Posłowie zdecydują o zyskach z wycinków

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2015-03-05 00:00

Jeden artykuł, dwa obozy — tak najkrócej można podsumować lobbingowo-prawniczą grę wokół opłat od liderów monitoringu prasy

„Ośrodki informacji lub dokumentacji mogą sporządzać i rozpowszechniać własne opracowania dokumentacyjne oraz pojedyncze egzemplarze, nie większych niż jeden arkusz wydawniczy, fragmentów opublikowanych utworów” — wokół tego jednego zdania toczy się właśnie lobbingowa gra, w której o swoje interesy walczą m.in. wydawcy prasy.

PROJEKT A EFEKT:
PROJEKT A EFEKT:
Resort kultury, kierowany przez prof. dr hab. Małgorzatę Omilanowską, w kwestii wycinków prasowych stanął po stronie wydawców. Zmiany prawne przygotowane przez ministerstwo czeka jednak teraz kręta legislacyjna ścieżka, na której stoją lobbingowe siły liderów press-clippingu.
Marek Wiśniewski

Po drugiej stronie stoją dwie największe firmy, zajmujące się monitoringiem prasy i część ich klientów — czołowe agencje public relations. Stawką są… stawki, jakie firmy takie jak Press-Service czy Instytut Monitorowania Mediów (IMM), mają płacić za skanowane i wysyłane mejlowo wycinki prasowe (tzw. press-clipping). Kto postawi na swoim? Jeszcze w tym roku zdecydują o tym posłowie.

Bieda bogatych

Na razie, pomimo wieloletnich sądowych batalii, panuje status quo: dwaj liderzy press-clippingu zarabiają krocie — łącznie ponad 6 mln zł rocznie. Wydawcy też chcieliby partycypować w tych zyskach.

IMM i Press-Service nie mają konkurencji: kontrolują 90 proc. rynku , ich łączne przychody przekraczają 40 mln zł rocznie. Liderzy rynku w sprawach sądowych zasłaniają się właśnie cytowanym na początku tekstu zdaniem, będącym istotą artykułu 30 ustawy o prawach autorskim i pokrewnych.

Izba Wydawców Prasy postanowiła zatem, przy okazji nowelizacji ustawy o prawie autorskim, usunąć sporną „trzydziestkę”. W najnowszej propozycji zmian Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego przepis zniknął z ustawy. Urzędnicy podtrzymali swoje zdanie po konsultacjach społecznych, w których sprzeciw zgłosiło Stowarzyszenie Ośrodków Dokumentacji i Informacji Prasowej (SODiIP), organizacja lobbingowa założona i zrzeszająca IMM i Press-Service.

— Mamy nadzieję, że ustawodawca nie wykreśli artykułu 30 — z wielu względów, m.in. pogorszenia i tak trudnej sytuacji niezależnych wydawców lokalnych czy niszowych. Likwidacja licencji ustawowej uniemożliwiłaby prowadzenie pełnego monitoringu prasy.

Analiza przekazów mediowych byłaby dziurawa, gdyż wielu wydawców nie zgadzałoby się na wykorzystywanie ich materiałów, co oczywiście uderzyłoby w pracę PR-owców. W konsekwencji straciliby oni zainteresowanie gazetami lokalnymi i magazynami na rzecz szeroko rozumianego internetu. Oczywiście kilkunastu największych wydawców nie odczułoby tego efektu — twierdzi Paweł Sanowski, szef SODiIP i zarazem główny akcjonariusz IMM.

Muzyczny wzór

Co na to wydawcy? Oni swoje stanowisko przedstawiają od lat — uważają, że argumenty SODiIP są absurdalne, bo wydawcy są za udostępnianiem i rozpowszechnianiem tworzonych przez siebie treści. Oczekują jednak wynagrodzenia, które uwzględniałoby poziom zysków firm dystrybuujących.

— Szukamy podobnego modelu, jaki obowiązuje w branży fonograficznej, która ma możliwość generowania opłat rzędu kilku procent przychodów reklamowych medium korzystającego z muzyki, a szczegóły ustala indywidualnie, na zasadzie konsensu. Zasłanianie się art. 30 przez firmy press-clippingowe powoduje, że jeśli do mojego wydawnictwa trafiają jakieś pieniądze, są to grosze — mówi Zbigniew Benbenek, właściciel m.in. „Super Expressu” i Radia „Eska”.

Weto wobec planów ministerstwa stawia m.in. Związek Firm Public Relations (ZFPR), które są największymi klientami IMM i Press-Service, zamawiając usługi nawet za kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Norbert Ofmański, szef ZFPR i zarazem prezes On Board PR Ecco Network, ocenia, że wyrzucenie „trzydziestki” mogłoby oznaczać ograniczenie dostępu do informacji dla firm z jego branży. Dlaczego? Bo zdaniem ZFPR, w nowej sytuacji prawnej ceny monitoringu wzrosną.

— To narzędzie naszej pracy. Obawiam się nawet dwukrotnego wzrostu stawek. A wiadomo, jak coś jest droższe, to zamawia się tego mniej — tłumaczy Norbert Ofmański.

Wyrwane z kontekstu

Ciekawe jest też prawnicze tło wokół sporu o „trzydziestkę”. Zdaniem ministerstwa kultury, art. 30 musi zniknąć m.in. dlatego, że jest „nadużywany jako uzasadnienie dla profesjonalnej działalności gospodarczej w zakresie cyfrowego press clippingu”. Urzędnicy argumentują, że IMM i spółka „całkowicie lekceważą” treść art. 30, w tym „jego analogowy charakter”.

SODiIP odbija piłeczkę, powołując się w kilku pismach (także w ramach konsultacji społecznych) na opinie dwóch prawniczych tuzów w dziedzinie prawa autorskiego i praw pokrewnych. Mowa o prof. Ryszardzie Markiewiczu i prof. Januszu Barcie. Cytowany przez SODiIP fragment opinii profesorów potwierdza linię obrony stowarzyszenia.

Mówi m.in. o tym, że „IMM z racji prowadzonej działalności może być zaliczony do ośrodków informacji i dokumentacji, o których mowa w art. 30”. Paweł Sanowski, szef IMM, odmawia jednak udostępnienia pełnej wersji tej opinii prawnej, tłumacząc mejlowo, że „w żadnym przypadku umowa nie dopuszczała rozpowszechniania czy odsprzedaży.

Nie dysponuję wiedzą, kto ma prawo rozpowszechniać dzieła poszczególnych prawników”. Co na to prof. Ryszard Markiewicz, prawniczy partner prof. Barta, obecnie występujący w sprawach przeciwko press- -clipperom jako pełnomocnik Infor Biznes (wydawca „Dziennika Gazety Prawnej”)? Potwierdza, że wraz z prof. Bartem przygotowywali kilka lat temu opinie dla IMM. Teraz prof. Markiewicz twierdzi, że sugestie IMM i SODiIP co do jego opinii mijają się z prawdą.

— Z naszej opinii wyraźnie bowiem wynika, że naszym zdaniem dla legalności swojego działania Instytut Monitorowania Mediów musi uprzednio uzyskać licencję od podmiotów prawa autorskiego na odpłatne rozpowszechnianie w sieci komputerowej artykułów, a także niezależnie równoległą licencję od wydawców w przypadku skanowania zasadniczej części całości numerów czasopism. Zachowanie IMM i SODiIP podchodzi pod naruszenie dóbr osobistych — mówi krakowski prawnik. © Ⓟ

SZANUJĘ, NIE KOPIUJĘ

Stara sprawa, nowy oręż

Już pięć lat temu wydawcy prasy, pod hasłem „Szanuję, nie kopiuję”, postanowili wspólnie walczyć – także sądownie – z liderami press-clippingu o należne im wynagrodzenia z racji komercyjnego kopiowania tekstów prasowych. Po latach okazuje się, że ta walka wchodzi w nową fazę, w której wydawców wspiera również minister kultury.