Niedawno uczestniczyłem w konferencji o CSR, czyli tzw. odpowiedzialności społecznej firm. Byłem świadkiem bardzo pouczającego wydarzenia. Nieprzemyślana wypowiedź przedstawicielki dużego koncernu pokazała, jak duża przepaść dzieli postawę „marketingowej eksploatacji” idei CSR od prawdziwej odpowiedzialności.
Konferencja miała służyć wymianie doświadczeń i poglądów na temat koncepcji CSR w Polsce. Wśród zaproszonych prelegentów znaleźli się mię- dzy innymi przedstawicielka znanej sieci handlowej oraz reprezentant stowarzyszenia poszkodowanych przez tę sieć pracowników. Oboje prelegenci mieli mówić o korzyściach, które z wdrożenia idei „odpowiedzialności społecznej” firm mogą odnieść pracownicy. Pomysł wydawał się obiecujący — sieć sklepów przeszła niedawno „przeobrażenie”, ciężko pracuje, by udowodnić całemu światu swoją dobrą wolę i głęboką troskę o zatrudnionych ludzi.
Pierwszy wystąpił przedstawiciel stowarzyszenia poszkodowanych. Padły słowa o toczących się od dawna konfliktach, choć utrzymane w miłym, przychylnym tonie. Można było nawet odnieść wrażenie, że stowarzyszenie docenia zmianę postawy sieci handlowej, zauważa symptomy jej rzeczywistej odpowiedzialności.
Niedługo później głos zabrała reprezentantka koncernu, z którym walczy owo stowarzyszenie. Pokazywała kolorowe slajdy przekonująco obrazujące projekty związane z badaniami zdrowotnymi zatrudnionych kobiet, z troską, wsparciem dla organizacji społecznych itp.
Zaraz potem uczestnicy konferencji usłyszeli coś, co — przynajmniej mnie — wprawiło w nieme zdumienie. Z ust pani dyrektor ds. marketingu i komunikacji padło mniej więcej tyle, że oskarżenia ze strony stowarzyszenia są po prostu próbą oszustwa, a skala krzywd, jakich doznali reprezentowani przez nie pracownicy, jest grubo przesadzona. Okazało się, że słowa o nieobojętności i trosce odnoszą się tylko i wyłącznie do obecnych pracowników.
Ta wypowiedź podczas konferencji nie doczekała się wielu komentarzy. Przeszła niemal niezauważona. Szkoda. Myślę, że opisana sytuacja mogłaby być dobrą lekcją dla tych, którzy serio myślą o CSR. Kolejny raz okazało się, że przyjęcie przez biznes postawy rzeczywistej odpowiedzialności bywa dużo trudniejsze niż mówienie o niej. Nie mam wiedzy o faktycznych krzywdach osób ze stowarzyszenia i prawdziwych grzechach koncernu. Ale takie wypowiedzi z całą pewnością nie poprawiają jego reputacji.
Norbert Kilen, On Board Public Relations