Poświąteczne dni upływają na biznesowych newsach… warzywnych, i to na poziomie międzynarodowym. Najpierw o miano warzywa tygodnia walczyły ziemniaki, których nieurodzaj w Japonii doprowadził do wyprzedania chipsów ze sklepów i braków w dostawach kolejnych smaków (poprzedzonych oczywiście zwyżką cen i… paniką w mediach społecznościowych).
USA borykają się z niedoborem m.in. sałaty i brokułów. W obu przypadkach winna jest pogoda. Tymczasem nad Wisłą opływamy — przynajmniej na razie — w warzywne dostatki, zaś szczególnie intensywnie zmieniają się pomidory. Zauważył to m.in. branżowy portal Freshplaza.com.
— W przypadku trzech na czterech naszych plantatorów pomidory malinowe zajęły już większą część szklarniowej produkcji, a dwóch w całości przestawiło się na tę odmianę. W ostatnich latach nastąpił kilkudziesięcioprocentowy wzrost ich produkcji — mówi Agnieszka Arcimowicz z Targbana, cytowana przez portal.
Według jej szacunków, malinówki stanowią już około 30 proc. produkcji pomidorów spod osłon i szklarni. Twardych danych brak, bo GUS nie rozróżnia odmian pomidorów.
— Malinówki jako jedna trzecia rynku to realna ocena, ale u nas te klasyczne, czerwone pomidory stanowią 5 proc. produkcji. Połowa należy do malinowych, a reszta do różnych „wynalazków”, np. papryczkowych, cherry i innych. Takie są trendy, ale uważam także, że te zwykłe są po prostu niesmaczne — twierdzi Rafał Zarzecki, wiceprezes Citroneksu, który po stworzeniu bananowego imperium zainwestował w pomidory. Tych, którzy myślą inaczej, uspokajamy — najbardziej typowe odmiany nie zostaną wyparte.
— Pomidory malinowe mają większe wymagania klimatyczne niż klasyczne, więc są droższe. Ich uprawa wymaga inwestycji w wiele rozwiązań technologicznych, co podraża proces, a ich produkcja jest znacznie mniej efektywna. Jeżeli z danej jednostki otrzymujemy 100 zwykłych pomidorów, to malinowych — 60. Z tego wynika ich cena, która odstrasza część konsumentów i producentów — twierdzi Rafał Zarzecki. Niektórych jednak nie. I tych jest coraz więcej.
— Polska branża coraz częściej dostrzega, że nie tylko kilogramy się liczą, ale jakość, a więc także marże na produkcie bardziej skomplikowanym w wytworzeniu. Wciąż to biznes ryzykowny — raz się zarabia, raz traci, bo oprócz droższej i mniej wydajnej produkcji niższa jest też trwałość. Konsumentów to oczywiście nie interesuje, coraz chętniej szukają innych wersji pomidorów, więc musimy na te trendy odpowiadać — dodaje wiceprezes Citroneksu.
Przy rosnącej różnorodności trudno jednak o większe (a nie tylko droższe) zakupy. Od lat konsumpcja pomidorów w gospodarstwach domowych, według Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ), oscyluje wokół 10 kg na osobę rocznie, co pozwala im jednak wyprzedzać m.in. ogórki i marchew.
— Brakuje jeszcze danych za zeszły rok, po trzech kwartałach spożycie pomidorów w gospodarstwach było o około 1 proc. niższe niż w tym samym okresie rok wcześniej, ale skompensować mogły to święta i sylwester. Na pewno większych zmian tu nie widać. Polacy jednak coraz częściej żywią się poza domem, a biorąc pod uwagę popularność pizzy czy makaronów można założyć, że dzięki temu spożycie pomidorów i ich przetworów rośnie — mówi Irena Strojewska, ekspert IERiGŻ.