POLSKI SZEF CHCE SIĘ UCZYĆ

Anna Maria Seroczyńska
opublikowano: 1998-11-06 00:00

POLSKI SZEF CHCE SIĘ UCZYĆ

Krajowe firmy w oczach zagranicznych stażystów

RADY ZZA OCEANU: Z moich obserwacji wynika, że w polskich firmach częściej powinno się korzystać z alternatywnych sposobów rozwiązywania konfliktów, takich jak negocjacje czy arbitraż — sądzi Edyta Płaneta, praktykantka z Kanady. fot. Tomasz Zieliński

Polscy pracownicy kiepsko mówią po angielsku, a w firmach panuje biurokracja. Stosunkowo łatwo porozumieć się z polskimi szefami, którzy wcale nie denerwują się, jeśli podwładni wytykają im błędy. Tak przynajmniej wynika z obserwacji zagranicznych stażystów.

Dla Ankity Arory, studentki z Delhi, odbywającej od trzech miesięcy staż w działach marketingu i public relations we wrocławskim oddziale PZU, szokiem było to, że w tak dużej organizacji niewiele osób, łącznie z jej szefem, mówiło po angielsku. Mało tego, gdy przyjechała, okazało się, że większość dokumentów była w języku polskim, także zainstalowany w komputerze pakiet oprogramowania.

— Do tej pory pomagam sobie tłumaczeniem komend, które trzymam na biurku — żali się Ankita Arora.

Z kolei Ania Paszkiewicz, absolwentka marketingu z Adelajdy w Australii, przebywająca od dwóch i pół miesiąca na praktykach w jednej z kieleckich firm, nie rozumie, dlaczego polscy koledzy lubują się w negatywnym myśleniu.

— Moi polscy koledzy rozdmuchują problemy. W Australii ludzie nie zajmują się rozpamiętywaniem, zamiast tego starają się wyciągać wnioski na przyszłość — zauważa Anna Paszkiewicz.

Zbyt dużo papieru

Edytę Płanetę, adwokatkę z rocznym stażem pracy z Que-becu w Kanadzie, praktykującą od półtora miesiąca w KGHM Polska Miedź, poraziła panująca w Polsce biurokracja.

— Ludzie mają tu więcej cierpliwości niż w Kanadzie: prawdopodobnie wiąże się to często z mniejszą inicjatywą — wyrokuje Edyta.

Kanadyjska prawniczka zauważa, że w polskich firmach istnieje silna hierarchizacja, decyzje podejmowane są na wyższych szczeblach i w odróżnieniu od systemu w jej kraju, pracownicy młodsi stażem nie mają tyle możliwości samodzielnej pracy.

Ania Paszkiewicz ma wrażenie, że Polacy często spędzają w pracy dużo czasu na plotkach czy piciu kawy.

— Polacy wciąż znajdują wymówki, by oderwać się od pracy, w Australii pracujemy długo i staramy się skupić na tym, co robimy — dzieli się swymi obserwacjami Ania.

Na antypodach w większym stopniu podobno pracuje się w grupie. U nas — zdaniem Edyty Płanety — raczej każdy radzi sobie sam, co jakiś czas informując szefa o swych poczynaniach.

Ankita Arora zauważa, że Polacy nie lubią zabierać nie skończonej pracy do domu. W Indiach, gdy obowiązków nie wykona się w ciągu dnia, pracę trzeba zabrać ze sobą. Tymczasem Polacy lubią obarczać własną pracą swych kolegów.

Sposób na szefa

Edyta Płaneta natomiast od razu zwróciła uwagę, że firma dużo inwestuje w pracowników, prowadzi różnego rodzaju kursy i szkolenia. Edyta zauważa również, że w Polsce pracownicy dbają o dobro firmy i ludzie mają więcej szacunku do pracy.

Wszystkie dziewczyny przyznają, że szef od początku poświęcał im odpowiednią ilość czasu, by zaaklimatyzowały się w firmie. Ankita Arora zauważa, ze w Indiach bardziej należało przestrzegać zhierarchizowanych kanałów komunikacji. Przed rozmową z szefem należało najpierw porozumieć się z kilkoma osobami, by dopełnić rytuału władzy.

— W Polsce szef kontaktuje się z wieloma osobami indywidualnie, dzięki temu ma wgląd w to, co się dzieje w firmie — mówi Ankita.

Ankita zauważa również, że jej polski szef od hinduskich różni się tym, że chce się uczyć cały czas. Nie przeszkadza mu, gdy ktoś młodszy zwraca uwagę, że coś można zrobić w inny sposób. Edyta również ceni sobie otwartość swego szefa, a ich kontakty odbywają się na zasadzie wymiany doświadczeń i opinii. Nieco inne wrażenie odnosi Ania Paszkiewicz.

— W Polsce istnieje duża kastowość. W Australii szefowie mają duży szacunek dla tych, którzy w hierarchii są niżej. Tam firma tworzy spójną całość — mówi Ania Paszkiewicz.

Spojrzenie z zewnątrz

Ania Paszkiewicz twierdzi, że być może przyczyniła się do zmiany nastawienia pracowników swej firmy, którzy uważali, że pieniądze należy robić błyskawicznie. Zauważyła, że pracownicy marketingu zbyt niecierpliwie chcą widzieć zyski, nie biorąc pod uwagę tego, że aby coś zdobyć, trzeba się napracować i wiele zainwestować.

Również Ankita Arora ma wrażenie, że po trzech miesiącach swego pobytu odcisnęła już swe piętno na firmie. Ludzie byli na początku nastawieni podejrzliwie, ale od chwili jej przyjazdu nauczyli się wiele na temat kultury w kraju Ankity i jej stosunku do pracy.

— Polskie firmy powinny mieć więcej stażystów, miałoby to pozytywny wpływ na rozwój zatrudnionych w niej osób — twierdzi Ankita.

Jej doświadczenia z ludźmi spoza biura były dużo bardziej nieprzyjemne: studentka spotykała się często z jawnym demonstrowaniem wrogości, na przykład z wychodzeniem z restauracji na jej widok.