Fińskie badania dowodzą, że ludzie pracujący ponad normę — powyżej 49 godzin tygodniowo — też częściej niż pozostali sięgają po przysłowiowy kieliszek. Ryzyko pojawienia się choroby alkoholowej u osób, które zostają w pracy po godzinach, wzrasta o 13 proc. w porównaniu z osobami, które pracują standardowe 35-40 godzin tygodniowo — wynika z badań Finnish Institute of Occupational Health w Helsinkach opublikowanych w magazynie „The BMJ”. Szukanie ukojenia w alkoholu zwiększa z kolei ryzyko wystąpienia wielu chorób, m.in. wątroby i serca, a także problemów psychicznych. Naukowcy przeanalizowali przypadki ponad 333,6 tys. dorosłych osób (jedna trzecia pochodziła z 9 różnych krajów, pozostali — z Finlandii). Porównano tygodniową liczbę przepracowywanych przez nich godzin i ilość wypijanego alkoholu, jaką deklarowali w kwestionariuszach. U mężczyzn nadmierne picie alkoholu oznacza wypijanie 21 jednostek alkoholowych w tygodniu, u kobiet — 14. Okazało się, że pomiędzy pracą ponad normę a piciem zachodzi związek, który jest istotny statystycznie. Nie wiadomo, jaki wpływ na badanie miał fakt, że Finlandia jest krajem, w którym spożycie alkoholu jest duże w porównaniu z innymi europejskimi krajami. Co ciekawe — zdaniem naukowców, wyniki badań powinny być argumentem na rzecz skrócenia ustawowego czasu pracy w Unii Europejskiej. Badania w USA pokazały, że średni czas pracy pracowników etatowych mimo ustawowych 40 godzin wynosi 47 godzin tygodniowo. To prawie cały dodatkowy dzień. © Ⓟ
