Biznesmen w dresie, koło czterdziestki, po południu na tarasie ośrodka popija herbatę z pokrzywy i rozmawia z siostrą zakonną o wyższości marchwi gotowanej nad surową.
Z dala od zgiełku — w Gołubiu na Kaszubach, maleńkiej wiosce nad Jeziorem Dąbrowskim — kuracjusze stosują dietę warzywno-owocową, opracowaną przez dr Ewę Dąbrowską. Na odnowę przez wyciszenie, wysiłek i post decydują się emeryci, schorowani bądź otyli: chcą zapobiec operacji, niedołężności i przewlekłemu leczeniu farmakologicznemu. Ale równie często — ludzie młodzi i w sile wieku, dobrze sytuowani właściciele firm. No i ja — i to kilkakrotnie.
Naturalnie
Dieta warzywno-owocowa dostarcza poniżej 500 kcal dziennie. Przy wzmożonym wysiłku po 2 dniach organizm przechodzi na odżywianie wewnętrzne. Pierwszy objaw — ból głowy. Wówczas pojawia się pragnienie, by napić się kawy bądź wziąć tabletkę — nie wolno tego zrobić! Nie chcemy przecież wprowadzać nowych toksyn, lecz uwolnić się od starych. Bardzo często w pierwszych dniach nasila się uczucie zimna. Wybór „rozgrzewaczy” pozostaje niewielki: mięta, imbir, kawa zbożowa z łyżeczką miodu.
Odżywianie wewnętrzne oznacza spalanie — prócz tłuszczu — także złogów, zwyrodniałych tkanek, obniżenie cholesterolu. Uruchamia się proces proteolizy (rozpadu białek). W czasie diety dochodzi do eliminacji szkodliwych zapasów i regeneracji organizmu, a także przywrócenia równowagi — czyli homeostazy. Post pozwala organizmowi na samooczyszczenie, na wykorzystanie zdolności samoleczenia i regeneracji, na co dzień zablokowanych nadmiarem złego pożywienia.
Złego — czyli żywności wysoko przetworzonej: białej mąki, cukru i łuskanego ryżu. Pożywienia konserwowanego, nienaturalnego, zawierającego na przykład glutaminian sodu, wzmacniający smak.
Przekonani
Z Bremy przyjechało zamożne małżeństwo, którego sposób ubierania odbiegał od pozostałych kuracjuszy, w Gołubiu nosi się bowiem dresy i koszulki, polary i bluzy. I obuwie sportowe, szpilek — brak. Ci goście spakowali się już przed wyjazdem do Polski, ale do luksusowego hotelu nad morzem. Zmienili zdanie w ostatniej chwili, bo z minuty na minutę zapragnęli odpocząć od codziennych nawyków i dać organizmowi szansę. Znudziło ich to samo towarzystwo, omawiające te same sprawy w ten sam sposób.
A małżeństwo z kilkunastoletnim synem z Wrocławia? Rodzina przywiozła rowery i ekwipunek do jazdy. Przydawały się na co dzień — chudli jeszcze szybciej. Ci właściciele dużej hurtowni medycznej wypoczywali właściwie już wszędzie na świecie, ale po 10 dniach orzekli: „To nasze najlepsze wakacje!”.
Od trzech lat przyjeżdża do Gołubia także Marek Dyduch, sekretarz generalny SLD. Schudł w tym czasie 24 kg. Mówi, że zawsze obserwuje u siebie — prócz utraty wagi — także regenerację sił fizycznych i psychicznych. Zyskuje spokój potrzebny w pracy, gdzie konflikty i sytuacje podbramkowe zdarzają się często.
Inny biznesmen, Zdzisław Don ze Swarzędza, zjawił się w ośrodku za namową żony, z którą wspólnie prowadzi dużą firmę produkująca i sprzedająca meble. W tym roku wybrali Gołubie po raz trzeci. Chwalą dietę i dzień wypełniony ćwiczeniami i ruchem na świeżym powietrzu. Po powrocie do domu wprowadzili codzienny zwyczaj porannych, kilkukilometrowych marszów.
Jedna z kuracjuszek, palaczka z kilkudziesięcioletnim stażem, rzuciła palenie po kilku dniach postu. Sama była zdziwiona, że obeszło się u niej bez objawów głodu nikotynowego, nawet apetyt jej się nie zwiększył. Była szczęśliwa, bo wcześniej nie czuła w sobie siły, by zwalczyć nałóg. To raczej palenie ją rzuciło.
Do Gołubia od pewnego czasu ściągają też goście z Anglii i Niemiec, z Kanady, Australii, Stanów Zjednoczonych, Francji. Często to Polonia, która — przy okazji odwiedzin w starym kraju — chce wypocząć. Zdarzają się i tacy, dla których jedynym powodem przyjazdu są właśnie te wczasy. Szef ośrodka Wald-Tour, pan Stanisław Umławski, rozważa, czy nie stworzyć anglojęzycznej grupy.
Adam Tyszkiewicz, lekarz od wielu lat praktykujący w USA, mówi, że metoda dr Dąbrowskiej jest „skuteczna, prosta i słuszna”. Początkowo i on, i żona podchodzili do niej sceptycznie, przekonały ich rezultaty leczenia „przypadków beznadziejnych”.
Godzina za godziną
Rytm dnia w Gołubiu jest ściśle ustalony — rano, przed śniadaniem marsz do lasu, gimnastyka rozgrzewająca, ćwiczenia rozciągające. Pierwsze pół godziny aktywności najczęściej pozwala zapomnieć o głodzie, który tli się już od poprzedniego wieczora. Prowadzący ćwiczenia pan Wojtek potrafi motywować do wysiłku i wyjątkowej staranności.
Po śniadaniu gimnastyka na sali — często wychodzi się spoconym i na trzęsących nogach. Potem relaks, picie ziół lub dobrowolny, pięciokilometrowy spacer wokół jeziora (rekordziści potrafili obejść je 5 razy dziennie). Po obiedzie marsz po okolicy. W szybkim tempie, po lesie lub polnych drogach: 5-6 km.
W zaleceniach zdrowotnych dr Dąbrowskiej masaże pojawiają się jako jeden z trzech — prócz diety i ruchu — czynników szybkiego powrotu do zdrowia. Dobry masaż pobudza limfę, prostuje pokrzywione przy komputerach i za kierownicą kręgosłupy, rozluźnia mięśnie i pobudza do krążenia krew.
Popołudnie to pora na popijanie herbatek, rozmowy i dyskusje. Przewija się wątek kulinarny i medyczny — choćby co jest zdrowe i co się zmieni w menu po powrocie do domu. Kuracjusze wymieniają się adresami, przepisami, książkami kulinarnymi, informacjami o tym, jaki zakład czego dosypuje do żywności. A tematy tabu? Przynajmniej przez kilka pierwszych dni — sprawy zawodowe i polityka.
Jeśli idzie o atrakcje, to w zasadzie byłoby wszystko; można jeszcze dodać wieczorki towarzyskie — najczęściej przy muzyce ludowej na żywo. I prelekcje o historii Kaszub i Kaszubów, kultury i zwyczajów oraz atrakcji przyrodniczych i architektonicznych okolicy — a tych jest sporo.
Kuracjuszom nie przeszkadza brak rozległego zaplecza rekreacyjnego (basenów, jakuzzi, masaży wodnych, zabiegów kosmetycznych itp.), brak wymyślniejszych rozrywek i „towarzystwa”. Sami organizują turniej tenisa na pobliskich kortach.
Dla umysłu
Dr Witold Kamiński, który w ośrodku Wald-Tour opiekuje się kuracjuszami, przypomina, że poprawa jakości pracy umysłowej to jeden z pierwszych objawów odtrucia organizmu. Część toksyn przedostaje się bowiem bezpośrednio do mózgu, zakłóca procesy poznawcze i osłabia zdolność szybkiego kojarzenia faktów.
Post przyspiesza wielokrotnie wydajność pracy umysłowej. Dr Kamiński zaobserwował także, iż w pierwszym tygodniu ludzie przeżywają szok metaboliczny — czyli reakcję na zmianę diety, objawiającą się agresją, złością, czasem smutkiem. Dopiero drugi tydzień łagodzi obyczaje, zaczyna się coś w rodzaju autorefleksji, otwierania na innych, tolerancji. Ludzie stają się ufniejsi.
To czasem — zwłaszcza dla ludzi biznesu — sytuacja nietypowa, ale przyjemna. Nie niesie bowiem żadnego zagrożenia. Nie trzeba tu przecież walczyć o klienta ani zdobywać nowych rynków.