Polski rolnik potrzebuje innej polityki

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2019-06-09 22:00

Średnie gospodarstwa wymagają dodatkowego wsparcia, podobnie jak ekologiczne, których od kilku lat ubywa — uważają autorzy Atlasu Rolnego. Dyskusja nad nową wspólną polityką rolną trwa

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jakie są największe bolączki polskich rolników
  • Jaki mają związek ze wspólną polityką rolną UE
  • Jakie zmiany w WPR przyniosłyby najwięcej korzyści polskiemu rolnictwu

 

Na arenie unijnej trwają dyskusje nad reformą wspólnej polityki rolnej (WPR). Ostatnio głosowała nad nią komisja rolnictwa (KR) unijnego parlamentu, a do ostatecznego kształtu daleka droga. Swoje trzy grosze do stanowiska KR może dołożyć nowo wybrany parlament, potem zaś odbędą się trójstronne rozmowy Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej i Rady Ministrów Rolnictwa. Gra toczy się m.in. o podział pieniędzy między pierwszy i drugi filar — z pierwszego pochodzą m.in. fundusze na dopłaty bezpośrednie za hektar, z drugiego m.in. na ekorolnictwo i rozwój obszarów wiejskich. Na tapecie jest też ograniczenie dopłat bezpośrednich dla największych gospodarstw — obecnie 80 proc. pieniędzy trafia do 20 proc. podmiotów. Jest też mowa o zwiększeniu wsparcia dla młodych rolników. Głos w sprawie przyszłości WPR i dotychczasowego wpływu zabrały też Fundacja im. Heinricha Bölla i Instytut na rzecz Ekorozwoju, które publikują dziś Atlas Rolny — chwalący i ganiący różne rozwiązania wspólnej polityki. Z jednej strony płatności w ramach WPR poprawiły jakość życia milionów osób żyjących z rolnictwa i mieszkających na wsi. Unowocześnione zostały gospodarstwa i wdrożono szereg dobrych przepisów związanych z ochroną środowiska. Niewystarczająco jednak wspierane są m.in. małe i średnie gospodarstwa względem największych. Atlas Rolny przywołuje unijne dane, z których wynika, że w latach 2003-13 jedna trzecia rolników zakończyła działalność, a ich ziemię przejęły inne gospodarstwa, zaś obecnie ponad połowa gruntów rolnych UE jest w rękach 3,1 proc. przedsiębiorstw rolnych.

SPOKOJNA, ALE NIEWESOŁA:
SPOKOJNA, ALE NIEWESOŁA:
Jak zmienić wieś, wykorzystując wsparcie w postaci unijnej polityki rolnej — nad tym zastanawiają się unijni urzędnicy, naukowcy i rolnicy. Polska wieś się wyludnia, a rolnicy mają coraz więcej problemów z sukcesją.
Fot. Fotolia

„Również w Polsce co roku wielu rolników rezygnuje z zawodu. Od 2004 r. liczba małych gospodarstw rolnych zmniejszyła się o 450 tys. Rośnie koncentracja ziemi w dużych gospodarstwach — w 2017 r. 1,8 proc. gospodarstw o powierzchni ponad 50 ha posiadało ponad 31 proc. wszystkich polskich użytków rolnych”— czytamy w raporcie. Jakie są główne wyzwania i co o tym sądzą rolnicy — czytaj obok.

1. Ekoproducenci w odwrocie

Ekologiczne gospodarstwa, jak podkreślają autorzy raportu, stanowią tylko około 2 proc. wszystkich gospodarstw rolnych, a od kilku lat liczba organicznych rolników maleje — w szczytowym 2013 r. było ich prawie 26,6 tys., w zeszłym roku — 20,26 tys.

— Po 2013 r. w Polsce ograniczono płatności dla gospodarstw ekologicznych, co spowodowało, że ich liczba zaczęła się zmniejszać. Niestety nie zrobiono nic, by ten negatywny trend odwrócić — napisał w opracowaniu dr hab.

Zbigniew Karaczun ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Udział ekohektarów w całej powierzchni użytków rolnych odstaje u nas od średniej unijnej — w 2018 r. wyniósł 3,4 proc. względem 7 proc. w UE. W dodatku ta proporcja od kilku lat zmienia się niekorzystnie — w 2013 r. te wartości wynosiły, odpowiednio, 4,7 proc. i 5,7 proc. M.in. z małą liczbą gospodarstw ekologicznych związany jest jeszcze jeden problem zidentyfikowany przez naukowców. Chodzi o praktyki wspierające cele przyrodnicze, np. utrzymanie trwałej okrywy roślinnej, które zmniejsza erozję gleb, czy nawożenie nawozami organicznymi.

— Grunty rolne stanowią niemal połowę powierzchni Polski, dlatego skala stosowania tych praktyk ma kluczowe znaczenie dla jakości środowiska. W krajach UE za stosowanie praktyk wspierających cele przyrodnicze rolnicy otrzymują płatność, która rekompensuje im utracone dochody, jakie uzyskaliby z intensywnej produkcji. Niestety, kolejne polskie rządy nie zdecydowały się na szerokie wprowadzenie tych programów. Udział takich płatności we wsparciu produkcji rolnej jest jednym z najniższych w UE, np. w latach 2014–20 wynosi jedynie 8,6 proc., niemal 10 razy mniej niż w Austrii — twierdzi Zbigniew Karaczun.

2. Co ze średniakami

Atlas Rolny wskazuje na ogromną dysproporcję w podziale pieniędzy unijnych w ramach płatności bezpośrednich. W 2017 r. 20 proc. polskich rolników, posiadających największe obszarowo gospodarstwa, otrzymało 74 proc. pieniędzy z tytułu płatności obszarowych. W przygotowywanej reformie WPR mowa jest o redukcji płatności bezpośrednich dla największych oraz redystrybucji pieniędzy na rzecz małych i średnich — relacjonuje ostatnie głosowanie stanowiska w ramach Komisji Rolnictwa Czesław Siekierski, jej przewodniczący. „Procesy transformacji spowodowały, że gospodarstwa rolne podzieliły się na kilka grup. Około 20 proc. gospodarstw to duzi producenci, którzy wytwarzają wyłącznie na rynek. Prowadzą intensywną produkcję, w znacznym stopniu oddziałującą na środowisko (...) Po przeciwnej stronie znajdują się najmniejsze gospodarstwa, które tylko utrzymują grunty w dobrej kulturze rolnej i albo nic nie produkują (to około 15 proc. gospodarstw), albo produkują wyłącznie na własne potrzeby (około 10 proc.). W znacznym stopniu są to właśnie gospodarstwa wypchnięte z rynku przez rosnącą konkurencyjność dużych farm” — napisali autorzy Atlasu Rolnego. Średniaki to największa grupa, bo ponad połowa, próbująca się utrzymywać z produkcji komercyjnej. Zbigniew Karaczun przekonuje, że są za małe, by korzystać z efektu skali, więc przewagi konkurencyjnej poszukują w specjalizacji lub zmniejszaniu kosztów, np. przez upraszczanie płodozmianu, ograniczanie wapnowania czy nawożenia organicznego, które — jak podkreśla — są ważne dla dobrego stanu środowiska. Dlatego wsparcie tej grupy jest jednym z najważniejszych wyzwań obecnej polityki rolnej.

3. Czego potrzeba wsi

Nie płatności obszarowe, ale wspieranie rozwoju obszarów wiejskich, czyli lepsza edukacja, dostęp do usług i dóbr kultury, opieka zdrowotna itd., może przeciwdziałać wyludnianiu się terenów wiejskich — przekonują autorzy Atlasu Rolnego. O kwestii wyludniania się wsi, uciekaniu młodych do miasta i braku następców mówią również zgodnie rolnicy. Zbigniew Karaczun zwraca uwagę, że pod względem ekonomicznym obszary wiejskie w Polsce są nadal zacofane. W 2017 r. 15 proc. młodych ludzi (15-29 lat) na terenach wiejskich było zagrożonych ubóstwem (nie uczyło się i nie pracowało) wobec ponad 16 proc. w 2009 r. „Kolejny nierozwiązany problem to bardzo niski poziom usług energetycznych. Na wsi rzadko napięcie prądu elektrycznego u odbiorców końcowych wynosi 230 V. Znacznie częstsze niż w mieście, i na ogół trwające znacznie dłużej, są przerwy w dostawie spowodowane awariami sieci” — podkreślają autorzy Atlasu Rolnego. Oznacza to nie tylko niższy standard życia, ale też większe koszty produkcji wielu rolników. Niski poziom usług energetycznych jest także barierą rozwoju na terenach wiejskich działalności pozarolniczej, wymagającej stabilnych dostaw energii elektrycznej — np. usług informatycznych i sklepów internetowych.

OKIEM EKOROLNIKA

Oczyszczenie rynku

ŁUKASZ GĘBKA, prezes Farmy Świętokrzyskiej

Malejąca liczba gospodarstw ekologicznych nie musi oznaczać, że dzieje się coś złego — branża trochę oczyszcza się z tych, którzy zajmowali się jedynie pobieraniem dopłat, a nie produkcją towarów na rynek. Drugie wyjaśnienie to realnie rosnące koszty pracy i problemy ze znalezieniem ludzi. To może zniechęcać do pozostania w branży, bo rolnictwo ekologiczne jest z natury rzeczy pracochłonne. Poziom wsparcia dziś nie jest gorszy, niż był 5 lat temu, brakuje natomiast większych funduszy na zbudowanie i przekazywanie know-how — doradztwo w ekologicznym biznesie i edukację. Przydałoby się albo zainwestowanie pieniędzy w ośrodki wsparcia rolniczego z prawdziwego zdarzenia, albo przekazanie ich ekorolnikom na zdobywanie wiedzy, wymianę doświadczeń, programy naukowe itd. Dziś eksperymentujemy na własną rękę, a moglibyśmy korzystać ze zdobytego już przecież przez kogoś know-how.

OKIEM ROLNIKA

Nie mały i średni, ale zrzeszony

MARIAN SIKORA, przewodniczący Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych

Mówimy nie o podziale duży — średni — mały, ale miasta. Dlatego też zachęcamy nawet najmniejszych o gospodarstwach rodzinnych i walce o utrzy- do zrzeszania się, powrotu do tworzenia spółdzielni manie każdego z nich. Każde obsiane pięć hektarów — grup, które będą w stanie zebrać więcej surowców z punktu widzenia rozwoju branży jest lepsze niż leżą- rolnych i dzięki temu zaistnieć na rynku. M.in. na ce odłogiem. I tak mamy już ogromny problem z wy- promowaniu takich działań powinna się koncentroludnianiem się wsi i ucieczką młodego pokolenia do wać WPR.