Pozorna odporność polskich obligacji. Rynek już wycenia rosnące ryzyko

Marek ChądzyńskiMarek Chądzyński
opublikowano: 2025-10-01 15:42

Mimo prognoz dużego wzrostu długu publicznego i widma gorszych ocen wiarygodności kredytowej kraju polskie obligacje nie tracą na wartości. Ale ta stabilność może być ułudą.

Z tego tekstu dowiesz się:

  • jakie są prognozy dla polskiego długu publicznego
  • ile wynosi obecnie rentowność polskich obligacji
  • ile obligacji posiadają inwestorzy zagraniczni
  • jaki portfel zgromadzili klienci indywidualni
  • jak dużo obligacji kupiły polskie banki
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Państwowy dług publiczny (PDP) już w 2027 r. przekroczy 55 proc. PKB, czyli próg ostrożnościowy z ustawy o finansach publicznych. Dwa lata później zbliży się już do konstytucyjnego limitu 60 proc. PKB. To założenia z najnowszej rządowej strategii zarządzania długiem.

Autorzy tego dokumentu zakładają też, że w tym samym czasie dług sektora instytucji rządowych i samorządowych (EDP), wyliczany według unijnej metodologii, wzrośnie dużo powyżej 60 proc. PKB. W 2028 r. wyniesie 72,7 proc., a rok później 75,3 proc. PKB.

Dla porównania, tegoroczna wielkość długu publicznego PDP jest szacowana na 48,9 proc. PKB, zaś dług EDP na 59,8 proc. Rządowe prognozy zakładają zatem bezprecedensowy wzrost zadłużenia w ciągu czterech najbliższych lat.

To, że sytuacja w budżecie jest co najmniej napięta, zauważyły agencje ratingowe. Fitch Ratings i Moody’s zmieniły na negatywną tzw. perspektywę oceny wiarygodności kredytowej Polski. Mówiąc inaczej, jeśli rząd niczego nie zmieni w polityce budżetowej, to następnym krokiem będzie obniżenie samego ratingu.

Mimo tej serii nie najlepszych informacji rentowność polskich obligacji praktycznie się nie zmieniła. W środę po południu rentowność papierów 10-letnich wynosiła nieco ponad 5,47 proc. To mniej więcej tyle co miesiąc temu, kiedy raporty agencji jeszcze nie były znane, podobnie jak prognozy z rządowej strategii.

Rynek znieczulony na wysoki dług

Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku, uważa, że brak wyraźnej reakcji rynku może wynikać z tego, że sama strategia nie zaskoczyła.

- Wszyscy wiedzą, w jakiej sytuacji fiskalnej jest Polska, inne prognozy publikowane wcześniej wskazywały, że dług będzie powyżej 70 proc. PKB w następnych latach. Poza tym dziś tolerancja dla poziomu zadłużenia wyższego niż 60 proc. jest w Europie duża. A do tego rząd przedstawia zrozumiały i wiarygodny dla rynku argument za zadłużaniem, czyli wzrost wydatków zbrojeniowych – mówi ekonomista.

Dodaje, że dodatkowym powodem są dobre dane z gospodarki. Pod względem tempa wzrostu PKB Polska się wyróżnia na tle Unii Europejskiej. Inflacja też jest pod kontrolą, co otwiera Radzie Polityki Pieniężnej drogę do dalszych obniżek stóp procentowych.

- W zasadzie bardziej zaskakujące niż same prognozy dotyczące długu jest to, że od kiedy stopy procentowe spadają – czyli od początku maja – rentowność obligacji dziesięcioletnich niemal się nie zmieniła. Nadal wynosi około 5,5 proc. i to jest dużo w sytuacji, gdy stopy procentowe są na poziomie 4,75 proc. – zwraca uwagę Piotr Arak.

Ryzyko jest już w cenach

Na ten aspekt zwraca też uwagę Piotr Bielski, ekonomista Santander Banku Polska. Jak mówi, tak naprawdę wycena polskich obligacji wcale nie jest tak korzystna, jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Radzi nie skupiać się jedynie na rentowności papierów, ale na różnicy między nimi a wyceną instrumentów na stopę procentową, jak IRS. Różnica, tzw. asset swap spread, jest premią za ryzyko, jakiej oczekują inwestorzy, kupując obligacje.

- W ostatnich miesiącach poziom asset swap spread dla obligacji dziesięcioletnich jest bardzo wysoki, takie poziomy mieliśmy w szczycie kryzysu finansowego 2008 r., czy w czasie pandemii covidu. Innymi słowy, w okresach dużego chaosu rynkowego – zwraca uwagę ekonomista.

Według niego fakt, że rentowność obligacji nie rośnie po tak negatywnych informacjach jak zmiana perspektywy ratingu Polski czy rządowe prognozy dużego wzrostu zadłużenia w ciągu kolejnych kilku lat, oznacza, że to ryzyko zostało już uwzględnione przez rynek.

- Sama strategia zarządzania długiem nie była zaskoczeniem, bo już w momencie publikacji projektu budżetu, co nastąpiło pod koniec sierpnia, analitycy byli w stanie sporządzić prognozy wzrostu długu. Strategia je tylko potwierdziła – mówi Piotr Bielski.

Mało zagranicy to mniej gwałtowne ruchy

Według naszych rozmówców dodatkowym czynnikiem stabilizującym notowania obligacji jest struktura inwestorów. Zdecydowaną większość stanowią krajowi, wśród których dominują banki. Co prawda udział inwestorów zagranicznych w ostatnich miesiącach przed publikacją raportów agencji ratingowych rósł, ale nie na tyle, by ta grupa była w stanie wpływać znacząco na wyceny. Według danych za sierpień (to najnowsze informacje, jakie udostępniło Ministerstwo Finansów) zagranica kontrolowała około 12,4 proc. portfela obligacji emitowanych na rynku krajowym.

Dla porównania - polskie banki posiadały ponad 50 proc. wszystkich papierów sprzedanych w kraju przez MF. Dużą, liczącą się już grupą są także gospodarstwa domowe, które mają już więcej obligacji skarbowych niż wszyscy inwestorzy zagraniczni. Klienci indywidualni zgromadzili już w obligacjach 171,8 mld zł, zaś zagranica posiada papiery o wartości 171,1 mld zł.

- Zagraniczni inwestorzy są mało aktywni, więc ich ruchy niewiele zmieniają. Natomiast trzeba zadać sobie pytanie gdzie jest granica angażowania się krajowych banków na tym rynku. Na razie wydaje się, że przestrzeń jest duża, bilanse banków rosną, podaż pieniądza się zwiększa w tempie dwucyfrowym. Jednak mamy już przypadki, że ponad jedna trzecia aktywów banków ulokowana jest w obligacjach i wydaje się, że limit tego zaangażowania zaczyna majaczyć na horyzoncie – tłumaczy Piotr Bielski.

Piotr Arak uważa, że w obliczu rosnących potrzeb pożyczkowych resort finansów będzie dostosowywał ofertę obligacji, by nie traciła ona na atrakcyjności, na przykład zwiększając sprzedaż papierów o krótkich terminach zapadalności. A poza tym, jak mówi, musiałyby zajść duże zmiany w podatku bankowym, by sektor finansowy przestał kupować. Na dziś aktywa ulokowane w obligacjach skarbowych nie są obłożone tym podatkiem.