Presja światowych rynków akcji wywołała odbicie na GPW

Piotr Kuczyński
opublikowano: 2003-03-19 00:00

W orędziu do narodu prezydent Bush dał Saddamowi Husajnowi 48 godzin na opuszczenie Iraku. Wojna rozpocznie się bez zgody ONZ — to zły scenariusz. Sojusznicy USA będą twierdzili, że działają zgodnie z prawem, bo rezolucja 1441 daje im możliwość uderzenia bez wyraźnej zgody Rady Bezpieczeństwa. Między innymi dlatego nie głosowano nowej rezolucji — jej odrzucenie uniemożliwiałoby taką interpretację poprzedniej. Rynki akcji zareagowały tak, jak można było przypuszczać – dużymi wzrostami. Podobnie sytuacja wyglądała na rynku walutowym (dolar znacznie się wzmocnił) i towarowym (ceny ropy wyraźnie spadły). Poza tym spadała cena obligacji (rosła rentowność) — następowała alokacja kapitału z obligacji w akcje.

Istnieje kilkuprocentowe prawdopodobieństwo, że mimo odrzucenia ultimatum Saddam Husajn opuści kraj. Nieco bardziej prawdopodobne jest, że Irak zastosuje uderzenie wyprzedzające. W tej chwili ma wojska nieprzyjaciela jak na dłoni, wojna jest wypowiedziana, więc nie byłby uznany za agresora. Indeksy w USA były w poniedziałek tuż pod ważnymi oporami. Bardzo bym się dziwił, gdyby wczoraj nadal trwała duża zwyżka. Szczególnie, że znowu został podniesiony poziom zagrożenia terrorystycznego. Powinna nastąpić konsolidacja i wyczekiwanie. Wczoraj decyzję odnośnie do poziomu stóp procentowych podjął FOMC, ale nie oczekiwałem reakcji rynku bez względu na to, jaka by nie była.

W Eurolandzie indeksy nadal mocno rosły do połowy sesji. Pomogły dane makro, bo indeks oczekiwań gospodarczych instytutu ZEW wzrósł mimo oczekiwań na wojnę z Irakiem. Można wręcz powiedzieć, że powstała sytuacja lustrzana: tydzień temu mieliśmy panikę sprzedających, a wczoraj kupujących. Zazwyczaj takie zachowanie kończy przynajmniej na pewien czas wzrosty. Zachowanie indeksów po kiepskich danych z rynku nieruchomości USA też na to wskazuje.

Nasze indeksy wzrosły, bo fundusze nie wytrzymały napięcia. Rynek mi się jednak nie bardzo podobał. Niepokoić może to, że poważna podaż pojawiła się na bardzo niskich poziomach. Jakimś usprawiedliwieniem są wypowiedzi Grzegorza Kołodki, ministra finansów, który zapowiedział dymisję, jeśli jego program reform nie zostanie przyjęty. Wczoraj w prasie pojawiła się informacja, że minister złagodził swoje stanowisko, ale niepewność pozostaje. Już dziś Grzegorz Kołodko przedstawi swój program naprawy finansów publicznych Radzie Ministrów. Nie bardzo wierzę, by rząd ten program odrzucił ryzykując następną awanturę, ale to mogło nieco hamować popyt.

Atmosfery nie poprawia rozdźwięk wśród krajów Unii Europejskiej na tle wojny z Irakiem. To może doprowadzić do fiaska w procesie rozszerzenia Unii. Francja zapowiedziała, że nie ma takiego zagrożenia, ale nie można być tego pewnym. W czwartek i piątek będzie trwał szczyt UE w Brukseli. Jeśli zbiegnie się z rozpoczęciem wojny, może wywołać reakcje, których nie sposób przewidzieć. Co prawda nie przypuszczam, by szefowie rządów mówili o opóźnieniu rozszerzenia UE, ale niekoniecznie tak samo postąpią deputowani do Parlamentu Europejskiego. Gdyby rozszerzenie UE zostało zagrożone, to rynki kandydatów do UE przeżyłyby ciężkie chwile. Jeśli ta sprawa wyjaśni się na naszą korzyść, to znowu nasze rynki będą silniejsze od Eurolandu.

Pewne nadzieje wiążę z badanym przez GPW wskaźnikiem koniunktury rynku kapitałowego (WKRK). W poniedziałek ilość byków (uważających, i na koniec tygodnia indeks wzrośnie) stopniała do 36 proc., a niedźwiedzi wzrosła do 55 proc. To bardzo optymistyczne dane. Przypominam, że interpretuje się je odwrotnie — im więcej jest byków tym gorzej dla rynku. Jest więc szansa, że indeksy będą nadal rosły, ale chyba dopiero po rozpoczęciu wojny, jeśli nie będzie niespodzianek. Dziś oczekiwałbym stabilizacji albo korekty.