Polski offshore czuje głód zamówień

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2024-06-10 20:00

Stocznia Crist liczyła na miliardowe kontrakty związane z budową krajowych terminali i farm wiatrowych na Bałtyku. Mocno się jednak przeliczyła. Nie ona jedna. Eksperci szacują udział krajowych dostawców i wykonawców w wiatrowym offshore na zaledwie 10 proc.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie statki buduje Crist
  • ile kosztuje statek instalacyjny dla farm wiatrowych
  • jakie branże oprócz stoczniowej miały być beneficjentami inwestycji offshore
  • jakie sektory i podmioty dotychczas włączyły się w łańcuch projektowy i wykonawczy
  • co na temat udziału krajowych firm w łańcuchu dostaw mówią branżowi eksperci, a co na to państwowe firmy inwestujące w morskie wiatraki
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Przedstawiciele poprzedniego rządu zapowiadali lawinę kontraktów dla polskich stoczni. Po latach przymierzania się do budowy promów samochodowo-pasażerskich w państwowej stoczni w Szczecinie powierzono ich wykonanie prywatnej grupie Remontownia. Krajowe podmioty liczyły na więcej. Jednak w ostatnich latach sporo zamówień na statki cumujące przy polskich nabrzeżach trafiło do firm azjatyckich. Pomorscy przedsiębiorcy obawiają się, że w kolejnych latach będzie podobnie. Apetyt na kontrakty mają ogromny, ale boją się, że obejdą się smakiem.

Przedstawiciele gdyńskiej stoczni Crist prognozowali np. zamówienia stoczniowe związane z obsługą terminala LNG w Świnoujściu na 2-2,5 mld EUR, ale nie pozyskali kontraktów. Za pośrednictwem zagranicznych armatorów dostawy gazu do terminala obsługiwane są statkami zbudowanymi w Korei Południowej. Gdyńscy stoczniowcy mieli także nadzieję na zamówienia związane z obsługą pływającego terminala gazowego FSRU, mającego powstać w Gdańsku. Szacowali je na 1,2 mld EUR. Wszystko wskazuje jednak na to, że kontrakty także trafią za granicę.

Statki na farmy wiatrowe

Crist wciąż walczy natomiast o zamówienia związane z budową i obsługą farm wiatrowych. Udział różnych podmiotów z polskiego łańcucha dostaw w pierwszym etapie oceniał pierwotnie na 26 mld EUR, a w drugim - na 55 mld EUR. Oprócz kontraktów na statki liczył na inne zamówienia, np. na stacje transformatorowe.

- Niestety wiemy już, że w pierwszym etapie do budowy farm będą wyczarterowane głównie jednostki zagraniczne. Wciąż jednak mamy nadzieję, że statki serwisowe zostaną zamówione w polskich stoczniach. Liczymy także, że w drugim etapie uda się nam pozyskać zamówienia zarówno na jednostki instalacyjne, jak i do obsługi farm offshore – mówi Ewa Kruchelska, wiceprzewodnicząca rady nadzorczej Crista.

Do budowy pierwszego etapu farm Orlenu statek instalacyjny będzie czarterowany od duńskiej firmy Cadeler, a PGE - od norweskiej Fred. Olsen Wincarrier. Wiadomo już też, że Cadeler może wynająć statek instalacyjny do stawiania farm PGE w drugim etapie.

Crist nie wyklucza, że w przyszłości budowane w jego stoczni jednostki mogą trafić na polskie farmy wiatrowe za pośrednictwem zagranicznych firm czarterowych.

- Budujemy statki offshore dla zagranicznych klientów. Obecnie realizujemy już drugi kontrakt na jednostkę instalacyjną służącą do układania kabli oraz zamówienia na sześć statków serwisowych. Niewykluczone, że w przyszłości jednostki, które zbudujemy, trafią przez zagranicznych pośredników na polskie farmy, ale takie rozwiązanie może być mniej korzystne dla polskiej gospodarki niż zakup i zarządzanie własną flotą przez krajowe firmy – uważa Ewa Kruchelska.

Statki instalacyjne są kosztowne, ich ceny sięgają 500-550 mln EUR. Eksperci podkreślają jednak, że rosną stawki czarterowe, więc dzierżawa także nie jest tania.

- Jeszcze niedawno stawka czarteru wynosiła 300 tys. EUR dziennie, a obecnie 500 tys. EUR dziennie. Z punktu widzenia polskiej gospodarki byłoby zasadne, aby statki instalacyjne powstawały w Polsce i były w zarządzie polskich armatorów. Generalni wykonawcy farm chętnie podnajmują swoje jednostki za ogromne pieniądze – twierdzi Tomasz Limon, prezes Pracodawców Pomorza, organizacji zrzeszającej ponad tysiąc firm z regionu.

Udział przez dekady

Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK) w raporcie sprzed roku wymieniał sektor stoczniowy jako jednego z głównych beneficjentów inwestycji w morską energetykę wiatrową. Prognozował też, że skorzysta branża metalurgiczna, zwłaszcza stalowa. W tym obszarze potencjał ma Liberty Częstochowa, ale od dawna ma problemy z zamówieniami i płynną działalnością. W październiku ubiegłego roku wstrzymała produkcję, a jeden z wierzycieli złożył wniosek o upadłość, więc na razie polski sektor hutniczy nie może pochwalić się znaczącym udziałem w bałtyckich projektach offshore.

Branżowi specjaliści mają nadzieję, że na polskie farmy trafi wiele różnego rodzaju produktów. Obecnie oceniają, że tzw. local content (różne podmioty z krajowego łańcucha dostaw) ma zaledwie 10-procentowy udział w projektach offshore.

- Nie ma pełnych i wiarygodnych danych dotyczących udziału polskich podmiotów. Nasze szacunki opieramy na informacjach przekazywanych przez deweloperów, czyli m.in. spółki skarbu państwa mające budować i zarządzać farmami wiatrowymi, oraz pochodzących od naszych członków – twierdzi Jakub Budzyński, prezes Polskiej Izby Morskiej Energetyki Wiatrowej (PIMEW) zrzeszającej ponad 150 polskich podmiotów zaangażowanych w sektor.

Mariusz Witoński, wiceprezes PIMEW podkreśla, że unijne regulacje nie pozwalają na preferowanie polskich podmiotów w postępowaniach na dostawy czy usługi w projektach offshore.

- Wielka Brytania, kiedy była jeszcze członkiem Unii Europejskiej, wprowadziła jednak do swojego porządku prawnego rozwiązania promujące włączanie krajowych podmiotów w łańcuch dostaw. Wzorując się na nich, w rozdziale 6. polskiej ustawy offshore wprowadziliśmy przepisy zobowiązujące deweloperów farm wiatrowych do przedstawienia planu łańcucha dostaw oraz składania sprawozdań z realizacji. Deweloperzy oraz krajowi dostawcy zawarli także tzw. umowę sektorową, określającą udział lokalny na poziomie 20-30 proc. w pierwszej fazie oraz 45 proc. w drugiej – mówi Mariusz Witoński.

Podkreśla jednak, że wskaźnik ten dotyczy udziału w przygotowaniu inwestycji, który dla projektów pierwszej fazy trwa już od 2012 r., realizacji – planowanej na 3-4 lata, oraz eksploatacji – przewidzianej na trzy dekady. Obawia się, że podczas przygotowania i budowy farm w pierwszej fazie udział polskich firm będzie niewielki, ale ma nadzieję, że 30-procentowy wskaźnik uda się osiągnąć dzięki włączeniu krajowych podmiotów w obszar serwisowania. W przypadku projektów fazy drugiej natomiast wciąż jest wystarczająco dużo czasu na stworzenie warunków zapewniających udział krajowych firm.

Izba będzie dążyć do przekonania przedstawicieli rządu i posłów, by wprowadzili zmiany w ustawie offshore oraz umowie sektorowej, zwiększając zachęty do kierowania zamówień do polskich firm. Postuluje też doprecyzowanie obowiązki w zakresie składania przez deweloperów sprawozdań z realizacji planu łańcucha dostaw i local content.

Polski udział w przygotowaniu i budowie farm

Krajowi inwestorzy farm wiatrowych zapewniają, że dbają o udział polskich firm w łańcuchu dostaw. „Ambicją PGE Baltica - wyrażoną w porozumieniu sektorowym na rzecz morskiej energetyki wiatrowej - jest osiągnięcie jak najwyższego wskaźnika udziału polskich firm w projektach tzw. pierwszej fazy” – czytamy w odpowiedzi spółki na pytania PB. PGE podkreśla, że nie zna metodologii, na podstawie której branżowi eksperci oszacowali local content na 10 proc., zaznacza jednak, że w jej projektach może mieć on inny poziom. Spółka zwraca uwagę, że pojęcie "local conent" dotyczy zarówno podmiotów mających siedzibę lub oddział na terytorium Polski, jak też prowadzących działalność produkcyjną lub usługową w kraju.

Jej zdaniem wskaźnik będzie można ocenić dopiero po przyjęciu ostatecznej metodologii kalkulowania udziału polskich przedsiębiorstw w łańcuchu dostaw w różnych fazach projektów, czyli np. po oddaniu morskiej farmy wiatrowej do użytku i wieloletniej fazie eksploatacyjnej.

PGE podaje także przykłady udziału krajowych przedsiębiorstw w jej projektach offshore:

  • Baltica 2 - realizowany przez PGE i Ørsted. Polskie firmy były angażowane do prac badawczych, przygotowania projektu budowlanego i pozyskania pozwoleń budowlanych. Polska firma jest też jednym z konsorcjantów generalnego wykonawcy lądowej infrastruktury przyłączeniowej. Polskie konsorcjum wygrało przetarg na inżyniera kontraktu. Krajowe firmy będą też wykonywały przewiert sterowany na potrzeby poprowadzenia kabli na ląd.
  • Baltica 1 - realizowany przez PGE. Krajowe firmy wykonują badania środowiskowe i geofizyczne na potrzeby przewiertu sterowanego oraz badania geologiczne na terenie przyszłej lądowej stacji elektroenergetycznej.
  • Budowa bazy serwisowej w Ustce – krajowe podmioty zostały zaangażowane na etapie prac badawczych, przygotowania dokumentacji i projektu budowlanego, rozbiórki starych budynków, na których miejscu powstaną obiekty bazy. Planowany na bieżacy rok przetarg na generalnego wykonawcę jest otwarty dla rodzimych firm.

Listę polskich firm biorących udział w realizacji projektu Baltic Power podaje także Orlen. „Pozyskanie we wrześniu 2023 roku finalnej decyzji inwestycyjnej pozwoliło podpisać umowy z głównymi wykonawcami i dostawcami, które zabezpieczają cały łańcuch dostaw - produkcję, transport i instalację wszystkich kluczowych komponentów farmy” – czytamy w odpowiedzi firmy na pytania PB. Koncern podaje, że wśród wykonawców są najbardziej doświadczeni na świecie dostawcy z sektora offshore wind, m.in. Vestas, Cadeler, Bladt, Steel Wind, Van Oord, GE, DEME, podmioty z Polski, m.in. Enprom, Telefonika Kable, Erbud, MEWO i Antea. „Inwestycja w całym 25-30-letnim cyklu życia farmy zakłada osiągnięcie udziału local content na poziomie od 20 do 30 proc. wartości inwestycji” – zapewnia Orlen.