Obligacje korporacyjne dają korzyści obydwu stronom. Firma dostaje pieniądze na bieżącą działalność, dywersyfikując swój dług, a obligatariusze otrzymują instrument inwestycyjny o niewielkim ryzyku i często przyzwoitym zysku, wyższym niż na bankowych depozytach. Oferta firmowych papierów dłużnych jest spora i coś dla siebie znajdą też inwestorzy bardziej skłonni do ryzyka. Specjaliści podkreślają jednak, że polski rynek obligacji korporacyjnych wciąż jest młody, a jego problemem jest płynność.
U większego bezpieczniej
W pierwszej połowie 2013 r. na rynku Catalyst, pojawiło się 23 emitentów — o 7 mniej niż w analogicznym okresie 2012 r. Corporatebonds.pl podaje w swoim raporcie, że dług, który trafił do obrotu w pierwszych sześciu miesiącach 2013 r. wzrósł do 5,7 mld zł (wyłączając obligacje skarbowe i emitowane przez BGK, które objęte są gwarancją skarbu państwa). W tym samym okresie 2012 r. było to 3,5 mld zł.
Firmy coraz chętniej korzystają z tego typu finansowania — saldo wyemitowanych przez przedsiębiorstwa obligacji od końca 2009 r. do września 2012 r. wzrosło ponad dwukrotnie, podczas gdy saldo kredytów pozyskanych przez firmy wzrosło w tym czasie o około 10 proc.
— Z pewnością teraz najbardziej popularne są obligacje dużych, znanych spółek — PKN Orlen, PKO BP. Papiery dłużne takich emitentów praktycznie rozchodzą się na pniu, tak było chociażby z ostatnią emisją Orlenu. Powód jest prosty — to firmy stabilne o silnej i ugruntowanej pozycji. Oczywiście nie trzeba się skupiać na największych spółkach (ich papiery są bezpieczne, ale zysk z takiej inwestycji nie jest duży), bo na przykład na obligacjach Work Service lub Kruka można zarobić po doliczeniu WIBOR-u około 7 proc. — mówi Wojciech Chlebowski, wiceprezes Corporatebonds.pl.
Podkreśla, że ogólne ryzyko związane z obligacjami sprawdzoncyh emitentów jest niewielkie. Przykładowo w USA odsetek niewypłacalności to 4-5 proc. W Polsce nie mamy jeszcze oficjalnie prowadzonych statystyk w tym obszarze.
Szacuemy, że ten odsetek nie jest większy niż w Stanach Zjednoczonych.
Rzucić okiem na fundusze
Według Tomasza Puzyrewicza, kierownika zespołu rynków papierów dłużnych w BZ WBK, przy wyborze składu portfela obligacji korporacyjnych, inwestor powinien przede wszystkim określić oczekiwaną stopę zwrotu. To będzie determinowało czy wybierze obligacje spółek z ratingiem inwestycyjnym (ale oferujących niską stopę zwrotu), czy też bardziej ryzykowne obligacje high yield. Ten drugi segment rynku jest przeznaczony dla bardziej doświadczonych inwestorów, mających choć elementarną wiedzę na temat oceny zdolności kredytowej przedsiębiorstw. — Obecnie sytuacja na rynku obligacji korporacyjnych wdyaje się być stabilna. Inwestorzy bardziej skłonni do ryzyka z pewnością powinni rozejrzeć się za mniejszymi spółkami. Moim zdaniem, warto szukać inwestycji we wszystkich grupach firm. Mniej doświadczeni mogą rzucić okiem także na oferty funduszy inwestujących w korporacyjne papiery dłużne, które skupują różne obligacje. Minusem w tym przypadku jest to, że klient nie ma wpływu na skład portfela — ocenia Jacek Starobrat, dyrektor departamentu transakcji kapitałowych i inwestycji własnych w Copernicus.
Sprawdzić spółkę
Obligacje są instrumentami o niewielkim ryzyku, ale to nie znaczy, że nie należy przeanalizować sytuacji spółki, której papiery kupujemy. — Warto się dowiedzieć, jakie sukcesy biznesowe odniósł zarząd spółki, jak konkurencyjna jest firma w porównaniu do innych na rynku i czy działalność operacyjna jest rentowna — radzi Wojciech Chlebowski. — Poza analizą sprawozdań należy zwrócić uwagę na ewentualną historię emitenta na rynku obligacji i publikowane prognozy finansowe. Poza tym należy się przyjrzeć obligacjom. Krajowy rynek obligacji nie wypracował jeszcze własnych standardów, dlatego warunki emisji mogą się znacznie różnić nawet dla emitentów o podobnym ryzyku kredytowym — dodaje Tomasz Puzyrewicz. Twierdzi, że wbrew obiegowym opiniom nie tylko zabezpieczenie jest ważne — dobra struktura warunków emisji powinna ograniczać ryzykowne lub niepożądane działania emitenta — nadmierne zadłużenie, agresywne przejęcia innych podmiotów, nadmierne wypłaty dywidendy, zmiany właścicielskie. — Umiejętność właściwej oceny to podstawa dla inwestora na rynku obligacji bez ratingu inwestycyjnego — kwituje Tomasz Puzyrewicz.
Po bankructwie
Nie można jednak całkowicie wykluczyć ryzyka. Co zrobić, kiedy emitent bankrutuje, albo nie wykupuje obligacji? Tomasz Puzyrewicz twierdzi, że inwestor powinien wybrać obligacje, które dobrze zabezpieczają jego interesy w przypadku braku wypłaty odsetek lub kapitału — czyli inwestować w obligacje z materialnym zabezpieczeniem. Na rynku obligacji wygrywa jednak ten, kto wybiera właściwe obligacje, a nie ten, kto będzie windykował niewypłacalnych emitentów — tu pozycja obligatariusza będzie przeważnie słabsza niż banku udzielającego kredyt.
— Istotne jest czy obligacje były zabezpieczone czy nie. Jeśli tak, to odzyskanie pieniędzy jest bardziej prawdopodobne. W obu przypadkach łatwiej jest ściągnąć należności, jeżeli firma podpisała oświadczenie o poddaniu się egzekucji — mówi Wojciech Chlebowski. Dodaje jednak, że zupełnie inaczej należy reagować na chwilowe problemy z płynnością firmy.
— Dużo zależy od jakości komunikacji emitenta z obligatariuszami. Wówczas należy przeanalizować sytuację, by decyzja była czysto biznesowa. Nie wycofywać się z inwestycji pochopnie, ale podejmować kroki prawne, by się zabezpieczyć przed ewentualnym bankructwem — radzi Tomasz Chlebowski. Jacek Starobrat podkreśla, że liczy się jakość zabezpieczenia, czyli czy jest to zabezpieczenie „twarde”, takie jak nieruchomość, jaka jest relacja zabezpieczenia do długu i jak wycenione jest dane zabezpieczenie.