Pracowników z zagranicy cenimy głównie za ich kwalifikacje i międzynarodowe kontakty biznesowe.
Z wnioskiem o zezwolenie na pracę w Polsce występuje do właściwego wojewody pracodawca. Na odpowiedź czeka z reguły nie dłużej niż miesiąc — wynika z raportu Marcina Jaworka z Departamentu Rynku Pracy w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS).
— Z formalnego punktu widzenia najmniejsze problemy mamy z zatrudnianiem obywateli z krajów, które razem z Polską przystąpiły do UE. Jeśli chodzi o obywateli państw starej Unii, które nie otworzyły swoich rynków pracy na Polaków, ich zatrudnianie jest tak samo trudne i czasochłonne, jak osób z Białorusi czy z Rosji — mówi Duran Sarikaya z Kerkhoff Consulting Eastern Europe, gdzie pracuje 50 obcokrajowców.
Pracodawcy, u którego cudzoziemcy pracują nielegalnie, grozi grzywna od 3 do 5 tys. zł oraz koszty sądowe.
Mniej niż procent
Dlaczego zatrudniamy pracowników z zagranicy? Tych zza wschodniej granicy (najczęściej sezonowo lub na czarno) wiadomo — ze względu na niskie koszty. Innych głównie ze względu na ich wysoką kulturę pracy.
— W niektórych dziedzinach mają większą wiedzę niż Polacy, na przykład w branży IT czy w księgowości — mówi prezes Kienbaum Consulting Bernhard Matussek.
Innym powodem popytu na cudzoziemców są ich kontakty międzynarodowe ułatwiające polskim przedsiębiorcom wejście na rynki zagraniczne. Nasi pracownicy mają coraz większą wiedzę i umiejętności, coraz częściej więc zastępują na stanowiskach kierowniczych i specjalistycznych swoich kolegów z innych krajów.
— W poprzednich latach nasza firma zatrudniała kilkunastu Francuzów, ale obecna polityka nastawia się na zatrudnianie kadry lokalnej — wyjaśnia Beata Gawarkiewicz z Bouygues Polska.
Legalnie zatrudnieni obcokrajowcy to mniej niż 1 proc. ludności czynnej zawodowo w Polsce. W zeszłym roku obywatelom 100 państw wydano raptem ponad 10 tysięcy zezwoleń na pracę (raport ministerstwa pracy). Co drugi obcokrajowiec trafia do małej firmy zatrudniającej do dziewięciu pracowników (głównie Hindusi, Chińczycy i Wietnamczycy) — najczęściej do budki z cielęciną w pięciu smakach. Mieszkańcy Starego Kontynentu częściej podejmują pracę w większych firmach z kapitałem zagranicznym. Z badań Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych wynika, że zatrudnianie obywateli innych państw przez polskie firmy nie zwiększa poziomu bezrobocia wśród Polaków. Wpływa za to na rozwój naszej przedsiębiorczości. Mieszkańcy UE, po uzyskaniu odpowiedniego zezwolenia, mogą również prowadzić u nas samodzielną działalność gospodarczą.
Praca sezonowa czeka
Problem stanowi nielegalne zatrudnienie, szczególnie w budownictwie, rolnictwie oraz usługach domowych. Wicepremier Andrzej Lepper zaproponował, by łatwiej było zatrudniać czasowych pracowników zza wschodniej granicy. MPiPS przygotowuje projekt odpowiedniego rozporządzenia. Jeśli nie utknie on na etapie uzgodnień międzyresortowych, to jeszcze przed końcem lata sadownicy spod Grójca skorzystają z usług obcokrajowców, ratując tym samym swoje zbiory przed zmarnowaniem. Cudzoziemcy będą mogli pracować nie dłużej niż trzy miesiące w roku. Pracodawca będzie musiał jedynie powiadomić pisemnie o fakcie zatrudnienia właściwy organ administracji lokalnej.
Okiem eksperta
Z Zachodu i ze Wschodu
W latach 1991-97 na polskim rynku było wielu pracowników, szczególnie średniego i wyższego szczebla z Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. Menedżerowie, m.in. z Francji czy Niemiec, przyjeżdżali, żeby otwierać polskie oddziały zagranicznych koncernów. W latach 1998-2001 tę kadrę stopniowo zastępowali Polacy wyszkoleni za granicą. Ostatnio rodzimi przedsiębiorcy, robiący interesy na Wschodzie, coraz częściej szukają Białorusinów, Rosjan i Ukraińców, którzy dobrze znają tamtejszy rynek, jego realia i kulturę biznesową. Pożądana jest również tania siła robocza z tego regionu.
Aneta Soszyńska, konsultant HAYS Poland