POLSKIE STACJE WZIĘŁY PRZYKŁAD Z LEPPERA
Dariusz Dusza nie zgadza się z twierdzeniem, że opłaty pobierane przez ZAIKS rujnują nadawców
TO IM NIC NIE DA: Według Dariusza Duszy, słabym stacjom nie pomoże nawet ewentualne obniżenie opłat pobieranych przez ZAIKS. W tej chwili wynoszą one średnio 6 proc. od przychodów. fot. ARC
Dariusz Dusza, właściciel firmy doradztwa marketingowego, muzyk i kompozytor znany ze współpracy z Ireneuszem Dudkiem, określa zakończony właśnie protest nadawców radiowych, polegający na wstrzymaniu nadawania polskiej muzyki, mianem radiowej lepperiady. Jego zdaniem, poszkodowanymi w tym konflikcie są muzycy, którym stacje nie wypłacają tantiem.
„PB”: Nadawcy radiowi twierdzą, że muszą płacić polskim muzykom zbyt wysokie tantiemy z tytułu praw autorskich i pokrewnych. Oskarżają ZAIKS, że chce ściągać z nich bardzo wysokie opłaty. Tymczasem Pan twierdzi, że poszkodowani są raczej wykonawcy, a nie nadawcy radiowi.
Dariusz Dusza: Całe środowisko muzyczne ma podobne zdanie na ten temat. Tymczasem nadawcy, którzy dysponują doskonałymi środkami kształtowania opinii publicznej, wmawiają ludziom, że chcemy doprowadzić stacje radiowe do ruiny. Trzy dni bez polskiej muzyki to chyba pierwszy strajk kapitalistów. Nadawcy radiowi zachowują się jak właściciele tartaków. Cieszą się, że drzewa rosną, ale nie chcą za nie płacić, bo przecież rosną same. Mam wrażenie, że działanie nadawców radiowych to wspomnienie kilkudziesięciu lat, kiedy prawa autorskie i pokrewne w ogóle nie były przestrzegane. Przedstawiciele stacji twierdzą, że muszą wnosić zbyt wysokie opłaty. Tymczasem wiele stacji opóźnia wpłaty należności za emitowaną muzykę, a część z nich nie płaci ani grosza od początku swego istnienia.
— Jaka jest ściągalność tego typu opłat?
— Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. ZAIKS w końcu egzekwuje opłaty nie tylko od stacji radiowych. Natomiast trzeba powiedzieć, że wbrew obiegowym i negatywnym opiniom ta instytucja działa coraz sprawniej i coraz lepiej daje sobie radę ze ściąganiem składek...
— ...które — zdaniem nadawców — są zbyt wysokie i mogą doprowadzić ich do ruiny...
— To błędne wytłumaczenie. Wróćmy do przykładu z tartakiem. Tak jak drewno jest surowcem, za który trzeba płacić, tak samo jest z muzyką. Proszę mi pokazać stację radiową, która zapełnia czas jedynie monologami prezenterów. Nie zgadzam się z twierdzeniem, że stawki pobierane przez ZAIKS są wygórowane. Średnia 6 proc. od przychodów to standard światowy.
— Ale pojawiają się też zarzuty, że ZAIKS narzuca opłaty odgórnie i nie chce negocjować.
— To nieprawda, że stawek nie można negocjować. Ale tu chodzi o inną kwestię. Rozumiem, że rozgłośnie mają kłopoty finansowe, ale dla komercji muzyka jest surowcem. Dla mnie ten ostatni protest to forma radiowej lepperiady.
— Efektem tej radiowej lepperiady jest obniżenie opłat przez dwa inne stowarzyszenia artystów — SAWP i STOART. Może więc ZAIKS powinien spuścić z tonu?
— Spuszczenie z tonu wcale nie oznacza, że te pieniądze się pojawią. Taka ugoda to tylko papier. Poza tym twierdzę, że małym stacjom radiowym takie obniżenie opłat w niczym nie pomoże. Po prostu radiowy rynek reklamowy nie urośnie. Ci, którzy są słabi — niezależnie od wysokości stawek ZAIKS-u — padną.
Bardzo mi się nie podoba ton tego protestu. W tym konflikcie teoretycznie mocniejsze są rozgłośnie, bo to przecież środki masowego przekazu. W efekcie wychodzi na to, że to my wykonawcy chcemy złupić radiostacje. Przeciętny człowiek ma wrażenie, że muzycy są bardzo bogaci. Zapewniam, że tak nie jest, a na pytanie, gdzie są w takim razie te pieniądze, odpowiadam: na pewno nie w kieszeni artystów.