dodając:
— Mimo że i BGK, i KUKE działają w obszarze wsparcia eksportu, to działalność bankowa nie może się łączyć bezpośrednio z ubezpieczeniową. Dodatkowo działalność BGK wiąże się z pewnymi przywilejami, które są związane z regulacjami bankowymi czy normami ostrożnościowymi. W przypadku połączenia z innymi instytucjami możemy stracić obecne możliwości — podkreśla nasz rozmówca.
Lepszy nadzór i koordynacja
O tym, że niełatwo jest powołać byt, który będzie narzędziem państwa w gospodarce, a ponadto będzie działał zgodnie z rachunkiem ekonomicznym, przekonała się już poprzednia ekipa rządowa. Flagowy pomysł — spółka Polskie Inwestycje Rozwojowe — rozczarował wszystkich, a potrzeba polityczna zderzyła się z realiami rynkowymi.
— W planie premiera Morawieckiego kluczowa jest koordynacja i korzystny dla Polski model zarządzania wszystkimi podmiotami. Może warto wprowadzić do tego modelu swoistą radę gospodarczą, która wskazywałaby obszary istotne z punktu widzenia polityki gospodarczej, nowe inicjatywy czy programy inwestycyjne oraz koordynowała prace i zadania poszczególnych podmiotów — mówi osoba zbliżona do rządu. Na czele takiej rady stałby wicepremier Mateusz Morawiecki, a zasiadali w niej ministrowie gospodarczy, a także szefowie podmiotów i agencji skupionych w PFR. Nasuwa się kluczowe pytanie: czy taki podmiot działałby efektywnie, a jest to „słowo klucz” z prezentacji planu Morawieckiego w części dotyczącej PFR.
Międzyresortowe puzzle
Zanim jednak Mateusz Morawiecki zacznie wcielać w życie rozwojowe plany, musi porozumieć się z kolegami z rządu. Rozmowy resortów rozwoju, finansów i skarbu o tym, kiedy i w jakim kształcie na plac Trzech Krzyży trafi nadzór nad wszystkimi instytucjami, które mają stanowić fundament PFR, trwają od tygodni. Opór przed utratą BGK i KUKE ma Paweł Szałamacha, minister finansów.
W ramach opiniowania planu rozwojowego wysłał nawet zastrzeżenia dotyczące oddania ich do resortu rozwoju. „BGK i KUKE pozostają aktualnie w nadzorze Ministra Finansów i powołanie ww. Funduszu [PFR — przyp. red.] nie powinno zmienić tego stanu…” — czytamy w piśmie MF z połowy lutego do sekretarza Rady Ministrów. Argumenty ul. Świętokrzyskiej sprowadzają się głównie do tego, że to „finanse dają gwarancje dla emisji obligacji i zaciąganych kredytów przez bank, np. na rzecz Krajowego Funduszu Drogowego. Ponadto BGK pełni istotną rolę w zarządzaniu długiem publicznym, konsolidacją nadpłynności sektora finansów czy interwencjami walutowymi”.
— Z drugiej strony około 90 proc. aktywności banku to działania prorozwojowe idealnie wpisujące się w plan Morawieckiego. Do obsługi zadań MF jest zaledwie kilkanaście etatów. Jeśli jednak uwzględnić depozyty, to zdecydowaną większość stanowią te z MF. Dlatego dzielenie banku między resorty finansów i rozwoju byłoby absurdalnym pomysłem — mówi były wysoki urzędnik Ministerstwa Finansów. Na razie kwestia przeniesienia nie jest rozstrzygnięta, co rodzi napięcia między obu ministrami. O tym, że Paweł Szałamacha nie jest skory do rozstania się ze sferą wpływów, świadczy wczorajsze, niespodziewane, odwołanie prezesa Dariusza Kacprzyka i innych członków zarządu BGK. Wcześniej z MF płynęły sygnały, że do momentu rozstrzygnięcia przekazania instytucji do MR nie będzie zmian personalnych. Według naszych informacji, Mateuszowi Morawieckiemu zależy, aby do końca marca przejąć obiecany już dawno nadzór nad kluczowymi gospodarczo instytucjami państwa. Dotyczy to także ARP, PIR i PAIIZ, które pozostają w gestii resortu skarbu.
— Kwestia przeniesienia ich nadzoru do Ministerstwa Rozwoju będzie przedmiotem nowelizacji ustawy o działach, którą przygotowuje Rządowe Centrum Legislacji. PAIIZ, PIR i działalność innowacyjna ARP wpisują się w ogłoszoną niedawno strategię rozwoju. W przypadku ARP chcemy wcześniej dokonać przeglądu wszystkich prowadzonych przez agencję procesów restrukturyzacyjnych — poinformowało nas biuro prasowe resortu skarbu, dodając: „Część ARP zajmująca się restrukturyzacjami i inwestycjami jest jednym z najważniejszych narzędzi, które stanowi wsparcie dla przedsiębiorstw i będzie pomocne w porządkowaniu portfela państwowych spółek na finiszu działalności resortu skarbu. Wystarczy wspomnieć ratunek dla Kieleckich Kopalni Surowców Mineralnych czy grupy Polimex-Mostostal. Obecnie ARP uczestniczy w skomplikowanym procesie restrukturyzacji Przewozów Regionalnych”. Ten obszar działalności ARP w połączeniu z Funduszem Restrukturyzacji Przedsiębiorców, którym dysponuje minister skarbu, stanowi całość. „Dlatego ta kwestia będzie jeszcze przedmiotem uzgodnień, by rząd mógł optymalnie wykorzystać potencjał agencji, z pożytkiem dla programu rozwoju, ale też strategii porządkowania aktywów skarbu państwa oraz wspierania przedsiębiorców w trudnej sytuacji, za co odpowiada minister skarbu” — informuje MSP. O tym, że minister Jackiewicz chce pozostawić część ARP w swojej gestii, może też świadczyć wymiana całego zarządu agencji. Roszad personalnych nie było w PAIIZ i PIR.