Dla inwestorów, którzy przeżyli krach, powrót do skutecznego inwestowania może być drogą pełną licznych pułapek. Sprawdzamy, jak sobie z nimi radzić
Zanotowany 12 marca 13,3-procentowy jednodniowy spadek wskaźnika WIG20 był największy w jego 26-letniej historii, a ledwie dwie sesje później amerykański Dow Jones tąpnął o 12,9 proc., najmocniej od rekordowego krachu z 1987 r. Te statystyki najlepiej pokazują, że inwestorzy mają do czynienia z wydarzeniami ekstremalnymi, a co za tym idzie — takimi, które odcisną piętno na ich psychice.

„Ostatnie tygodnie to prawdziwy test dla wielu osób na rynku. Nie ma znaczenia, czy profesjonalistów, czy amatorów. Takich, którzy na rynku są od niedawna czy od wielu lat. Analityków technicznych czy fundamentalnych, graczy długo- czy krótkoterminowych. Każda grupa ma w swoich szeregach dziesiątki takich, którzy utracili co najmniej jedną trzecią niedawnej wartości aktywów” — komentuje we wpisie na blogu Grzegorz Zalewski, filozof rynku i ekspert DM BOŚ.
Emocje pod lupą
Bezpośrednim skutkiem tego typu doświadczenia jest ogromny stres, zauważa Jacek Kubrak, inwestor i propagator wiedzy o psychologii tradingu. Odczuwanie strachu wiąże się z szeregiem negatywnych skutków, zaczynając od obniżenia odporności — za co odpowiada wzrost poziomu kortyzolu, hormonu stresu, oraz zmniejszenie aktywności leukocytów. W dalszej kolejności pojawić się mogą chroniczny lęk, a nawet zespół stresu pourazowego (PTSD), powodujące ucieczkę od podobnych sytuacji. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że odczuwanie emocji jest wrogiem inwestora. Emocji nie należy oceniać jako złych lub dobrych, one mogą być tylko pozytywne lub negatywne, tłumaczy Jacek Kubrak.
— Emocje można porównać do poruszających się po organizmie cząsteczek chemicznych niosących ważne informacje, które wywołują konkretne reakcje organizmu. Strachu nie powinniśmy traktować jak „złą” emocję, a raczej jak sygnał, że sytuacja przerosła naszą zdolność do radzenia sobie z nią, przerosła naszą wiedzę i doświadczenie. Informację, która właściwie przetworzona może przynieść refleksję, a w rezultacie pozytywną zmianę — zauważa rozmówca „PB”.
Lęk i strach wymuszają przyjęcie jednej z trzech postaw — walcz, uciekaj lub zastygnij w miejscu. To wynik ewolucji, jednak skutkiem ubocznym jest blokada racjonalnego myślenia, podkreśla Jacek Kubrak. Z punktu widzenia neurobiologii w mózgu dochodzi wówczas do przekierowania dokrwienia do odpowiedzialnego za emocje ciała migdałowatego kosztem kory przedczołowej — ośrodka logiki i podejmowania decyzji. W nadmiernym stresie inwestor traci dostęp do zasobów własnej inteligencji.
Trudniej mu jest wtedy racjonalnie oceniać argumenty, łatwiej ulega błędom poznawczym, może poddawać się przesadnemu optymizmowi czy pesymizmowi. Część ośrodkowego układu nerwowego odpowiedzialna za emocje reaguje około pięciu razy szybciej od części odpowiedzialnej za myślenie racjonalne.
— To nie przypadek, bo porwanie emocjonalne ma pomóc w momencie walki o przetrwanie. Problem powstaje, gdy nieumiejętność wyjścia z tego stanu utrudnia, a nawet blokuje nam odzyskanie zdolności racjonalnego myślenia. Choć zagrożenie może być realne, to strach i lęk są naszym wyborem — zauważa Jacek Kubrak.
Dlatego, jego zdaniem, celem inwestora nie powinno być pozbycie się emocji, ale osiągnięcie takiego stanu umysłu, w którym ich natężenie będzie wspierało podejmowanie decyzji i skuteczne działanie. Jest na to kilka sposobów. Jednym z nich może być wzbudzenie w sobie ciekawości, uczucia pokrywającego strach i lęk.
— Gdy człowiek pierwotny zauważał tygrysa, najlepszą reakcją było szybko gdzieś się schować. Takie zachowanie jest naszą naturą, gdyż jesteśmy potomkami tych, którzy postępowali właśnie w ten sposób, a nie reagowali, zachwycając się „jaki ładny kotek”. Potem jednak człowiek albo mógł siedzieć wiele dni w ukryciu sparaliżowany strachem, albo poddać się ciekawości, czyli wyjrzeć i sprawdzić, czy tygrys już nie odszedł — zauważa rozmówca „PB”.
Ta druga opcja była o tyle lepsza, że budowała w nim odwagę i poczucie, że sobie poradził. Jak inwestor może przykryć strach ciekawością? Zamiast rozpamiętywać straty i tworzyć w głowie scenariusze „co by było, gdyby”, warto zadać sobie pytanie „czego mnie to uczy?”.
— Korzyść z tego podejścia jest taka, że ciekawość zmienia biochemię w układzie nerwowym, wspierając emocje sprzyjające konstruktywnemu działaniu oraz zwiększając ilość receptorów w komórkach „wyłapujących” odpowiedzialną za nie „dobrą chemię” — zauważa Jacek Kubrak.
Zdobyć dystans
Dzięki temu otwiera się zupełnie nowa przestrzeń do działania. Okres w trakcie i po krachu może być świetną okazją do samorozwoju i zwiększania kompetencji, np. poprzez ocenę i optymalizację strategii inwestycyjnej, ocenia rozmówca „PB”. Emocje mogą stać się nie do udźwignięcia, gdy straty przekroczą 30-40 proc. w porównaniu z wcześniej notowanym poziomem, zauważa Grzegorz Zalewski z DM BOŚ. W takiej sytuacji naturalne jest odczuwanie żalu, który zakłóca zdolność racjonalnego myślenia na równi z lękiem i strachem. Radą na to może być próba zmiany punktu odniesienia używanego do porównywana wartości portfela.
— Myślenie, że mieliśmy 100, a teraz mamy 70, warto spróbować zastąpić refleksją, że te 70 to jest nasz nowy punkt wyjściowy. Nie stawiajmy sobie za nadrzędny cel powrotu do wartości aktywów sprzed krachu — ocenia Grzegorz Zalewski.
Zamiast łudzić się, że straty da się łatwo odrobić, lepiej jest przyjąć realistyczne założenie, że wprawdzie jest to możliwe, jednak prawdopodobnie zajmie sporo czasu. Działaniem, które można podjąć już na wczesnym etapie, jest tymczasem łagodzenie skutków stresu.
— Zalecałbym unikać agresywnych mediów, zachować racjonalny dystans, pamiętać o relaksie, zdrowym odżywianiu się, ruchu, a także dużej ilości pełnowartościowego snu — wylicza Jacek Kubrak.
W odzyskiwaniu równowagi emocjonalnej paradoksalnie może nam pomóc obecna sytuacja w kraju. Konieczność pozostania w domu sprzyja refleksji. Tymczasem świadomość, że nie jesteśmy sami, bo inni też borykają się z podobnymi wyzwaniami, pomaga w radzeniu sobie z trudnymi emocjami, ocenia Grzegorz Zalewski.
— W najbliższym otoczeniu z pewnością znajdziemy wiele osób, które znalazły się w podobnie trudnej sytuacji, bo ich biznes został zamknięty lub stracili możliwość zarobkowania — zauważa ekspert DM BOŚ.
Odzyskanie kontroli nad emocjami nie tylko sprawi, że będziemy mniej narażeni na uleganie błędom poznawczym, ale też otworzy nam drzwi do wyciągania wniosków na przyszłość. Zdaniem Grzegorza Zalewskiego najpierw konieczna jest duża praca samopoznawcza, po czym dopiero możemy przejść do budowania odpowiedniej strategii.
Przemyśleć priorytety
Kluczowe jest, by była to strategia, przy której będziemy mogli utrzymywać komfort psychiczny. W piramidzie potrzeb człowieka na najwyższych miejscach znajdują się zdrowie i poczucie bezpieczeństwa. Zacząć myśleć o sprawach finansowych możemy dopiero wtedy, kiedy zaspokojone będą już te bardziej podstawowe potrzeby.
— Zacznijmy od przemyślenia priorytetów. Pieniądze są tylko pieniędzmi — radzi Grzegorz Zalewski.
Po czym poznamy, że już jesteśmy gotowi przejść do opracowywania nowej strategii? Zdaniem Grzegorza Zalewskiego wskazówek trzeba szukać w głębi siebie. Jeśli nie możemy uwolnić się od myśli o poniesionych stratach — najprawdopodobniej jest to sygnał, że potrzebujemy dłuższej przerwy od inwestowania.
— Naturalną reakcją emocjonalną w takiej sytuacji jest chęć jak najszybszego odrobienia strat, co znane jest pod określeniem błędu hazardzisty — zauważa ekspert DM BOŚ.
Tak jak pokerzysta, któremu nie idzie karta, zwiększa stawkę, by się odkuć, tak poobijany w krachu inwestor zwiększa dźwignię, by odrobić straty. To zwykle jednak tylko pogarsza sprawę, ponieważ zwiększa liczbę decyzji podejmowanych pod wpływem silnych emocji, ostrzega Grzegorz Zalewski. Tymczasem okres tak wysokiej zmienności jak obecnie może okazać się wyjątkowo złym momentem do zajmowania pozycji. Zdaniem Jacka Kubraka podejmowania decyzji inwestycyjnych w takich warunkach powinni szczególnie wystrzegać się przede wszystkim bardziej emocjonalni inwestorzy.
To, jaka po poniesieniu poważnych strat jest nasza kondycja psychiczna, najłatwiej zaobserwować po emocjach, które towarzyszą nam przy wchodzeniu na rachunek inwestycyjny czy spoglądaniu na ekran, na którym widzimy formularz zlecenia kupna albo sprzedaży. Warto porównać stan, jaki pamiętamy z przeszłości, ze stanem aktualnym.
— Znam graczy, którzy na rynku forex stracili miliony. Dla niektórych z nich problemem stało się już samo włączenie komputera. W wielu przypadkach stres pourazowy może być tak znaczący dla inwestora czy tradera, że nie obędzie się bez profesjonalnego wsparcia przy podejściu do powrotu na rynek — ostrzega Jacek Kubrak.
— Ostatnio słyszałem, że branżą, która zbierze największe żniwa po ostatnich wydarzeniach, będą psychologowie i terapeuci. Ten żart może okazać się trafną przepowiednią — dodaje Grzegorz Zalewski.
Dziurawe strategie
Jeśli jednak nie straciliśmy oszczędności całego życia lub pieniędzy z pożyczki albo potrzebnych na niezbędne wydatki, mamy dużą szansę poradzić sobie sami. Uzbrojeni w pełniejszą wiedzę o swoich emocjach możemy przejść do analizy tego, jak w ekstremalnych warunkach sprawdziła się nasza strategia, ocenia Grzegorz Zalewski.
Według niego na rosnącym rynku — a z takim mieliśmy do czynienia w poprzednich miesiącach — znaczna grupa inwestorów mogła poczuć się pewnie i wykształcić przesadne zaufanie do swoichumiejętności. Jednak wysokość osiąganych wówczas zysków — podobnie jak i obecnie notowanych strat — wcale nie musi być prostą funkcją umiejętności inwestora.
— Należy sobie zadać pytanie, czy ja w ogóle miałem jakąkolwiek strategię, czy raczej moje wyniki były efektem szczęścia. Czy miałem plan, czy po prostu mi się trafiło i uznałem się za geniusza inwestowania? — radzi Grzegorz Zalewski.
Za przykład tego posłużyć mogą inwestorzy z branży gamingowej. Większość z nich śledzi z uwagą recenzje gier i zapewnia, że w wyborze spółek kieruje się fundamentami. Jednak nie sposób obiektywnie stwierdzić, czy są to rzetelne analizy, czy tylko opinie, ocenia specjalista. W tego typu pułapki mogą wpadać zarówno niesprofesjonalizowani inwestorzy, jak i zawodowcy.
— Jeśli ktoś przeszedł przez bessy lat 2000-02 oraz 2007-09, z pewnością ma teraz więcej doświadczeń, jednak już te z ostatniego załamania są ogromnym materiałem do analiz — zauważa ekspert DM BOŚ.
Inwestowanie bez strategii — czyli zbioru zasad, którymi kieruje się inwestor — podobnie jej niekonsekwentne stosowanie, w długim terminie musi przekreślić szanse na sukces. Strategię warto przejrzeć zwłaszcza pod kątem tego, czy zakładała możliwość tak znacznego osunięcia się rynku.
— Zastanówmy się, czy aby nie warto chronić kapitał, używając zleceń typu stop-loss i czy nasz portfel jest właściwie zdywersyfikowany pomiędzy różnymi klasami aktywów — poleca Grzegorz Zalewski.
Oczywiście obie metody oprócz zalet mają pewne wady. Używanie zleceń typu stop-loss wymaga doświadczenia. Chodzi o to, by były faktycznie użyteczne, a nie powodowały frustrację zbyt częstym ich aktywowaniem w okresach względnie niedużej zmienności. Tymczasem do dywersyfikacji potrzebna jest analiza różnych klas aktywów. Zbyt często inwestorzy pod tym pojęciem rozumieją portfel wielu akcji. W trakcie silnych załamań większość akcji spada w takim samym stopniu, zaś pozorna dywersyfikacja okazuje się złudzeniem.
W przypadku niektórych inwestorów efektem tych przemyśleń może być dojście do wniosku, że inwestowanie kosztuje ich za dużo. Rezygnacja z niego może być dobrą decyzją, nawet jeśli ceną będzie ominięcie wielu przyszłych okazji do zarabiania pieniędzy, podkreśla specjalista. Jeśli stres trwale obniża samopoczucie i komfort życia oraz przenika do życia rodzinnego, może być to jedynym wyjściem.
— Wiele powrotów do inwestowania zakończy się niepowodzeniem, jeśli inwestor nie wykona rzetelnie potrzebnej do tego pracy. W przypadku innych może się okazać, że w pierwszej fazie, aby zachować komfort psychiczny, być może potrzebne będzie ograniczenie wielkości zajmowanych pozycji np. do jednej dziesiątej tego co kiedyś, a następnie systematyczneich zwiększanie wraz ze wzrostem pewności siebie — zaznacza Jacek Kubrak.
Szkodliwe przekonania
Jego zdaniem nieodzownym punktem udanego procesu powrotu na rynek jest praca z przekonaniami. Doświadczenie poniesienia poważnych strat może niezauważalnie wywrócić do góry nogami to, co myśleliśmy dotychczas o sobie i rynku. Przekonania z tej pierwszej grupy determinują poczucie własnej wartości, bez ukształtowania którego nie da się skutecznie inwestować.
— Szkodliwe może być zarówno zbyt wysokie, jak i zbyt niskie poczucie własnej wartości. Najlepiej, gdyby było adekwatne do naszych rzeczywistych umiejętności mierzonych efektami podejmowanych decyzji — zauważa Jacek Kubrak.
Jeśli złapiemy się na tym, że straciliśmy wiarę w swoje umiejętności i w to, że sobie poradzimy z tym, czego doświadczamy, to sygnał, by rozpocząć pracę nad przekonaniami tak szybko, jak tylko jest to możliwe. Polega ona na zastąpieniu szkodliwych przekonań — zdrowymi. Przykładowo, przekonania typu „jestem nieudacznikiem” albo „jestem świetny” korzystniej będzie zastąpić „dzięki temu, co umiem, jestem w stanie sobie poradzić w każdych okolicznościach”.
— Korzystne przekonania to chociażby „każda strata pozwala mi się doskonalić i osiągać lepsze rezultaty w przyszłości”, „strata, tak jak zysk, jest naturalną składową procesu inwestycyjnego” czy „strata nie wpływa na moją zdolność do zarabiania” — wylicza Jacek Kubrak.
Szkodliwym przekonaniem może być również to, że poniesione straty były wynikiem podjęcia przez nas niewłaściwych decyzji. Lepiej jest pomyśleć, że tamte decyzje były najlepszymi możliwymi przy kompetencjach i informacjach, jakimi wtedy dysponowaliśmy. Co jednak zrobić z portfelem do momentu, kiedy będziemy mogli na nowo zaangażować się w inwestowanie? Niestety, dobrej odpowiedzi nie ma.
— Decyzja, czy sprzedawać papiery, na których strata przekroczyła 50 proc. może być bardzo trudna. Jednak często bez takiej decyzji odzyskanie równowagi psychicznej może okazać się utrudnione — zaznacza Grzegorz Zalewski.
Zdaniem Jacka Kubraka taki moment bywa idealny do przebudowy portfela. Dobrym pomysłem może się okazać sprzedaż tych papierów, które w krachu okazały się najbardziej podatne na spadki, i zastąpienie ich takimi, które potaniały znacząco mniej niż rynek.
— Chociaż wśród akcji spadających mocniej niż rynek mogą znaleźć się też takie, których wartość może szybko się odbudować w czasie odbicia, to jednak ich wyselekcjonowanie może wymagać przeprowadzenia dogłębnej analizy fundamentalnej, zrozumienia natury ich modelu biznesowego oraz tworzenia wartości, a tym samym zaangażowania sporej ilości czasu — ocenia Jacek Kubrak.
Poznaj program warsztatu "Alternatywne Spółki Inwestycyjne", 25 września 2020, Warszawa >>
Podpis: Marek Wierciszewski