Polsko-francuski bój o Aliora

Magdalena WierzchowskaMagdalena Wierzchowska
opublikowano: 2015-05-06 00:00

PZU i Societe Generale są mocno zdeterminowani, żeby przejąć pakiet akcji banku. Gdzie dwóch się bije, tam może skorzystać Leszek Czarnecki

Zaczęła się trzecia polsko-francuska rozgrywka o przejęcie kolejnego kawałka krajowego sektora bankowego. Dotychczasowy bilans nie jest dla nas korzystny — stan po dwóch potyczkach wynosi 0:1. Pierwszy z Francuzami zmierzył się PKO BP. Podczas rywalizacji o BZ WBK za głównego konkurenta miał BNP Paribas. Obydwaj gracze licytowali wysoko, ale wtedy przy stole pojawił się hiszpański Santander, przebił wszystkie oferty i zgarnął BZ. Dwa lata temu w rozgrywce o BGŻ BNP Paribas nie dał szans PZU. Francuzi, nauczeni doświadczeniem, od razu zagrali wysoko, oferując sprzedającemu, Rabobankowi, okrągły miliard euro — cenę trudną do przełknięcia dla PZU, i to oni dzisiaj kontrolują BGŻ BNP Paribas. Tyle że rywal jest nie mniej zdeterminowany, a w tle, jak przy rozgrywce o BZ WBK, do biegu rozpędza się czarny koń.

Iskrzenie i brak chemii

Ubezpieczyciel ma teraz okazję do rewanżu. Według informacji „Pulsu Biznesu”, PZU złożył wiążącą ofertę kupna ponad 25 proc. akcji Alior Banku, należących do funduszu Carlo Tassarą. Wszedł w drogę francuskiemu Societe Generale (Soc-Gen), który przez ostatnie tygodnie prowadził powolny proces due diligence i uważany był za faworyta do przejęcia pakietu akcji. Badanie ksiąg banku prowadzili ludzie przysłani z centrali z Paryża i — jak twierdzą osoby znające proces — w wyniku zderzenia francuskiej kultury korporacyjnej i aliorowej, mniej sformalizowanej, raczej nie doszło do wytworzenia pozytywnej chemii między stronami. Brak iskrzenia nie miałby większego znaczenia, gdyby nie fakt, że za jedno z najważniejszych aktywów Aliora uważany jest Wojciech Sobieraj, twórca i prezes banku, oraz jego ekipa, a zła chemia nie wróży najlepiej ewentualnej przyszłej współpracy.

Niemałe znaczenie może mieć natomiast fakt, że szef Aliora jest w dobrych stosunkach z Andrzejem Klesykiem, prezesem PZU, z którym przed dwoma laty układał plan konsolidacji branży z udziałem BGŻ.

— Societe Generale wydaje się nie mniej zdeterminowany do przejęcia pakietu akcji od Carlo Tassary, niż był BNP Paribas przy okazji BGŻ — mówi jeden z naszych rozmówców.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Soc-Gen również złożył wiążącą ofertę kupna akcji Aliora. Francuzi mają w Polsce Eurobank, jedyny bank obsługujący tylko klientów detalicznych, o dość skromnych udziałach w rynku. Bez przejęć Francuzi nie mają co marzyć o powiększeniu stanu posiadania w Polsce.

Leszek Czarnecki z Meiji Yasuda

Plany Francuzów i PZU może pokrzyżować trzeci niespodziewany uczestnik rozgrywki — Leszek Czarnecki. Pogłoski, że właściciel Getinu interesuje się Aliorem, krążyły po rynku od kilku tygodni, ale większość obserwatorów podkreślała, że inwestor nie ma ani tylu pieniędzy, ani możliwości ściągnięcia ich z rynku, żeby przymierzać się do takiego zakupu.

Z naszych informacji wynika jednak, że znalazł na to sposób. Do transakcji z Carlo Tassarą przystępuje z Meiji Yasuda, japońskim ubezpieczycielem, któremu dwa lata temu sprzedał TU Europa (w konsorcjum z niemieckim Talanksem). Udział Leszka Czarneckiego w przetargu na pakiet akcji Carlo Tassary jest dość zaskakujący, ponieważ uchodzi on za inwestora, który kupuje tanio, poniżej wartości księgowej. Tymczasem Alior jest wyceniany bardzo wysoko — dwa razy książka. Za ponad 25 proc. akcji trzeba wyłożyć 1,8 mld zł.

— Taka wycena może stanowić problem dla PZU, który przegrał bitwę o BGŻ, prosto kalkulując opłacalność inwestycji, podczas gdy dla BNP Paribas cena miała mniejsze znaczenie — mówi jeden z naszych rozmówców.

Wycenę pakietu Carlo Tassary ubezpieczyciela rozpatruje jednak w szerszym kontekście, bo kupno akcji jest tylko częścią szerszej koncepcji. PZU chce przeprowadzić niezrealizowany dwa lata temu plan konsolidacji Aliora z innym bankiem. Wtedy miał to być BGŻ, tym razem Raiffeisen Polbank. Jego właściciel, Raiffeisen International Bank (RIB), w tym miesiącu ma dopuścić zainteresowanych do badania ksiąg polskiego banku. Według naszych rozmówców, zainteresowanieRaiffeisenem jest niemałe. Na wstępne zapytanie ofertowe pozytywnie odpowiedziała włoska Intesa (przed laty w ostatniej chwili przegrała w wyścigu o Polbank z Raiffeisenem), BBVA i La Caixia z Hiszpanii, a także — Societe Generale, co dodatkowo potwierdza determinację Francuzów do powiększenia udziałów w polskim sektorze bankowym.

Na liście potencjalnych kupców jest też, jak wynika z naszych informacji, PZU, który przejęcie części Aliora i całości Raiffeisena rozpatruje w kategoriach inwestycji finansowej, mającej przynieść zakładany zwrot po konsolidacji oraz wyciągnięciu synergii kosztowych i przychodowych. W tle są też niezaspokojone aspiracje niektórych uczestników rynku do powiększenia udziałów w sektorze bankowym przez krajowy kapitał.

Kłopotliwy frank

Sprzedaż Raiffeisena jest nietypowa, ponieważ będzie prowadzona równolegle z IPO banku, które właściciel chce przeprowadzić jeszcze w tym roku. Z nieoficjalnych informacji wynika, że giełdowy debiut ma się odbyć do połowy listopada. Idealny scenariusz zakłada, że nowy strategiczny inwestor Raiffeisen Polbanku zostanie wybrany przed publikacją prospektu emisyjnego.

Ostateczną zgodę regulatora na akwizycję otrzyma dopiero po upublicznieniu akcji. Sprzedaż banku dodatkowo komplikuje pokaźny portfel kredytów frankowych wart 12 mld zł. Z naszych informacji wynika, że nadzór finansowy naciska na RIB, aby przejął te hipoteki na własny bilans. Brak zgody Wiednia miał być jedną z przyczyn, dla których KNF wszczęła postępowanie o odebranie prawa wykonywania głosów z akcji Raiffeisen Polbanku.

Z podobnym żądaniem jak wobec Austriaków nadzór wystąpił wobec GE Capital, właściciela Banku BPH, który również ma sporo walutowych hipotek. W przeszłości inwestorzy wycofujący się z Polski stosowali różne sposoby rozwiązania problemu frankowych kredytów. Grupa KBC w umowie z Santanderem zobowiązała się do zapewnienia finansowania przez kilka lat frankowego portfela Kredyt Banku. Podobne postanowienia znalazły się w umowie PKO BP z Nordea Bankiem. Z kolei norweski DnB Nor po nieudanej próbie sprzedaży całego banku wydzielił walutowy portfel hipoteczny i samodzielnie go serwisuje.