Z roku na rok poszerza się wachlarz programów pomocowych skierowanych do małych i średnich przedsiębiorców. Swoją ofertę rozbudowują Ministerstwo Gospodarki, Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, Centra Euro-Info, Agencje Rozwoju Regionalnego i wiele innych instytucji dysponujących środkami budżetowymi i unijnymi. Z pomocy korzysta jednak tylko kilkadziesiąt tysięcy z ponad miliona działających małych i średnich firm. Przedsiębiorcy przyznają, że zniechęca ich zawiłość procedur, niejasność informacji i niedostosowanie oferty do rzeczywistych potrzeb.
Aby wziąć udział w programie pomocowym, przedsiębiorca musi pokonać skomplikowaną drogę. Pierwszą przeszkodą jest dostęp do informacji. Przejrzyste, regularnie aktualizowane strony internetowe są rzadkością.
— Przedsiębiorcy podzielili się na dwie grupy. Tych, którzy skorzystali już z jakiegoś programu i przekonali się, że jest to osiągalne. Poszukują oni informacji o kolejnych możliwościach otrzymania dotacji czy bezpłatnej porady. Ta grupa jest jednak nieliczna. Pozostali nawet nie szukają pomocy. Ja nazywam to zjawisko problemem dotarcia do pierwszej złotówki — mówi Andrzej Włodarczyk, dyrektor Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej.
Kolejną barierą jest przytłaczająca liczba formalności, których dopełnienie jest niezbędne, aby móc ubiegać się o pomoc. Paradoksalnie część środków mających służyć wsparciu przedsiębiorczości przeznaczana jest na pensje konsultantów, których zadaniem jest pomoc w wypełnianiu formularzy.
— Na pierwszy rzut oka wydaje się, że mali i średni przedsiębiorcy mają wiele możliwości skorzystania z pomocy. W rzeczywistości okazuje się jednak, że zdecydowana większość z nich odgrodzona jest od środków murem nadmiernej biurokracji. Kolejną kwestią jest konieczność zamrożenia znacznych środków finansowych oraz niepewność uzyskania refundacji. Decyzja o przyznaniu dofinansowania jest w wielu przypadkach podejmowana już po odbyciu szkolenia czy udziału w targach. Jest to charakterystyczne np. dla MG — tłumaczy Hanna Zdanowska, dyrektor Izby Przemysłowo-Handlowej w Łodzi.
Na tych przedsiębiorców, którym uda się przebyć całą drogę od zdobycia informacji do uzyskania pomocy, czyha z kolei Ministerstwo Finansów, pobierające podatek od przychodu, jakim jest dotacja.
Reprezentantów środowisk biznesu dziwi brak chęci konsultowania z nimi opracowywanych programów pomocowych. Uważają oni, że dyskusja na temat rzeczywistych potrzeb przedsiębiorców mogłaby wpłynąć na wzrost efektywności środków przeznaczanych na wspieranie rozwoju gospodarki.
— Minusem wielu programów pomocowych jest to, że są opracowywane przez teoretyków, nie konsultujących swoich pomysłów z tymi, dla których są przeznaczone efekty ich pracy — twierdzi Hanna Zdanowska.
Większość programów zakłada refundację części kosztów związanych z podnoszeniem kwalifikacji kadry zarządzającej oraz samych przedsiębiorców. Dla tych ostatnich zdecydowanie większe znaczenie mają z kolei działania bardziej praktyczne, związane bezpośrednio z działalnością gospodarczą i przynoszące wymierne efekty.
— Jaki jest sens przeznaczania kolejnych środków na dofinansowanie kształcenia się pracownika na studiach, podczas gdy w samej Łodzi zarejestrowanych jest 18 tys. absolwentów szkół wyższych? — pyta Hanna Zdanowska.
Głosów krytykujących sposób wydatkowania środków mających służyć ożywieniu gospodarki jest więcej.
— Przedsiębiorcy cenią dofinansowanie udziału w misjach handlowych i targach. Popularne są też głosy, że w Polsce brakuje działań wspierających promocję krajową — mówi Stefan Rynowiecki, dyrektor Mazowieckiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości.
Jerzy Markuszewski, prezes Izby Gospodarczej Eksporterów i Importerów, zwraca z kolei uwagę na brak wsparcia dla promocji produktu.
— W naszym kraju dofinansowuje się promocję firmy, podczas gdy kraje rozwinięte gospodarczo przywiązują dużo większą wagę do kreowania produktu oraz wykształcenia w konsumentach natychmiastowego skojarzenia z krajem pochodzenia. Doświadczenia zagraniczne pokazują, że taka promocja przynosi bardzo dobre efekty — informuje Jerzy Markuszewski.